Ewakuacja w Tiencin. W pobliżu miejsca eksplozji znaleziono kolejną żywą osobę

Aktualizacja:

50 metrów od centrum środowej eksplozji, chińscy ratownicy znaleźli w sobotę żywego 50-letniego mężczyznę. Tymczasem władze ostrzegły mieszkańców Tiencin przed "szkodliwymi substancjami" po tym, jak zmienił się kierunek wiatru w mieście. Chińska policja przekazała, że na miejscu zdarzenia doszło do wycieku cyjanku sodu, jednej z najsilniejszych znanych trucizn.

Do wybuchów doszło w strefie przemysłowej, gdzie przechowywane były toksyczne chemikalia i gazy. Eksplozje były odczuwalne w promieniu wielu kilometrów i widoczne przez satelity.

Przez trzy dni 50-letni mężczyzna ukrywał się w kontenerze znajdującym się 50 metrów od centrum eksplozji, podały chińskie media. Mężczyzna został znaleziony w sobotę. Jego stan jest stabilny, choć ma poparzone górne drogi oddechowe. W piątek znaleziono w ruinach portu żywego strażaka.

Liczba osób zabitych w wybuchach wzrosła w sobotę do 104. Wśród ofiar śmiertelnych jest 21 strażaków. Ponad 700 osób jest rannych, w tym 58 ciężko.

Potwierdzone skażenie

Policja potwierdziła, że "mniej więcej na wschód od miejsca wybuchu" jest obecny cyjanek sodu, który jest niezwykle silną trucizną. 200 miligramów wystarczy, by zabić człowieka. W temperaturze pokojowej cyjanek sodu ma postać stałą, lecz w Tiencin wciąż występują pożary, więc istnieje ryzyko, że roztopiony cyjanek sodu znajdzie się w powietrzu (rozpuszcza się w temp. 560 stopni Celsjusza). Chińska telewizja państwowa CCTV naliczyła w sobotę siedem pożarów w pobliżu miejsca zdarzenia.

Obszar w promieniu 3 kilometrów od miejsca eksplozji został ewakuowany. Liczba osób, które musiały opuścić swoje domy, wyniosła około 6300. Jedna ze szkół, do której początkowo trafili mieszkańcy, również została w sobotę ewakuowana. Władze nakazały osobom opuszczającym szkołę włożyć długie spodnie i maseczki higieniczne. Jak podają świadkowie, na których powołuje się agencja Reuters, na ulicach Tiencin nie widać paniki.

Wcześniej w sobotę, władze miejskie zapewniały, że nie ma "znaczącego" zagrożenia skażeniem.

- W tym momencie, [skażenie powietrza - red] nie zagraża znacząco tym, którzy znajdują się w pobliżu - mówił rano Bao Jingling, emerytowany inżynier środowiska z urzędu miasta. Jednocześnie kilkanaście osób, które są spokrewnione z zaginionymi na miejscu zdarzenia strażakami, próbowało wedrzeć się na konferencję prasową Jinglinga. Byli wściekli na brak informacji o losie ich bliskich. Jak twierdzą rodziny, w Tiencin zaginęło 25 strażaków.

Jeszcze wcześniej, tuż po eksplozji, władze twierdziły, że ryzyko skażenia chemikaliami w mieście było niskie z uwagi na to, że wiatr wiał w kierunku morza (Tiencin leży nad Zatoką Pohaj, połączoną z Morzem Żółtym).

Eksplozje, zniszczenia

Według państwowych mediów początek serii wybuchów nastąpił w magazynie w części portowej miasta, gdzie zapaliła się dostawa materiałów wybuchowych. Niebo nad 15-milionowym Tiencinem rozświetliły potężne kule ognia, a chwilę później ulice spowiły gęste kłęby dymu. Gruz był wyrzucany na wysokość kilkunastu metrów.

W następstwie eksplozji zatrzęsły się domy. Zniszczonych zostało ok. 10 budynków, w których mieściły się firmy logistyczne; spaliło się ponad tysiąc samochodów zaparkowanych na pobliskim parkingu.

Siła pierwszego wybuchu odpowiadała detonacji trzech ton trotylu, a druga eksplozja była równa detonacji 21 ton tego materiału - poinformował chiński ośrodek nadzoru nad trzęsieniami ziemi.

Według policji w Tiencin pierwsza eksplozja nastąpiła w kontenerach w magazynach niebezpiecznych materiałów należących do firmy Ruhai Logistics, która ma odpowiednie zezwolenia na swą działalność. Państwowe media podały, że zatrzymano szefów tego przedsiębiorstwa. Śledztwo trwa.

W akcji ratowniczej uczestniczyło około tysiąca strażaków i ponad 140 samochodów strażackich. Nie obyło się bez krytyki służb pożarniczych, które do gaszenia magazynów, w których mogły być gwałtownie reagujące substancje chemiczne, używały wody.

Bezpieczeństwo na drugim planie

W chińskich zakładach przemysłowych często nie przestrzega się norm bezpieczeństwa. Właściciele nie stosują się do obowiązujących zasad, aby zaoszczędzić, i wolą zapłacić skorumpowanym inspektorom, by w ten sposób uniknąć zbyt ostrych kontroli.

Oddalone o ok. 120 km od Pekinu Tiencin jest ważnym portem i ośrodkiem przemysłowym i jednym z najnowocześniejszych miast Chin. Według danych z 2013 roku aglomerację zamieszkuje ok. 15 mln ludzi.

Katastrofa w jednym z największych chińskich miast świadczy o nawracających kłopotach kraju w kwestii bezpieczeństwa przemysłowego.

Autor: db,fil/ja / Źródło: reuters, pap