Wspólna żona dwóch braci i trójka dzieci. Młodszy brat Amar pracuje w kopalni, Kundan uprawia odziedziczony kawałek ziemi. Są biedni i dzielą wszystko: dom, pracę i żonę. W kulturze indyjskiej podobne układy rodzinne nie budzą moralnego sprzeciwu.
- Widzisz, od początku mamy tu tradycję rodziny składającej się od pięciu do 10 osób; dwóch braci i jedną żonę - mówił w wywiadzie dla CNN Kundan.
Co to jest poliandria?
Amar i Kundan praktykują tzw. braterską poliandrię. To stosunkowo częsta praktyka wśród biednych ludów, zamieszkujących obszary o niekorzystnych warunkach przyrodniczych. Ale ważna jest także właśnie tradycja. Poza Indiami, poliandria jest spotykana w Tybecie, czy niektórych społecznościach afrykańskich.
Amar, Kundan i ich żona Indira Devi żyją w ciężkich warunkach. Wioska, w której mieszkają leży u podnóży stromej góry o wysokości jakiś 2000 metrów. Większość lokalnej ludności utrzymuje się z uprawy niewielkich płatów ziemi. Ale nawet jej brakuje. Warunki ekonomiczne są więc jednym z powodów, dla których bracia zdecydowali się poślubić jedną kobietę i nie parcelować odziedziczonego terenu.
Dzień powszedni rodziny Pundir
Jak w każdym małżeństwie walki dotyczą spraw przyziemnych. Jedyny wyjątek, że walka angażuje nie dwoje, a troje małżonków. - Niemal cały czas walczymy - mówiła Indira Devi. - Zwykle o prace domowe. Dlaczego nie zrobiłeś tego? Dlaczego nie zrobiłeś tamtego?
Co do jednej sprawy wszyscy byli zgodni - posiadania dzieci.
Seks w rodzinie
- Śpimy ze sobą na zmianę - mówił bez skrępowania Kundan, wspominając o ustalonym grafiku. - Musimy robić zmiany, bo inaczej, by to nie działało - mówi. Amar przytakuje. - Żeby utrzymać naszą rodzinę musimy to robić, żeby przezwyciężyć problemy dnia i kontrolować nasze serca od zbyt wielkich uczuć.
Dla przybyszów z zachodniej kultury eufemizmem byłoby nazwać tę sytuację "dziwną", ale w sąsiadującym z Tybetem indyjskim stanie Himachal Pradesh to jest społeczna norma, mimo że prawo zakazuje poliandrii. Zwykle małżeństwo tworzy dwóch mężczyzn i kobieta. Zdarzają się rodziny, w których jest trzech lub czterech braci.
W rodzinie Pundir nie wiadomo, kto jest biologicznym ojcem, którego dziecka. Nikt o to nie dba. - Dla mnie nie ma różnicy: moja mama, moi ojcowie znaczą tyle samo - mówiła 17-letnia starsza córka Sunita Singh Pundir. - Moja mama i moi ojcowie są dla mnie jak Bóg.
Źródło: cnn.com, bbc.co.uk, PAP