Elżbieta II, jak każdy brytyjski monarcha, od momentu wstąpienia na tron nosiła tytuł nie tylko "najwyższego zarządcy" Kościoła Anglii, ale i "obrońcy wiary". Akurat w jej przypadku tytuły łączyły się ze szczerą, osobistą wiarą. Chrześcijańska wiara była dla niej także inspiracją do zaangażowania się na rzecz pokoju i pojednania nie tylko na arenie międzynarodowej, ale i we własnej rodzinie - pisze dla tvn24.pl Tomasz Terlikowski. Wskazuje też, że co wolno było mówić o Kościele księciu Karolowi, a co wynikało z jego zainteresowania zarówno islamem, jak i judaizmem, królowi Karolowi III już wypowiadać nie wypada.
"Jako wierna uczennica Chrystusa i najwyższy zarządca Kościoła każdego dnia przeżywała swoją wiarę. Jej zaufanie do Boga i głęboka miłość do Niego były fundamentem tego, jak prowadziła swoje życie" - napisał w dniu śmierci królowej Elżbiety arcybiskup Canterbury Justin Welby, duchowy zwierzchnik Wspólnoty Anglikańskiej. To właśnie w tej "głęboko przeżywanej wierze" zakorzeniona była - podkreślał arcybiskup Welby - służba królowej swojemu "ludowi i Bogu".
Inni liderzy Kościołów skupionych we Wspólnocie Anglikańskiej w swoich oświadczeniach zwracali uwagę na to samo. "Królowa Elżbieta była niezachwiana w swojej wierze, w swoich modlitwach i kulcie. Mówiła otwarcie i często o swoim oddaniu Bogu oraz o chrześcijańskim przesłaniu szacunku i wartości każdego człowieka, niezależnie od jego wyznania i pochodzenia" - zaznaczył prymas Episkopalnego Kościoła Szkocji biskup Mark Strange.
A biskupi Kościoła Walii (anglikanizm podzielony jest w Wielkiej Brytanii na odrębne Kościoły) uzupełniali, że anglikanie są "szczególnie wdzięczni Bogu za chrześcijańskie świadectwo Jej Królewskiej Mości". "W bożonarodzeniowych audycjach zawsze mówiła o swojej osobistej wierze w Chrystusa jako Zbawiciela. Wychwalała miłość do Boga i bliźniego" - podkreślono.
Zaangażowana chrześcijanka
I nie były to słowa na wyrost.
Elżbieta II często i dużo opowiadała o swojej osobistej wierze, uczestniczyła co tydzień w niedzielnych nabożeństwach i podkreślała, jakie to ma dla niej znaczenie. W nagrywanych na Boże Narodzenie orędziach wiele razy podkreślała - i to już od roku 1957, kiedy przemówiła w telewizji pierwszy raz - jak wielką rolę odgrywa Jezus Chrystus w jej życiu.
"Módlcie się za mnie […], aby Bóg dał mi mądrość i siłę do wypełnienia uroczystych ślubów, które złożę, abym wiernie służyła Jemu i Wam przez wszystkie dni mojego życia" - prosiła podczas wystąpienia.
A później, w ich trakcie, jeszcze wielokrotnie odwoływała się do osobistej wiary w Chrystusa. "Dla mnie nauki Chrystusa i moja osobista odpowiedzialność przed Bogiem stanowią ramy, w których staram się prowadzić swoje życie" - deklarowała w roku 2000.
Osiem lat później królowa mówiła o życiu Chrystusa, które może się stać dla ludzi przykładem i inspiracją: "Mam nadzieję, że tak jak mnie, także i was pocieszy przykład Jezusa z Nazaretu, który, często w okolicznościach wielkich przeciwności, potrafił żyć otwartym, bezinteresownym i ofiarnym życiem… Daje nam to jasno do zrozumienia, że prawdziwe ludzkie szczęście i satysfakcja leżą bardziej w dawaniu niż otrzymywaniu; bardziej w służeniu niż w byciu obsługiwanym".
Elżbieta II chętnie też nawiązywała do przypowieści o dobrym Samarytaninie, która była dla niej niewątpliwą inspiracją. Już w 1985 roku królowa podkreślała, że przypowieść ta "przypomina nam o naszych obowiązkach wobec bliźnich". "Powinniśmy starać się postępować zgodnie z wyraźnym poleceniem Chrystusa na końcu tej historii: Idź i czyń podobnie" - zaznaczała.
Cztery lata później zakres zobowiązania zawartego w tej historii rozszerzyła także na ludzi, którzy są daleko od nas. "Nie jest trudno zastosować tę historię do naszych czasów i dojść do wniosku, że naszymi bliźnimi są nasi przyjaciele, ale też zupełnie obcy nam ludzie, którzy potrzebują naszej pomocnej dłoni. Czy myślisz, że mogą to być także niektóre z żywych istot zagrożonych przez zatrute rzeki lub dzieci w miejscach takich jak Etiopia i Sudan, które nie mają dość jedzenia?" - pytała królowa. Dodawała, iż "wspaniale byłoby pomyśleć, że w ostatnich latach dwudziestego wieku przesłanie Chrystusa o miłości bliźniego jak siebie samego może wreszcie zostać wysłuchane".
Elżbieta II nawiązała ostatni raz do dobrego Samarytanina w bożonarodzeniowym przesłaniu w czasie pandemii COVID-19. "Ta wspaniała opowieść o dobroci jest nadal aktualna" - podkreślała. "Dobrzy Samarytanie pojawili się w społeczeństwie, okazując troskę i szacunek wszystkim, bez względu na płeć, rasę czy pochodzenie, przypominając nam, że każdy z nas jest wyjątkowy i równy w oczach Boga" - dodała.
Chrześcijańska wiara była dla niej także inspiracją do zaangażowania się na rzecz pokoju i pojednania nie tylko na arenie międzynarodowej, ale i we własnej rodzinie. "Przebaczenie leży u podstaw wiary chrześcijańskiej. Może leczyć rozbite rodziny, przywracać przyjaźnie i pogodzić podzielone społeczności. To w przebaczeniu czujemy moc Bożej miłości" - mówiła w 2011 roku.
Wiara przekazywana
Osobista wiara skłaniała też Elżbietę II do spotkań z duchowymi liderami świata. Brytyjska królowa spotkała się podczas swojego panowania ze wszystkimi (poza błogosławionym Janem Pawłem I, który pełnił ten urząd tylko kilkanaście dni i Pawłem VI) papieżami od Piusa XII (na rok przed koronacją), przez Jana XXIII, Jana Pawła II, Benedykta XVI, aż do Franciszka.
Ten ostatni w depeszy kondolencyjnej po śmierci Elżbiety II zauważył, że jej życie było "niestrudzoną służbą na rzecz dobra kraju i Wspólnoty Narodów", a także zwrócił uwagę na jej "niezłomne świadectwo wiary w Jezusa Chrystusa i mocną nadzieję w jego obietnice".
Istotne były dla niej także spotkania z wielkim ewangelizatorem, baptystycznym kaznodzieją Billym Grahamem. W serialu "The Crown" Netfliksa ich relacja przedstawiona jest w sposób przesadzony, nie byli aż tak blisko, ale nie ulega wątpliwości, że królowa i Graham spotykali się, a on sam miał do niej ogromny szacunek. - Mój ojciec obiecał jej codzienną modlitwę. Doceniał także ogromnie to, jak często mówiła w czasie swoich wystąpień o Jezusie - zaznaczył syn kaznodziei, także baptystyczny pastor Franklin Graham. - Królowa była przyjaciółką mojego ojca, ale co ważniejsze, była prawdziwą przyjaciółką wiary chrześcijańskiej. Będzie nam jej bardzo brakowało - dodał w rozmowie z mediami po śmierci królowej.
Wiarę i szczere zaangażowanie religijne królowa dzieliła także ze swoim mężem księciem Filipem, który angażował się głównie w działalność charytatywną, a także z synem Karolem (obecnie Karolem III). Były jednak między nimi istotne różnice.
Królowa Elżbieta II - jak jej poprzednicy - była bliska tradycji protestanckiego nurtu w anglikanizmie określanego mianem "low Church", ale zdarzało jej się także uczestniczyć z radością w nabożeństwach anglokatolickich. Jej syn natomiast fascynuje się prawosławiem (wielokrotnie spotykał się i z greckimi i rosyjskimi hierarchami prawosławnymi), co zresztą o tyle nie zaskakuje, że jego babcia była nie tylko prawosławną mniszką, ale została kanonizowana przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną. Mowa o wychowywanej na dworze królowej Wiktorii wielkiej księżnej Elżbiecie.
