- Wynik referendum nie może stanowić podstawy do ogłoszenia niepodległości - powiedziała w poniedziałek burmistrz Barcelony Ada Cola, wzywając jednocześnie Madryt do wycofania wojsk z regionu.
Na początku października rząd w Madrycie wysłał do Katalonii dodatkowe siły wojskowe, które wciąż tam pozostają. Colau chce, by posiłki wojskowe i policyjne zostały wycofane z regionu.
Wezwania do obu stron
Wpływowa burmistrz Barcelony zaapelowała do stron konfliktu, by unikały dalszej eskalacji napięć, aby można było rozwiązać "najpoważniejszy kryzys (...) od przywrócenia demokracji w Hiszpanii".
Colau domaga się, by premier Katalonii Carles Puigdemont zrezygnował z planu ogłoszenie secesji regionu, co szef tamtejszego rządu ma zamiar zrobić we wtorek, w lokalnym parlamencie.
Zdaniem Colau winę za eskalację napięć ponosi przede wszystkim Madryt.
Wcześniej w poniedziałek hiszpańskie media podały, że rząd premiera Mariano Rajoya ma plan zastosowania siły i uruchomi go wkrótce po ewentualnym ogłoszeniu przez władze Katalonii niepodległości regionu.
Najważniejszy "dialog i mediacja"
Komentatorzy uważają, że wraz z deklaracją niepodległości Katalonii Madryt uruchomi artykuł 155. hiszpańskiej konstytucji, który przewiduje tzw. siłowe wykonanie obowiązków.
Burmistrz Barcelony uważa, że sięgnięcie przez rząd centralny po specjalne uprawnienia konstytucyjne utrudni "podjęcie dialogu i mediacji".
We wrześniu Trybunał Konstytucyjny Hiszpanii zawiesił ustawę o referendum przyjętą przez kataloński parlament. Pomimo tego rząd Puigdemonta zorganizował plebiscyt, w którym wzięło udział tylko około 43 proc. uprawnionych do głosowania mieszkańców Katalonii. Ponad 90 proc. uczestników referendum opowiedziało się za niepodległością regionu.
W sobotę i niedzielę setki tysięcy ludzi manifestowało na ulicach hiszpańskich miast przeciwko planom secesji Katalonii. Zorganizowano też wiece poparcia dla dialogu pomiędzy rządami Rajoya i Puigdemonta.
Autor: adso / Źródło: PAP