Chińska policja oświadczyła, że za zamieszki, które wybuchły na początku lipca w stolicy Sinkiangu - Urumczi, "odpowiadają kobiety w muzułmańskich czarnych sukniach i zasłonach". Podczas zamieszek i starć między Ujgurami i Chińczykami oraz policją zginęło ok. 200 osób, a ponad 1700 zostało rannych.
Prowodyrki zamieszek, ubrane na czarno i w zasłonach, miały wydawać komendy - twierdzi milicja, powołując się na nagrania z kamer bezpieczeństwa. Jak pisze gazeta "China Daily", strój taki bardzo rzadko widuje się w Urumczi, a tak ubrane kobiety wielokrotnie w różnych miejscach zarejestrowały kamery.
Na ulicach widziano również - zdaniem milicji - młode kobiety w białych, brązowych oraz czarnych sukniach i zasłonach, wraz z młodymi mężczyznami w niebieskich t-shirtach. Kobiety miały nawoływać do przemocy i kierować mężczyznami. Jak zauważają chińskie media, niebieski jest barwą niepodległościowej flagi ujgurskiej.
Wzrosła sprzedaż długich noży
Władze podały w weekend, że uczestnicy zamieszek gromadzili wcześniej broń i planowali zsynchronizowane ataki w całym mieście. Nie wymieniono jednak nazwisk ani nie podano konkretnych dowodów.
Jak pisze "China Daily", w dniach przed zamieszkami w widoczny sposób wzrosła sprzedaż długich noży. Władze miały zawczasu informacje o proteście, ale nie spodziewały się aż takiego wybuchu przemocy.
Gubernator Sinkiangu Nur Bekri powiedział, że 5 lipca policja po oddaniu strzałów ostrzegawczych zaczęła strzelać do tłumu i zginęło 12 osób. Nie podał ich przynależności etnicznej.
Setki ofiar zamieszek
W Urumczi doszło do przemocy, gdy policja interweniowała podczas pokojowego protestu Ujgurów. Rzucano kamieniami w okna sklepów, podpalano samochody i atakowano napływowych Hanów z Chin. Dwa dni później zaczęli oni brać odwet na Ujgurach. Według władz zginęło blisko 200 osób, a ponad 1700 zostało rannych, przy czym większość zabitych to Hanowie. Ujgurzy jednak twierdzą, że o wiele więcej ich pobratymców zginęło podczas prześladowań po zamieszkach.
Władza poprawi prawo dla Sinkiangu
W Autonomicznym Regionie Sinkiang-Ujgur w północno-zachodnich Chinach, w którym ujgurski ruch niepodległościowy ma długą tradycję, władze chcą przyspieszyć wprowadzenie miejscowych przepisów antyseparatystycznych - informują media.
Szef regionalnego Stałego Komitetu Kongresu Ludowego w Sinkiangu o wywołanie zamieszek obwinia "trzy siły": ekstremizm, separatyzm i terroryzm, domowego, jak i "zagranicznego chowu" - podała agencja Xinhua.
Eligen Imibakhi powiedział też, że "palącym problemem" jest brak zrozumienia prawa przez ludność. Dodał, że władza zamierza rozprowadzać wśród pasterzy i hodowców broszury o przepisach w językach mniejszości etnicznych w regionie.
W ChRL obowiązują ogólnokrajowe prawa antysecesyjne, ale nie ma odpowiednich przepisów na poziomie regionów. Opracowywana jest ustawa, która "zapewni podstawy prawne do walki w Sinkiangu z siłami secesjonistycznymi oraz przemocą i terroryzmem" - powiedział Imibakhi.
Źródło: PAP