Zarabiasz ponad milion dolarów rocznie? Będziesz płacił co najmniej 30 procent podatków, a nie - jak teraz - kilkanaście procent. Tak przynajmniej widzi przyszłość Barack Obama. Prezydent USA wygłosił doroczną przemowę przed połączonymi izbami Kongresu, w której zarysował swoje plany na następny rok urzędowania i podsumował rok miniony. Obama zapewnił między innymi, że sytuacja USA się poprawia, a w kwestii Iranu USA będą "zdeterminowane".
Znaczną część swojego przemówienia prezydent poświęcił tematowi, który najbardziej interesuje Amerykanów i który będzie miał największy wpływ na szansę Obamy na reelekcję: gospodarce.
USA mają się dobrze?
Zapowiedział między innymi, że będzie starał się podnieść podatki dla najbogatszych. Według niego, w ten sposób najbardziej zamożni Amerykanie mogą przyczynić się do zmniejszenia gigantycznego zadłużenia państwa. Wszystko pod szyldem - jak podkreślał Obama - "ekonomicznej sprawiedliwości".
- Możemy albo przystać na to, że kurcząca się liczba ludzi w kraju ma się naprawdę dobrze, podczas gdy coraz więcej Amerykanów ledwo daje sobie jakoś radę, albo też odbudować gospodarkę tak, żeby każdy miał sprawiedliwy udział w dobrobycie, by każdy wniósł do niego swój należny wkład i każdy grał według tych samych reguł - powiedział prezydent.
Możemy albo przystać na to, że kurcząca się liczba ludzi w kraju ma się naprawdę dobrze, podczas gdy coraz więcej Amerykanów ledwo daje sobie jakoś radę, albo też odbudować gospodarkę tak, żeby każdy miał sprawiedliwy udział w dobrobycie, by każdy wniósł do niego swój należny wkład i każdy grał według tych samych reguł. Barack Obama
Zwiększyć podatki dla bogaczy
Obama wezwał do eliminacji ulg i upustów podatkowych dla korporacji przenoszących miejsca pracy za granicę i do podwyższenia podatków dla najzamożniejszych Amerykanów. Obywatele o dochodach powyżej miliona dolarów rocznie - oświadczył - powinni płacić podatki co najmniej w wysokości 30 procent. - Musimy zmienić kodeks podatkowy, aby tacy ludzie jak ja płacili fiskusowi sprawiedliwą należność. Można to nazywać walką klasową, ale większość Amerykanów nazwie to propozycją w imię zdrowego rozsądku - powiedział.
Byłaby to - jak przypomniał Obama - praktyczna realizacja tzw. reguły Warrena Buffetta - słynnego miliardera, który alarmował, że płaci podatki niższe niż jego sekretarka. Jego dochody pochodzą bowiem z zysków kapitałowych, opodatkowanych w wysokości 15 procent.
Musimy zmienić kodeks podatkowy, aby tacy ludzie jak ja płacili fiskusowi sprawiedliwą należność. Można to nazywać walką klasową, ale większość Amerykanów nazwie to propozycją w imię zdrowego rozsądku. Barack Obama
Prezydent zaproponował też pomoc dla osób obciążonych długami zaciągniętymi na domy. Wezwał do ich refinansowania, co miałoby rozkręcić koniunkturę na rynku mieszkaniowym i ożywić popyt wewnętrzny.
"Przyślijcie mi na biurko ustawę"
Oprócz tego - dość populistycznego - przesłania, prezydent wyliczył swoje poprzednio zgłoszone inicjatywy legislacyjne zmierzające do zmniejszenia bezrobocia, blokowane przez Republikanów w Kongresie.
Przypomniał, że na uchwalenie czeka m.in. projekt ustawy o obniżeniu podatków od płac na ubezpieczenia społeczne. Wezwał do poparcia inwestycji w naprawę infrastruktury transportu i w zieloną gospodarkę. - Przyślijcie mi na biurko ustawę, a podpiszę ją następnego dnia - powtarzał jak refren po przywołaniu kolejnego projektu legislacyjnego popieranego przez Demokratów w Kongresie.
Demokraci mają większość w Senacie, ale niewystarczającą do przełamania obstrukcji (ang. filibuster), czyli blokowania ustaw przez przeciąganie debaty parlamentarnej. W Izbie Reprezentantów dominują Republikanie, którzy odrzucają niemal wszystkie ustawy zgłaszane przez Biały Dom.
Obama wyciągnął do nich rękę oświadczając, że jest gotów eliminować niepotrzebne lub przestarzałe regulacje rządowe hamujące działalność biznesu. - Zamierzam jednak zwalczać wszelką obstrukcję - ostrzegł jednocześnie prezydent.
Nowe miejsca pracy, redukcja deficytu...
Ameryka powróciła. Ktokolwiek mówi wam, że Ameryka jest w fazie zmierzchu, nie wie, o czym mówi. Barack Obama
Jednocześnie Obama zapewnił, że USA wychodzą z kryzysu finansowego i recesji, a sytuacja ekonomiczna kraju i jego obywateli jest coraz lepsza. Prezydent wskazywał m.in. na stworzenie w ciągu ostatnich 22 miesięcy miliona nowych miejsc pracy i podjęcie działań na rzecz redukcji deficytu budżetowego.
Wezwał też Kongres do uchwalenia ustawy "Dream Act", która dałaby niektórym nielegalnym imigrantom szansę legalizacji pobytu i pracy w USA. Tego rodzaju reformę imigracyjną gotowi są poprzeć niektórzy Republikanie, m.in. były kandydat na prezydenta, senator John McCain.
O Iraku, Iranie i zabójstwie bin Ladena
W orędziu o stanie państwa Obama poruszył też kolejną istotną sprawę, czyli politykę zagraniczną. Prezydent podkreślał swoje osiągnięcia: - Po raz pierwszy od dziewięciu lat nie ma Amerykanów walczących w Iraku. Po raz pierwszy od dwóch dekad Osama bin Laden nie jest już zagrożeniem - powiedział w Kongresie Obama.
Prezydent poruszył też sprawę Iranu. - Stany Zjednoczone są zdeterminowane, aby uniemożliwić Teheranowi wejście w posiadanie broni jądrowej - zapewnił Obama. - Z niczego nie zrezygnuję, aby osiągnąć ten cel - powiedział.
Na koniec orędzie nie zabrakło nuty patriotycznego pokrzepienia. - Ameryka powróciła. Ktokolwiek mówi wam, że Ameryka jest w fazie zmierzchu, nie wie, o czym mówi - oświadczył. - Dziękuję, niech Bóg was błogosławi, niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki - zakończył prezydent.
Źródło: PAP