Dym z pożarów w Kanadzie dotarł do Polski

Pożary w kanadyjskich prowincjach Manitoba i Saskatchewan doprowadziły do ewakuacji kilkunastu tysięcy osób. Żywioł określany jest mianem bezprecedensowego.

Jak mówił w programie "Wstajesz i weekend" na antenie TVN24 prezenter tvnmeteo.pl Tomasz Wasilewski, dym z kanadyjskich pożarów pokonał Atlantyk i dotarł do Polski, co widać na zdjęciu satelitarnym jako szarą, zmętnioną strefę.

- Chmury widać na przykład po lewej stronie i u dołu na zdjęciu satelitarnym, na północy i na wschodzie Polski. To, co jest zaznaczone żółtymi strzałkami, to co właśnie tworzy taką jakby mgłę, chociaż mgła to nie jest. To dym, który pochodzi z pożarów w Kanadzie, w środkowej części tego kraju. Pokonał tysiące kilometrów przez północny Atlantyk i dostał się do Europy - tłumaczył prezenter. - Skala tych pożarów jest ogromna i to, co powodują one w atmosferze, jest także widoczne w Europie i w naszym kraju - dodał.

Dym z pożarów dotarł także do środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, gdzie wydano alarmy przed pogorszoną jakością powietrza.

W sobotę wieczorem w Kanadzie notowano 188 aktywnych pożarów - wynika z danych Canadian Interagency Forest Fire Centre, służby monitorującej te zjawiska.

Jak przekazał w sobotę na konferencji prasowej Scott Moe, premier prowincji Saskatchewan, trwająca gorąca i sucha pogoda sprawia, że pożary zwiększają swój zasięg i zagrażają kolejnym społecznościom tego regionu. Obecnie ewakuowano tam osiem tysięcy mieszkańców, ale liczba ta może wzrosnąć nawet do 10 tysięcy.

- Następne cztery do siedmiu dni będą absolutnie krytyczne - przekazał Moe. Pomocne w opanowaniu sytuacji byłyby opady deszczu, których w prognozach na razie nie widać.