Egipskie wojsko zgodziło się wyznaczyć przyśpieszoną datę wyborów prezydenckich i określiło nieodległą datę przekazania władzy cywilom. Wcześniejsze nieoficjalne doniesienia potwierdził w telewizyjnym wystąpieniu przewodniczący rządzącej Egiptem Najwyższej Rady Wojskowej, marszałek Mohamed Hussein Tantawi. Oznacza to, że wojsko częściowo ugięło się przed postulatami mas demonstrujących na egipskich ulicach.
Tantawi wydał oświadczenie po zakończeniu nadzwyczajnego spotkania cywilnych polityków z wojskowymi. Zwołano je we wtorek, aby znaleźć sposób na zapobiegnięcie eskalacji walk na egipskich ulicach, które kosztowały już życie co najmniej 35 osób.
Szansa na spokój?
Na spotkaniu wojskowi zgodzili się na szereg postulatów demonstrantów i polityków. Po pierwsze podtrzymali datę rozpoczęcia wyborów parlamentarnych na 28 listopada. Po drugie zgodzili się przyjąć dymisję dotychczasowego wyznaczonego przez siebie premiera. W jego miejsce ma zostać powołany nowy rząd "ocalenia narodowego".
Co najważniejsze wojskowi zgodzili się na znaczne przyśpieszenie wyborów prezydenckich, które mają się odbyć pod koniec czerwca 2012 roku. Po wyborze nowej głowy państwa władza ma zostać przekazana cywilom pierwszego lipca. Dotychczas wojskowi opierali się przed ustaleniem konkretnej daty i mówili mgliście o końcu 2012, a nawet 2013 roku.
- Siły zbrojne nie aspirują do rządzenia krajem, a jego interes przedkładają ponad wszystko - oświadczył Tantawi w swoim wystąpieniu. Marszałek zapewnił, że "wojsko jest całkowicie gotowe do zrzeczenia się swoich obowiązków i powrotu do swojej głównej misji, czyli obrony kraju". Tantawi dodał, że Najwyższa Rada Wojskowa odda władzę, jeśli obywatele zażądają tego w referendum.
Gorąco na pl. Tahrir
Do tak znaczących ustępstw skłoniło wojskowych to, że na ulicach Kairu czwarty dzień z rzędu trwają starcia sił bezpieczeństwa z demonstrantami. Ludzie domagają się od Rady, by wyznaczyła termin wyborów prezydenckich i przekazała władzę rządowi cywilnemu. W całym kraju, w tym głównie w Kairze, zginęło 35 osób, a co najmniej 1700 zostało rannych.
W nocy z poniedziałku na wtorek, na terenie przylegającego do placu Amerykańskiego Uniwersytetu w Kairze (AUC) aresztowani zostali trzej amerykańscy studenci - podała uczelnia. - Studenci zostali aresztowani, bo z dachu uniwersytetu rzucali bomby zapalające na policję walczącą z protestującymi - podało anonimowe źródło w resorcie spraw wewnętrznych.
Na placu Tahrir w centrum Kairu zgromadziły się dziesiątki tysięcy ludzi. W obawie przed eskalacją walk, swojego poparcia dla manifestacji nie udzieliło Bractwo Muzułmańskie, główna siła polityczna w kraju.
Fasadowe wybory
Analitycy zwracają uwagę, że do masowych wystąpień ludności dochodzi mimo zapowiedzianych wyborów parlamentarnych. Tłumy są przekonane, że obalenie w lutym Hosniego Mubaraka usunęło jedynie "głowę" reżimu, a większość jego ludzi pozostała na stanowiskach i do ich usunięcia potrzeba "drugiej rewolucji".
Oliwy do ognia dolali wojskowi, którzy chcieli napisać pod siebie nową konstytucję. Według armii, nowa ustawa zasadnicza powinna wyłączyć siły zbrojne spod kontroli parlamentu i zapewnić im decydujący głos w najważniejszych sprawach państwowych. Partie polityczne nie zgadzają się na taki model władzy.
Źródło: reuters, pap