"Bili nas tak bardzo, że łamali to, co było już złamane". 197 dni w niewoli rebeliantów

[object Object]
"Cyborgi" bronili lotniska w Doniecku przez kilkanaście tygodniMinisterstwo Obrony Ukrainy
wideo 2/24

- Biciem próbowali nas przekonać do przejścia na ich stronę. (...) Byli rosyjscy najemnicy i Czeczeni, którzy okazali się najokrutniejsi, oraz mieszkańcy Doniecka - wspomina siedmiomiesięczną niewolę w tzw. Donieckiej Republice Ludowej "cyborg" Ołeksandr Maszonkin. Żołnierz do końca bronił donieckiego lotniska przed prorosyjskimi separatystami, potem trafił do niewoli. W sierpniu wrócił do Kijowa i w rozmowie z Radiem Wolna Europa opowiedział o wydarzeniach ostatnich miesięcy.

W sierpniu 29-letni żołnierz został wypuszczony po 197 dniach spędzonych w niewoli tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Maszonkin należał do "cyborgów" - grupki żołnierzy, którzy pomiędzy wrześniem 2014 a 21 stycznia 2015 roku stoczyli brutalną walkę o donieckie lotnisko.

Maszonkin służył w 80. Brygadzie Wojsk Powietrznodesantowych Ukrainy. Jego jednostka została zmobilizowana 13 sierpnia 2014 roku. W rozmowie z Radiem Wolna Europa powiedział, że w czasie obrony lotniska w Doniecku doświadczył najgorszych walk.

21 stycznia - po kilku tygodniach obrony oblężonego lotniska - zawalił się dach nad budynkiem, którego bronił Maszonkin. Ukraińcy wycofali się wówczas z terenu lotniska, pozostawiając Maszonkina i innych "cyborgów". Separatyści z gruzów wyciągnęli 15 żywych, ale poważnie rannych osób.

"Cyborg": najgorszy był "Motorola"

Maszonkin twierdzi, że pierwsze dni niewoli były najgorsze, szczególnie dlatego, że "cyborgami" zajął się powszechnie znany dowódca separatystów Arsen Pawłow, czyli "Motorola". - Brali kilku z nas i bili - powiedział Maszonkin - Potem przynosili ich z powrotem i brali innych. To trwało całymi dniami. Bili każdego. Używali rur, kabli, nóg od stołów. Wciąż nas bili: po głowie, całym ciele, kroczu - wspominał żołnierz. - W końcu ból ustał. Bili nas tak bardzo, że łamali to, co było już złamane.

Ukrainiec Ołeksandr Maszonkin był jednym z "cyborgów" Radio Free Europe/Radio Liberty

Nad "cyborgami" - jak twierdzi Ukrainiec - znęcał się nawet duchowny. - Kiedy byliśmy z "Motorolą", pojawił się kapłan, najprawdopodobniej z patriarchatu moskiewskiego. Miał krzyż. Bił nas po głowach krzyżem - wspominał mężczyzna. - Powiedział, że nie jesteśmy ludźmi. Duchowny w sutannie i z krzyżem. Kiedy drewniany krzyż złamał się na czyjejś głowie, wrócił z metalowym. Kapłanów takich, jak ten, widziałem tylko w horrorach.

Maszonkin: Czeczeni byli najokrutniejsi

Potem "cyborgów" przewieziono do byłej siedziby SBU w Doniecku. Zakładnikom po raz pierwszy udzielono pomocy medycznej i pozwolono zmienić ubranie. W piwnicy bez okien żołnierze spędzili ok. dwóch tygodni. Byli karmieni kaszą albo zupą. Potem trafili do celi z innymi zakładnikami.

To pomieszczenie - jak twierdzi Maszonkin - było lepsze. Choć znajdowało się w nim 44 mężczyzn, to przynajmniej było okno, grało radio. Mężczyźnie pozwolono kilkukrotnie zadzwonić do rodziny. Razem z nimi w niewoli znajdował się ksiądz, z którym pozwolono się modlić. Zakładnicy nadal byli jednak bici.

- Biciem próbowali nas przekonać do przejścia na ich stronę - tłumaczył Maszonkin. - Byli rosyjscy najemnicy i Czeczeni, którzy okazali się najokrutniejsi, oraz mieszkańcy Doniecka. (...) Odkryliśmy, że w celi są informatorzy, więc nauczyliśmy się nie mówić niczego niepotrzebnie.

Ukrywali posiniaczonych zakładników

Maszonkin w rozmowie z Radiem Wolna Europa powiedział, że krótko po złapaniu zaoferowano mu udział w wymianie więźniów i odzyskanie wolności. Wyznał, że oddał swoje miejsce ciężej rannemu koledze. Dzisiaj nie żałuje tej decyzji, choć oznaczała ona, że pozostanie w niewoli jeszcze długie miesiące.

- Ciągle brano nas na roboty - powiedział. - Sprzątanie miasta, biur dowódców. Mówili, że jesteśmy ukraińskimi niewolnikami. Kiedy pojawiali się dziennikarze, ukrywali tych posiniaczonych.

Jednego dnia Maszonkina i kilku innych więźniów przewieziono na lotnisko w Doniecku. Mieli wyciągać z ruin ciała innych "cyborgów".

"W Doniecku nadal są jednak nasi chłopcy"

Były "cyborg" po powrocie do Kijowa uczy się żyć na nowo. Wie, że to, co przeżył w Donbasie, na zawsze z nim pozostanie.

- Starali się mnie złamać, przekonać, że czarne jest białe. Nie podziałało. W Doniecku nadal są jednak nasi chłopcy. Ja się wydostałem, ale oni są tam nadal - powiedział na koniec.

Autor: pk//gak / Źródło: Radio Free Europe / Radio Liberty

Tagi:
Raporty: