Zero symboli religijnych w całej przestrzeni publicznej - takie zmiany w prawie proponuje prawicowa kandydatka na prezydenta Francji, Marine Le Pen. To oznaczałoby rozszerzenie obecnego zakazu chodzenia w burce również na osoby, które noszą jarmułkę albo krzyżyk. Materiał "Faktów z Zagranicy" TVN24 BiS.
Marine Le Pen, liderka Frontu Narodowego, w niedzielę zapowiedziała, że jeżeli zostanie prezydentem, to wprowadzi zakaz pokazywania znaków religijnych w miejscach publicznych, czyli w środkach komunikacji miejskiej, na uczelniach, w sklepach, a nawet na ulicy. Z zakazu byłyby zwolnione tylko osoby związane z instytucjami religijnymi, czyli księża, imamowie czy rabini.
Zakaz też w miejscach pracy?
- Zastosuję prawo z 2004 roku, czyli prawo zabraniające pokazywania znaków religijnych w szkole i rozszerzę je na całą przestrzeń publiczną - zapowiedziała. - Myślę, że wszyscy Francuzi, także innego wyznania, zrozumieją, że jest to poświęcenie, które ma na celu walkę z islamem politycznym. To leży w interesie narodu - podkreśliła.
Propozycja ta wzbudziła protest organizacji protestanckich i żydowskich, które twierdzą, że przestrzeń publiczna to miejsce, w którym można i trzeba wyrażać swoje opinie, także te religijne.
To nie pierwszy raz, gdy we Francji trwa podobna dyskusja - już w 2012 roku Le Pen mówiła o zakazie noszenia ostentacyjnych znaków religijnych, a o zakazie noszenia chust na uniwersytetach mówił już premier Manuel Valls i były prezydent Nicolas Sarkozy. Ten ostatni chciałby też zakazu pokazywania symboli religijnych w miejscach pracy - dzisiaj są one dozwolone właściwie wszędzie poza szkołami i urzędami publicznymi.
"Żyjemy w jednym kraju"
Od 2011 roku w miejscach publicznych nie można natomiast nosić burki, czyli stroju zakrywającego twarz - zakaz ten popiera ponad 60 proc. Francuzów.
- Trzeba zakazać symboli religijnych, wtedy nie będzie problemów - mówi TVN24 BiS jedna z mieszkanek Paryża. - Ja jestem katoliczką i zdaję sobie sprawę, że łatwiej jest mi schować krzyż niż muzułmance jej chustę, ale żyjemy w jednym kraju i wszyscy musimy zachowywać się tak samo - podkreśla.
Laicyzm, czyli rozdział religii od państwa, to jedna z podstaw republiki francuskiej, zapisana w konstytucji na mocy prawa sprzed 110 lat. Aż 80 proc. Francuzów traktuje tę zasadę jako dobro podstawowe i skrupulatnie go przestrzega. Osoby noszące symbole religijne mają we Francji aż o połowę mniejsze szanse na znalezienie pracy.
Więcej materiałów na stronie "Faktów z zagranicy" TVN24 BiS.
Autor: mm\mtom / Źródło: TVN24 BiS