Bliscy żołnierzy, którzy zginęli dwa lata temu w krwawej bitwie między ukraińskimi siłami rządowymi a wojskami rosyjskimi i oddziałami separatystów prorosyjskich pod Iłowajskiem, domagali się od władz wyjaśnienia przyczyn i ustalenia winnych tej tragedii.
Grupa bliskich protestowała w tej sprawie w poniedziałek przed siedzibą Prokuratury Generalnej w Kijowie. Tego dnia, w drugą rocznicę walk pod Iłowajskiem, za poległych modlono się na placu przed Soborem Św. Michała Archanioła w centrum stolicy.
Pod koniec sierpnia 2014 roku oddziały ukraińskie zostały otoczone w okolicach Iłowajska, na wschód od Doniecka, przez przeważające siły separatystów i wojska Federacji Rosyjskiej. Około 500 żołnierzy zostało rannych, a 180 uznano za zaginionych.
W zeszłym roku naczelny prokurator wojskowy Ukrainy Anatolij Matios informował, że w tzw. kotle iłowajskim zginęło ponad 360 żołnierzy sił rządowych.
Raport wskazał zaniedbania
Specjalna komisja śledcza parlamentu Ukrainy, która badała przyczyny tragedii, oświadczyła, że do tragedii oddziałów rządowych w kotle iłowajskim doprowadziły "fundamentalne problemy z organizacją obrony państwa", nieodpowiednie działania ówczesnego ministra obrony Wałerija Hełeteja i szefa sztabu generalnego Wiktora Mużenki oraz fakt, że w kraju nie wprowadzono stanu wojennego.
Z raportu komisji śledczej wynikało, że w Iłowajsku doszło do szeregu zaniedbań. Nie wykonywano przepisów ustawy o obronności i nie ogłoszono stanu wojennego, nie powołano jednego centrum dowodzenia obroną państwa, a w wyniku tego "nie wprowadzono w życie strategicznego planu użycia sił zbrojnych i innych formacji obronnych w celu odparcia agresji militarnej przeciwko Ukrainie".
Konflikt z separatystami prorosyjskimi na wschodzie Ukrainy trwa od wiosny 2014 roku. Dotychczas zginęło w nim ponad 9,5 tys. osób.
Autor: dln/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Semen Semenczenko/Facebook