Chcą wracać do Castro. W Hiszpanii aż tak źle?


W 2010 i 2011 niemal tysiąc kubańskich opozycjonistów wraz z rodzinami zostało przymusowo wydalonych do Hiszpanii. Tylko w ten sposób dyktatura Castro chciała wypuścić ich z więzień. Gdy dysydenci przybywali do Hiszpanii, myśleli że trafili do "krainy mlekiem i miodem płynącej". Teraz niektórzy przyznają, że woleli by już zostać w więzieniu reżimu. Wszystkiemu winny kryzys i oszczędności budżetowe.

Oficjalnie politycy hiszpańscy i europejscy zapewniają, że Hiszpania przeżywa kryzys, ale daje sobie radę. Jednak w kraju panuje wysokie ponad 20-procentowe bezrobocie, oprocentowanie rządowych obligacji wzrosło do niezwykle wysokiego poziomu 7 procent, a rząd planuje obciąć wydatki budżetu o 37 miliardów euro w skali roku.

Uszczęśliwieni na siłę

Ostre oszczędności i kryzys odbijają się na życiu wielu mieszkańców Hiszpanii, w tym uchodźców politycznych z Kuby. W latach 2010 i 2011 ówczesny rząd socjalistyczny premiera Jose Luisa Zapatero, wynegocjował z kubańską dyktaturą zwolnienie z więzień 115 dysydentów. Wraz z 647 członkami rodzin musieli jednak opuścić Kubę. Tym sposobem niemal tysiąc kubańskich opozycjonistów trafiło do Hiszpanii.

Uwolnienie i wydalenie Kubańczyków było określane przez rząd Zapatero jako wielki sukces dyplomatyczny, a uchodźcy zostali otoczeni opieką socjalną. Utworzono specjalny program, który przez 1,5 roku wspierał każdą dysydencką rodzinę sumą około tysiąca euro miesięcznie. Jednak w styczniu przedłużenie działania funduszu zostało zablokowane w ramach cięć budżetowych.

Lepsze więzienie niż bieda

- Ci ludzie, którzy przybywali do Hiszpanii myśląc, że to kraj mlekiem i miodem płynący, dzisiaj muszą żebrać na ulicach o drobne - mówi Juan Antonio Bermudez, jeden z rzeczników stowarzyszenia uchodźców. Wobec bardzo wysokiego bezrobocia większości Kubańczyków nie udało się znaleźć pracy i żyli z pomocy. Teraz znaleźli się w ciężkiej sytuacji. W specjalnej depeszy przekazanej mediom ich stowarzyszenie wezwało władze innych krajów UE, aby zezwoliły im przenieść się poza Hiszpanię.

- Nie prosiliśmy o możliwość przyjechania tutaj. Nie wiedzieliśmy nic o kryzysie. Rozumiemy, że są miliony ludzi bez pracy, ale muszą jakoś nam pomóc - mówi Osbel Valle Hernandez. Niektórzy Kubańczycy wręcz twierdzą, że woleliby zostać w więzieniach kubańskiego reżimu. - Co nam przyszło z uwolnienia, jeśli nie mamy jak żyć? Gdybym wiedział wcześniej jak to będzie, wolałbym zostać w więzieniu i walczyć za mój naród i rodzinę. Tak przynajmniej oni mieliby dom - mówi inny opozycjonista Oswaldo Gonzalez Montesinos.

Źródło: euobserver.com