Ten ekumeniczny wymiar myślenia obecnego króla widać także w tym, że w latach 90. Karol, jako następca tronu, wywołał skandal, sugerując, że nie chciałby być tylko "obrońcą wiary (anglikańskiej)", ale "obrońcą wiar" (różnych), co wynikało także z jego zainteresowania zarówno islamem, jak i judaizmem. I o ile książę Karol mógł takie słowa wypowiedzieć, to król Karol III już nie. Inna sprawa, że tego typu deklaracje wielkiego znaczenia nie mają, bowiem tytulatura królewska zakorzeniona jest w brytyjskim prawie.
Obrońca wiary i najwyższy zarządca
Historia owej tytulatury jest zresztą fascynująca. Tytuł "obrońcy wiary" nadał Henrykowi VIII papież. Powodem było opublikowanie przez fascynującego się teologią króla traktatu o Eucharystii, w którym krytykował Marcina Lutra. Papież odebrał tytuł, gdy król - wbrew jego woli - oddalił swoją żonę i poślubił następną, czego skutkiem było zerwanie przez Kościół Anglii jedności z Rzymem. Angielski parlament przyznał go jednak królowi ponownie. Ten sam parlament uznał go także za głowę Kościoła, ale z tego tytułu zrezygnowała Elżbieta I, która uznała, że jedyną głową Kościoła jest Chrystus, ona zaś może być tylko jego "najwyższym zarządcą". I tak właśnie ukształtowała się tytulatura królów angielskich, która obowiązuje do tej pory.
Co z niej wynika? Wbrew pozorom sporo. Brytyjski monarcha panuje także nad Kościołem Anglii, ma wpływ na mianowanie biskupów (może bowiem zgłosić veto), a także wręcza im (i części wyższych urzędników kościelnych) nominacje. Podczas każdego nabożeństwa odmawiana jest także specjalna modlitwa za monarchę, a on sam zapewnia duchownym opiekę materialną.
Kościół Anglii - co jest skutkiem takiego usytuowania monarchy - jest więc wciąż Kościołem państwowym, a jego duchowni są - do pewnego stopnia - urzędnikami państwowymi. To ma im gwarantować wolność, ale oznacza również pewną formę uzależnienia od państwa. Taka struktura Kościoła jest pozostałością po reformacji, która w Anglii miała odmienny niż w Niemczech charakter i doprowadziła do ukształtowania wspólnoty, która płynnie łączy ze sobą episkopalny ustrój, tradycyjną liturgię (z wieloma elementami liturgii katolickiej sprzed kontrreformacji) i różnorodność teologiczną (znajdziemy tam zarówno teologów kalwińskich, jak i w istocie prezentujących teorie katolickie, a jeden z poprzednich arcybiskupów Canterbury Rowan Williams był jednym z najwybitniejszych znawców teologii prawosławnej).
Kościół Anglii, choć ma niezwykle tradycyjny ustrój, pozostaje jednak otwarty na głębokie zmiany. Od dwudziestu pięciu lat ordynowane są w nim na prezbiterów kobiety, a od kilkunastu biskupki. Obecnie toczy się tam debata (zakończona już wprowadzeniem "małżeństw jednopłciowych" do doktryny, choćby w innej anglikańskiej wspólnocie, jaką jest Kościół episkopalny) nad błogosławieństwem par jednopłciowych, a także nad ordynowaniem na biskupów osób w stałych, otwartych związkach.
Kościół jest też nadal podzielony, wedle tradycyjnych granic, na protestancki Low Church, liberalny Broad Church i bliski katolicyzmowi High Church. Jeśli coś wspomniane grupy łączy, to poza wspólną historią jest to 39 Artykułów Wiary, Book of Common Prayer (czyli wspólny wszystkim tym grupom modlitewnik) i - szczególnie w przypadku Kościoła Anglii - związek z brytyjskim monarchą.
Śmierć Elżbiety II tego nie zmieni, bowiem Karol III przejmie wszystkie jej obowiązki. Jego osobiste poglądy religijne (on sam jest oczywiście anglikaninem, ale bardzo ekumenicznie nastawionym) nie będą miały w tej kwestii najmniejszego znaczenia. Od momentu gdy Karol stał się Karolem III, ciążą na nim bowiem ściśle określone obowiązki, do wypełniania których był przez całe swoje życie przygotowywany.
Autorka/Autor: Tomasz Terlikowski
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Hulton Royals Collection/Central Press/Getty Images