Znalezione na powierzchni Morza Śródziemnego dwie kamizelki ratunkowe i plastikowe szczątki nie pochodzą z zaginionego samolotu EgyptAir - oznajmiły greckie władze i tym samym zdementowały twierdzenia Egipcjan, że odnaleziono resztki Airbusa A320. Egipski minister lotnictwa i rosyjskie FSB twierdzą, że najprawdopodobniej doszło do zamachu.
Grecy oznajmili, że owszem odnaleźli na morzu dwie kamizelki ratunkowe i różne plastikowe fragmenty, ale nigdy nie twierdzili, iż pochodzą one z zaginionego samolotu. Po dokładniejszym zbadaniu okazało się, że nie są związane z maszyną EgyptAir.
Informacja o znalezieniu szczątków zaczęła jednak żyć własnym życiem. Egipskie władze i linie lotnicze EgiptAir jednoznacznie mówiły o odkryciu resztek zaginionego samolotu. Egipski ambasador we Francji twierdził nawet, że Grecy poinformowali o znalezieniu fragmentów w biało-niebieskim malowaniu, odpowiadającemu temu z samolotów linii EgyptAir.
Ateny jednak zdecydowanie zaprzeczyły, aby kiedykolwiek coś takiego mówiły.
Nadal nie ma więc śladu po samolocie. Tak samo nie ma pewnych informacji na temat przyczyn zaginięcia samolotu. Jednak według egipskiego ministra lotnictwa cywilnego Sherifa Fathy'ego "bardziej prawdopodobny jest zamach niż problemy techniczne". Podobnie mówią rosyjskie służby. Według szefa FSB Aleksandra Bortnikowa akt terrorystyczny jest "najbardziej prawdopodobny".
Gwałtowne manewry przed zniknięciem
Jak poinformował grecki minister obrony, chwilę przed zniknięciem z radarów samolot lecący z Paryża do Kairu wykonał "gwałtowne manewry".
- O godzinie 3.39 ( godz. 2.29 czasu egipskiego) samolot kierował się na południe - południowy wschód od wysp Kassos i Karpatos. Nagle, od razu po wleceniu w egipską przestrzeń powietrzną, wykonał gwałtowne skręty: najpierw o 90 stopni w lewo, a następnie o 360 stopni w prawo - powiedział na konferencji prasowej grecki minister obrony Panos Kammenos.
Jak dodał, zaraz po wykonaniu tych manewrów maszyna zaczęła szybko tracić wysokość.
Maszyna znika z radarów
Jak poinformowały linie lotnicze, samolot Airbus A320 wystartował z lotniska Charles de Gaulle w Paryżu w środę o godz. 23.09. Zgodnie z planem lot MS804 miał zakończyć się w egipskiej stolicy o godz. 3.15 czasu lokalnego. Według egipskiego Ministerstwa Lotnictwa Cywilnego kontakt z załogą samolotu utracono jednak krótko po jego wejściu w egipską przestrzeń powietrzną o godz. 2.30. Airbus znajdował się wówczas nad wodami Morza Śródziemnego na wysokości ponad 11 km i ok. 280 km od egipskiego wybrzeża.
Anonimowi przedstawiciele egipskich władz lotniczych, cytowani przez agencje AP i dpa, poinformowali przed godziną 9 rano, że samolot się rozbił. Później stwierdzeniu temu oficjalnie zaprzeczyło jednak egipskie Ministerstwo ds. Lotnictwa Cywilnego. Także premier Egiptu podkreślał, że jest zbyt wcześnie, by rozstrzygać, co stało się z maszyną.
Około południa prezydent Francji Francois Hollande przyznał jednak, że wszystkie dane wskazują na to, że samolot się rozbił. Jak podkreślił, trzeba uczynić wszystko, żeby "poznać przyczyny tego, co się stało" i czy to jest "wypadek, czy inna hipoteza, być może terrorystyczna". Francuski prezydent zapewnił o solidarności z rodzinami ofiar. Potwierdził, że wśród pasażerów było 15 Francuzów.
Ministrowie spraw zagranicznych Francji i Egiptu przekazali sobie kondolencje w związku z "upadkiem" samolotu. Francuski minister spraw zagranicznych spotkał się także z rodzinami pasażerów i, jak powiedział, "łączy się z nimi w bólu".
Był sygnał SOS?
Początkowo informowano, że od pilotów nie odebrano żadnych sygnałów SOS. Później egipskie władze stwierdziły, że sygnał taki odebrany został przez egipskie wojsko o godzinie 4.26 czasu lokalnego, czyli niemal dwie godziny po zniknięciu maszyny z radarów. W wydanym oświadczeniu zaprzeczyła temu jednak egipska armia. - Armia odebrała pewien sygnał, ale nie było to wezwanie pomocy. Jesteśmy w trakcie sprawdzania tego - skomentował niejasności egipski premier.
Na pokładzie znajdowało się 56 pasażerów i 10 członków załogi. Linie EgyptAir poinformowały, że wśród pasażerów było m.in. 30 Egipcjan, 15 Francuzów, oraz po jednym obywatelu Wielkiej Brytanii, Portugalii, Kanady i Belgii.
Jak potwierdziło polskie MSZ, na pokładzie samolotu nie było obywateli Polski.
Wśród pasażerów Airbusa A320 egipskich linii lotniczych EgyptAir nie było obywateli polskich.
— MSZ RP (@MSZ_RP) 19 maja 2016
"Żadna hipoteza nie jest wykluczana"
Egipskie władze poinformowały, że w rejon zaginięcia Airbusa skierowano wojskowe samoloty; własne zespoły poszukiwawczo-ratunkowe wysłał też przewoźnik. W rejon, w którym zniknął samolot, wysłane zostały także greckie samoloty oraz okręt wojskowy, które mają pomóc w poszukiwaniach. - Jak dotąd nic nie znaleziono, poszukiwania trwają - poinformowały greckie służby.
Greckie ministerstwo obrony poinformowało, że sprawdzane są także doniesienia kapitana jednego ze statków handlowych, który miał widzieć "płomień na niebie" ok. 240 km na południe od wyspy Karpatos. W tym też rejonie koncentrują się poszukiwania.
Francuski prezydent Francois Hollande rozmawiał na temat samolotu z egipskim prezydentem Abd el-Fatah es-Sisim. Oba państwa zapowiedziały ścisłą współpracę w celu wyjaśnienia okoliczności zdarzenia. Z powodu zaginięcia samolotu prezydent Egiptu zwołał także nadzwyczajne posiedzenie narodowej rady bezpieczeństwa i będzie mu przewodniczył - poinformowała prezydencka kancelaria w Kairze.
Jak poinformowała europejska organizacja ds. bezpieczeństwa żeglugi powietrznej Eurocontrol, "żadne problemy pogodowe nie wystąpiły w czasie zaginięcia samolotu pasażerskiego egipskich linii EgyptAir ani w okolicach jego ostatniej znanej pozycji".
Jak powiedziała reporterka TVN24 Anna Kowalska, według francuskich ekspertów wszystko wskazuje na to, że był to atak terrorystyczny. - Przede wszystkim wskazuje na to fakt, że samolot wybuchł w powietrzu, na bardzo dużej wysokości - powiedziała. O tym, że samolot wybuchł, informowali Grecy, którzy mieli być świadkami eksplozji w powietrzu, po której samolot spadł.
Wypadki w przeszłości
29 marca lecący z Aleksandrii do Kairu inny Airbus A320 linii EgyptAir został porwany przez niestabilnego psychicznie mężczyznę, który zmusił załogę maszyny do lądowania w cypryjskiej Larnace. Został aresztowany, żadnemu z pasażerów nic się nie stało.
EgyptAir posiada flotę 57 airbusów i boeingów, w tym 15 Airbusów A320. Ostatni tragiczny wypadek z udziałem maszyny tego przewoźnika miał miejsce w maju 2002 roku, gdy Boeing 737 rozbił się na wzgórzu, podchodząc do lądowania na lotnisku w tunezyjskiej Kartaginie. Zginęło 14 osób.
Agencje przypominają, że w 1999 roku samolot EgyptAir rozbił się nad Oceanem Atlantyckim u wschodnich wybrzeży USA, zabijając wszystkie 217 osób na pokładzie. W opublikowanym później raporcie śledczy ustalili, że drugi pilot celowo wyłączył automatyczne sterowanie i skierował samolot w dół, jednak władze egipskie twierdzą, że przyczyną była awaria techniczna.
Autor: ts,mm,mk//tka,mtom,gak / Źródło: Reuters, PAP, EgyptAir, BBC