- W pewnym momencie podszedł do nas kelner i zasunął story mówiąc, że to ze względów bezpieczeństwa. Wtedy zorientowaliśmy się, że dzieje się coś więcej niż zwykłe zamieszki - powiedziała Anna Kalczyńska, dziennikarka "Dzień Dobry TVN", która jest teraz w Paryżu.
Jak podaje dziennikarka "Dzień dobry TVN" Anna Kalczyńska, która znajduje się w 10. dzielnicy Paryża, gdzie doszło do zamachów, w okolicy cały czas jeżdżą karetki oraz straż pożarna i policja. W stan gotowości została postawiona komórka antyterrorystyczna. - Paryż jest sparaliżowany, chaos jest widoczny - powiedziała Kalczyńska.
Dodała, że w piątek wieczorem w 10. dzielnicy dużo ludzi siedzi na zewnątrz w restauracjach oraz kawiarniach. - To był moment wybrany świadomie. Ataki są symultaniczne - stwierdziła dziennikarka.
"Nasza kawiarnia szybko się wyludniła"
- Siedzieliśmy w restauracji i co chwila mijały nas karetki pogotowia. W pewnym momencie podszedł do nas kelner i zasunął story mówiąc, że to ze względów bezpieczeństwa. Wtedy zorientowaliśmy się, że dzieje się coś więcej niż zwykłe zamieszki - relacjonowała Kalczyńska. - Nasza kawiarnia bardzo szybko się wyludniła - dodała. Ulice w Paryżu są wyludnione, wszystkie jednostki policyjne zostały skierowane w miejsca niebezpieczne.
Terroryści podsłuchują rozmowy
- Policja nie chce potwierdzić liczby zakładników, terroryści są na nasłuchu, według policji podsłuchują rozmowy telefoniczne, radio i telewizję. Panuje atmosfera zagrożenia. Nie działa metro, w miejsca ataków nie chcą przyjeżdżać taksówki - powiedziała Kalczyńska. Jak dodała, policja potwierdziła 30 ofiar śmiertelnych. - Prawie z całą pewnością wiemy, że są to zamachy terrorystyczne - dodała. Jak podała dziennikarka, na ulicy, na której znajdowała się w czasie ataków, w ciągu pół godziny zrobiło się pusto, ale w mieście jest sporo gapiów. - Dziennikarze próbują się dostać do klubu z zakładnikami, ale policja jest stanowcza - poinformowała.
Autor: mart//rzw
Źródło zdjęcia głównego: tvn24