Minister obrony Wielkiej Brytanii zapewniał w parlamencie, że żołnierze wysłani na Ukrainę na pewno nie będą robić nic innego poza szkoleniem Ukraińców. Przepytywany przez parlamentarzystów Michael Fallon podkreślał, że zadania misji są „ściśle zdefiniowane” i w żadnym wypadku wojskowi „przypadkiem” nie zawędrują na front.
Minister obrony znalazł się w ogniu pytań posłów, którzy chcieli wiedzieć, co dokładnie ma robić 75 doradców wojskowych, którzy w marcu mają wyruszyć na Ukrainę w celu szkolenia ukraińskiego wojska. Część wyrażała obawy, że jest to furtka do skrytego i stopniowego rozszerzania ich zadań (ang. mission creep - czyli pełzające rozszerzanie zadań), co ostatecznie doprowadzi do wzięcia przez nich udziału w walkach.
Fallon zapewniał, że będzie to tylko i wyłącznie misja szkoleniowa ze „ściśle zdefiniowanymi” zadaniami. - Nie wysyłamy oddziałów bojowych na Ukrainę i nie zrobimy tego w przyszłości - podkreślał minister. - Zapewniamy jedynie wsparcie, o które prosił rząd Ukrainy, w celu wzmocnienia potencjału ukraińskich sił zbrojnych i zredukowania strat ponoszonych przez nie w walkach - dodał.
Misja szkoleniowa została zapowiedziana przez premiera Davida Camerona we wtorek. Oznajmił on, że nie można stać bezczynnie wobec działań Rosji i trzeba im aktywnie przeciwdziałać. Czynił przy tym aluzję do polityki appeasementu, którą prowadziły władze Wielkiej Brytanii wobec III Rzeszy przed II wojną światową.
Zgodnie z deklaracjami Brytyjczyków, 75 żołnierzy ma pojechać na Ukrainę w połowie marca. Trafią do centrów szkoleniowych ukraińskiego wojska na zachodzie kraju. Będą tam pomagać w szkoleniu żołnierzy sił zbrojnych Ukrainy. Podobną misję zapowiedział w środę polski MON, a wcześniej Pentagon. Pomoc w szkoleniu jest odpowiedzią na zapotrzebowanie Ukraińców, którzy bardzo potrzebują podnieść poziom umiejętności swoich szeregowych żołnierzy i podoficerów.
Autor: mk/ja/kwoj / Źródło: Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: UK Ministry of Defence | Ian Andrews