Cameron na "drodze do piekła"? Na Wyspach startuje kampania wyborcza

Na wyborczym plakacie torysów napisano, że za rządów Camerona 1,75 mln ludzi znalazło zatrudnienie, powstało 760 tys. firm, a deficyt finansów publicznych zmniejszył się o połowęConservative Party

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron i jego minister finansów rozpoczęli kampanię wyborczą, publikując plakat nawołujący do kontynuacji obranego kursu w polityce gospodarczej. Wybory najważniejsze od lat, o wyniku trudnym do przewidzenia, oczekiwane są 7 maja.

Plakat przedstawiający Camerona na tle pagórkowatego krajobrazu, którego centralnym elementem jest pusta, asfaltowa szosa, niemal natychmiast został sparodiowany przez internautów. Rzecznik partii Liberalni Demokraci nazwał go "ilustracją drogi do piekła".

Zdobywanie wyborców

Innym elementem kampanii poprzedzającej wybory były wizyty Camerona i ministra finansów George'a Osborne’a w okręgach wyborczych reprezentowanych przez liberałów. Jest to podyktowane dążeniem torysów do przeciągnięcia na swoją stronę wyborców liberałów - koalicyjnego partnera premierowskiej Partii Konserwatywnej.

Liberałowie mają 59 posłów w Izbie Gmin, ale stracili na popularności, firmując niepopularne posunięcia w koalicji z torysami, i zapewne nie zdołają powtórzyć wyborczego sukcesu z 2010 r. W ocenie niektórych komentatorów spory odłam konserwatywnych wyborców nigdy nie pogodził się z tym, że ich partia była zmuszona do koalicji, co wiązało jej ręce, choćby w sprawach polityki wobec UE.

Na wyborczym plakacie torysów napisano, że za rządów Camerona 1,75 mln ludzi znalazło zatrudnienie, powstało 760 tys. firm, a deficyt finansów publicznych zmniejszył się o połowę. Tym samym plakat sugeruje wyborcom, że gospodarka jest w dobrych rękach, a kontynuowanie obranego kursu umocni ją jeszcze bardziej.

Odwracanie uwagi

Skoncentrowanie kampanii wyborczej torysów na tym temacie ma w intencji partyjnych strategów odwrócić uwagę od migracji, która jest głównym wątkiem poruszanym przez antyunijną Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), grożącej odciągnięciem części konserwatywnego elektoratu. Sondaże opinii sugerują, że w sprawach gospodarczych wyborcy są bardziej przekonani do konserwatystów niż opozycyjnej Partii Pracy.

Nie ma jednak pewności, czy taktyka akcentowania poprawy sytuacji gospodarczej przełoży się na głosy wyborców oddane na torysów. Spora część brytyjskiej opinii publicznej nie jest przekonana co do ożywienia gospodarczego. Nawet życzliwy torysom tygodnik "Spectator" oskarżył kierownictwo partyjne o selektywne podejście do danych makroekonomicznych.

Według stosowanej w Wielkiej Brytanii miary deficytu – tzw. pożyczek sektora publicznego netto - deficyt zmniejszył się wprawdzie w proporcji do PKB (z ok. 10 proc. w szczytowym okresie bankowego kryzysu do 5 proc. obecnie), jednak w liczbach bezwzględnych obniżył się o ok. 1/3 - ze 153 mld funtów w roku finansowym 2009/2010 do 91 mld funtów w obecnym roku kończącym się w marcu 2015 r.

Brytyjczycy się zadłużają

Komentator BBC Robert Peston zauważył, że brytyjskie saldo obrotów bieżących od 15 miesięcy jest powyżej 5 proc. PKB, co jak dotąd nigdy się nie zdarzyło i oznacza, że kraj żyje ponad stan. Z wyliczeń McKinsey Global Institute wynika, że łączne zadłużenie kraju - uwzględniające dług rządowy, korporacyjny, hipoteczny i konsumpcyjny - sięga zawrotnego poziomu 500 proc. PKB, co jest drugim najgorszym wynikiem w grupie państw G7, po Japonii.

Centrala związkowa GMB wyliczyła ostatnio, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca brytyjski PKB jest wciąż o 3 proc. poniżej poziomu sprzed bankowego krachu, a płace o 13 proc. niższe. Nowe miejsca pracy nie dają poczucia bezpieczeństwa i są nisko płatne – stwierdziła GMB w komunikacie.

Z kolei ośrodek badawczy Institute for Fiscal Studies ocenił, że realizacja rządowych planów fiskalnej konsolidacji wymagać będzie nowych cięć wydatków publicznych, których wartość ocenia się na 55 mld funtów.

Ważne wybory

Obecne wybory uważane są za ważne, ponieważ wytyczą kierunek polityki gospodarczej na wiele lat; w szczególności dotyczy to roli rządu w gospodarce, modelu systemu świadczeń socjalnych i sektora publicznego.

O ile torysi chcą "odchudzić państwo", obcinając wydatki, o tyle laburzyści sądzą, że służby publiczne zostały "obcięte do kości" i są niedoinwestowane. Konserwatyści ostrzegają, że dojście laburzystów do władzy oznacza zwyżkę podatków i jest ryzykiem dla ożywienia w gospodarce.

Wynik wyborów rzadko kiedy jest równie trudny do przewidzenia ze względu na wzrost znaczenia mniejszych partii: UKIP, szkockich nacjonalistów (SNP) oraz Zielonych. Wielu komentatorów sądzi, że żadna z partii nie uzyska bezwzględnej większości.

Budżet wyborczy torysów jest trzy razy większy niż laburzystów. Wymusza to na Partii Pracy mobilizację aktywistów niskiego szczebla i przekonywanie wyborców w osobistym kontakcie na argumenty.

Autor: ToL//rzw / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Conservative Party

Tagi:
Raporty: