Amerykanie od początku twierdzili, że północkoreańska misja kosmiczna zakończyła się klęską. Teraz ich wersję potwierdzają Rosjanie. Wygląda na to, że Phenian poniósł sromotną klęskę, do której się nie przyznaje.
- Nasz system kontrolny przestrzeni nie wykazał umieszczenia na orbicie północnokoreańskiego satelity. Według naszych informacji, jego tam po prostu nie ma - cytuje AFP za agencją Interfax wysoko postawionego funkcjonariusza rosyjskiego sztabu generalnego.
Podobnie twierdzą eksperci z USA i Korei Południowej, według których na orbitę nie trafił żaden północnokoreański satelita, gdyż niosąca go rakieta Taepodong-2 w całości spadła do oceanu.
Phenian nic sobie z tego nie robi i twierdzi, że rakieta nie tylko doleciała w kosmos, ale satelita zaczął działać. "Przesyła na Ziemię melodie nieśmiertelnych rewolucyjnych pieśni chwalących Kim Dzon Ila".
Zaniepokojenie na Zachodzie
Wystrzelenie rakiety, mimo fiaska misji, zaniepokoiło Zachód. Użyta rakieta dalekiego zasięgu Taepodong-2 służy bowiem zarówno do wprowadzania satelitów na orbitę, jak i do przenoszenia nuklearnych głowic bojowych.
NATO potępiło wystrzelenie rakiety jako "wysoce prowokacyjne". We wspólnej deklaracji ogłoszonej na zakończenie szczytu w Pradze UE i USA podkreśliły, że "rozwijanie potencjału rakiet balistycznych przez Koreę Płn., niezależnie od zadeklarowanego celu tego przedsięwzięcia, zmierza do uzyskania przez nią zdolności zagrażania innym krajom".
Wezwano Phenian do "wypełniania zobowiązań dotyczących porzucenia programu zbrojeń nuklearnych" i do "przestrzegania uznanych norm w stosunkach międzynarodowych".
Źródło: PAP, CNN