Wyniki niekorzystne dla prezydenta. Wstrzymano ich podawanie


Po przeliczeniu 84 procent głosów oddanych w pierwszej turze wyborów prezydenckich boliwijskie władze wstrzymały publikację dalszych wstępnych rezultatów. Obserwatorzy domagają się uzasadnienia decyzji. Podane dotychczas wyniki wskazują na konieczność przeprowadzenia drugiej tury, a to zupełnie nowa sytuacja dla dotychczasowego prezydenta Evo Moralesa.

Z wyników opublikowanych przez Najwyższy Sąd Wyborczy w niedzielę czasu lokalnego wynikało, że na dotychczasowego prezydenta Boliwii Evo Moralesa głosowało 45,71 proc. uczestników wyborów, a na jego rywala Carlosa Mesę - 37,84 proc. Takie wyniki oznaczałyby, że osobę pełniącą najwyższy urząd w państwie wyłoni druga tura, planowana na 15 grudnia.

Przewodnicząca Najwyższego Sądu Wyborczego Maria Eugenia Choque oświadczyła, że dotychczasowe dane były jedynie wstępne i obecnie rozpoczyna się ostateczne, oficjalne liczenie głosów. Oczekiwanie na końcowe wyniki może potrwać kilka dni.

Obserwatorzy z Organizacji Państw Amerykańskich (OPA) zaapelowali jednak do sądu wyborczego, by wyjaśnił, dlaczego wstrzymał dalszą publikację wstępnych wyników. Organizacja w komunikacie na Twitterze oceniła, że podanie uzasadnienia dla tej decyzji jest "kluczowe".

Agencje zauważają, że ewentualna druga tura wyborów byłaby dla 59-letniego Moralesa, lidera Ruchu na rzecz Socjalizmu (MAS), całkowicie nową sytuacją, ponieważ od 2006 r., gdy sięgnął po najwyższy urząd w państwie, ten lewicowy polityk zwyciężał zawsze w pierwszej turze; aby tak się stało ponownie, musiałby uzyskać ponad 50 proc. głosów.

Mimo tych wyników Morales, który walczy o czwartą kadencję, już ogłosił zwycięstwo.

Z kolei Mesa, kandydat centroprawicy, który także sprawował już kiedyś urząd prezydenta Boliwii, ocenił w niedzielę, że władze wyborcze usiłują manipulować liczbą głosów. Jego zdaniem, wstrzymując dalszą publikację wstępnych wyników, boliwijski Najwyższy Sąd Wyborczy "kolejny raz" nie wypełnia swoich obowiązków. - Nie zaakceptujemy, by oszukiwano w sprawie głosowania, które nas prowadzi do drugiej tury - podkreślił polityk.

Przyczyny prawdopodobniej porażki

Na słabszy niż zazwyczaj wynik Moralesa mogła wypłynąć pogarszająca się sytuacja gospodarcza 11-milionowej Boliwii oraz wysiłki szefa państwa na rzecz obejścia konstytucji i przedłużenia rządów.

Zgodnie z art. 168 ustawy zasadniczej w Boliwii możliwe jest sprawowanie funkcji prezydenta przez dwie kadencje. W 2013 r. Sąd Najwyższy Boliwii uznał, że Morales i jego wiceprezydent Alvaro Garcia Linera mogą ubiegać się o trzecią kadencję, ponieważ artykuł ten został znowelizowany już po wyborach.

W referendum, które z inicjatywy Moralesa marzącego o czwartej kadencji zorganizowano w 2016 r., wyborcy opowiedzieli się przeciwko zmianom w ordynacji, które umożliwiłyby mu ubieganie się o kolejną kadencję. Jednak ostateczną decyzję w tej sprawie znowu podjął w 2017 r. Sąd Najwyższy, który orzekł, że nie ma przeciwwskazań natury prawnej, by Morales wystartował w wyborach po raz czwarty.

Przeciwnicy Moralesa wskazywali, że w 2014 r., gdy ubiegał się o trzecią kadencję, solennie obiecał, iż kadencja przypadająca na lata 2014-2019 będzie jego ostatnią.

Sondaże przedwyborcze wskazywały na 10-procentową przewagę Moralesa nad Mesą, który także sprawował już kiedyś urząd prezydenta Boliwii, gdy w 2005 roku został usunięty z urzędu prezydent Gonzalo Sanchez de Losada, obecny lider Wspólnoty Obywatelskiej (CC). Mesa przejął stery władzy urzędu, ponieważ był wówczas wiceprezydentem.

Autor: pqv//now / Źródło: PAP

Raporty: