Chińska "bomba zegarowa" tyka. Może pokrzyżować ambitne plany Pekinu

Źródło:
"New York Times", PAP

W zeszłym roku w Chinach urodziło 12 milionów dzieci, najmniej od 1961 roku. Równocześnie w kraju tym odnotowuje się wzrost procentowego udziału osób powyżej 65. roku życia w ogólnej populacji. To kolejny dowód na zbliżający się kryzys demograficzny, który może pokrzyżować ambitne plany władz w Pekinie – ocenił dziennik "New York Times". 

Z przeprowadzonego w ubiegłym roku spisu powszechnego, którego rezultaty opublikowano we wtorek, wynika, że populacja Chin wynosi 1,41 miliarda ludzi. To około 72 miliony osób więcej, niż zanotowano w ostatnim spisie przeprowadzonym w 2010 roku. "New York Times" zwrócił jednak uwagę, że chińska populacja rośnie najwolniej od lat 60. XX wieku.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO >>>

Ning Jizhe, dyrektor narodowego instytutu statystycznego, poinformował, że w ubiegłym roku na świat przyszło w Chinach 12 milionów dzieci. To czwarty rok z rzędu, gdy najludniejszy kraj świata odnotowuje spadek narodzin oraz najniższy wskaźnik od 1961 roku, kiedy to polityka władz w Pekinie doprowadziła do klęski głodu i śmierci milionów obywateli. Wówczas na świat przyszło 11,8 miliona dzieci.

Nowe dane oznaczają, że średni roczny przyrost populacyjny wyniósł 0,53 procent w ciągu ostatniej dekady. Od 2000 do 2010 roku wskaźnik ten wynosił 0,57 procent. Zdaniem nowojorskiego dziennika, taki stan rzeczy oznacza, że w ciągu następnych kilku lat Indie mogą prześcignąć Chiny, stając się najludniejszym państwem świata.

Chińska "bomba zegarowa"

Liczby te pokazują, że Chiny stoją w obliczu kryzysu demograficznego, który może zahamować rozwój drugiej największej gospodarki świata. Kraj stoi w obliczu wyzwań związanych ze starzeniem się społeczeństwa. Osoby powyżej 65. roku życia stanowią 13,5 procent populacji, w porównaniu do 8,9 procent, które zanotowano w spisie powszechnym z 2010 roku. Z podobnym problemem borykają się także państwa rozwinięte, jednak poziom życia gospodarstw domowych w Chinach jest znacznie niższy niż na Zachodzie – zwrócił uwagę "New York Times".

"NYT" zauważył, że siłą napędową Chin przez dziesięciolecia było młode społeczeństwo, które podejmowało się ciężkiej pracy za niewielkie wynagrodzenie. Dzisiaj – odnotował dziennik – koszty pracy stale rosną, częściowo w związku z brakiem pracowników. Właściciele fabryk z Kantonu w południowej części kraju zmuszeni są do poszukiwania chętnych na ulicach miasta, inni z powodu braku rąk do pracy inwestują w rozwiązania technologiczne.

- Chiny mierzą się z wyjątkowym wyzwaniem demograficznym, które jest najpilniejsze i najpoważniejsze na całym świecie – mówił Liang Jianzhang, ekspert w dziedzinie demografii z uniwersytetu w Pekinie. – To długookresowa bomba zegarowa – ocenił.

Polityka jednego dziecka

Wyniki spisu powszechnego mogą się przyczynić do dalszego luzowania przepisów dotyczących planowania rodziny – ocenił amerykański dziennik. W 2016 roku Pekin złagodził obowiązującą od dekad politykę określaną potocznie jako "polityka jednego dziecka" i zezwolił wszystkim Chińczykom na posiadanie dwojga potomków. "NYT" dodał, że niektóre z lokalnych władz zgadzają się, by rodziny bez konsekwencji mogły mieć troje lub więcej dzieci.

Zgodnie z pierwotnymi zapowiedziami oficjalne wyniki miały zostać opublikowane na początku kwietnia. Władze nie podały konkretnego powodu opóźnień, a brytyjski dziennik "Financial Times" spekulował, że Pekin przygotowuje się do ogłoszenia pierwszego spadku liczby ludności od ponad 60 lat. Według oficjalnych wyników liczba ludności wzrosła jednak na przestrzeni lat 2010-2020 o 5,38 procent. Oznacza to również, że mimo wszystko Chiny były bliskie zrealizowania założonego w 2016 roku celu wzrostu liczby mieszkańców do około 1,42 mld w 2020 roku.

- Dostosowanie w Chinach polityki planowania urodzin przyniosło pozytywne wyniki – ocenił na konferencji prasowej Ning Jizhe. Dodał jednak, że "starzenie się społeczeństwa wciąż wywiera presję na długoterminowy zrównoważony rozwój populacji w nadchodzącym okresie".

Rosnące koszty

Spadek liczby urodzeń w Chinach jest jednak związany także z wysokimi kosztami życia w dużych miastach. Wiele par mieszkających w chińskich metropoliach opiera się presji rodziców i nie chce mieć dzieci, ponieważ cenią swoją niezależność i kariery zawodowe bardziej niż powiększenie rodziny.

Rządowy instytut badawczy ustalił, że w 2005 roku wychowanie dziecka kosztowało przeciętną chińską rodzinę 490 tys. juanów (74,8 tys. dolarów). Według lokalnych mediów do 2020 roku koszt ten wzrósł nawet do 1,99 mln juanów, a więc do poziomu czterokrotnie wyższego niż 15 lat wcześniej.

- Posiadanie dziecka to olbrzymi cios dla rozwoju kariery kobiety w moim wieku – powiedziała Reuterowi 26-letnia mieszkanka Szanghaju Annie Zhang, która pracuje w sektorze ubezpieczeń i w kwietniu ubiegłego roku wzięła ślub. - Poza tym koszty wychowania dziecka (w Szanghaju) są oburzające. Natychmiast po urodzeniu trzeba się pożegnać z wolnością – dodała.

Autorka/Autor:ft\mtom

Źródło: "New York Times", PAP