"Błędy operatora", "błędy systemowe". Tak inwigilowała NSA

Siedziba NSA w Fort Meadensa.gov

Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) łamała zasady prywatności i przekraczała swe uprawnienia tysiące razy każdego roku, od kiedy w 2008 roku otrzymała dodatkowe pełnomocnictwa - pisze "Washington Post", powołując się na dokumenty uzyskane od Edwarda Snowdena.

Według piątkowego wydania gazety w wyniku tych działań obywatele USA i cudzoziemcy byli poddawani bezprawnemu nadzorowi elektronicznemu.

Dokumenty prawdy

Waszyngtoński dziennik opublikował na swojej stronie internetowej wybór dokumentów, przekazanych przez dawnego współpracownika amerykańskich służb specjalnych, który w czerwcu uciekł z USA po ujawnieniu "WP" i brytyjskiemu dziennikowi "Guardian" dokumentów szczegółowo opisujących funkcjonowanie programów inwigilacji elektronicznej stosowanych przez NSA. Snowden został za to oskarżony o szpiegostwo przez władze USA; dostał tymczasowy azyl w Rosji.

Dokumenty przekazane przez Snowdena zawierają bardziej szczegółowy opis działalności NSA niż raporty przesyłane członkom Kongresu USA czy wysokiej rangi urzędnikom ministerstwa sprawiedliwości.

Jak łamali prawo

Z jednego z dokumentów, cytowanych przez waszyngtoński dziennik, wynika, że w raportach adresowanych do ministerstwa sprawiedliwości i szefa wywiadu NSA nakazała swoim pracownikom zamienianie niektórych szczegółów na bardziej ogólne terminy.

W 2008 roku przechwycona została "duża liczba" rozmów telefonicznych z Waszyngtonu, po tym jak z powodu błędnego zaprogramowania zapytania szpiegowane były rozmowy z numeru kierunkowego "202", który przypisany jest amerykańskiej stolicy, choć wyszukiwane miały być rozmowy z numeru "20", czyli kierunkowego do Egiptu. NSA zdecydowała, że nie musi informować o tym przypadku.

Według "Washington Post" do "najpoważniejszego pogwałcenia prawa" przez NSA doszło w 2011 roku. Chodzi o przekierowanie dużej ilości międzynarodowych danych przechodzących przez światłowody w USA do tzw. przechowalni, gdzie materiał miał oczekiwać na przetworzenie i selekcję. Podczas tej operacji zebrano i zmagazynowano amerykańskie i zagraniczne e-maile.

Amerykański sąd FISC (Foreign Intelligence Surveillance Court), który ma za zadanie nadzorowanie zagranicznego wywiadu i udziela niezbędnej zgody NSA na podejmowane przez nią działania, dowiedział się o tej nowej metodzie zbierania danych kilka miesięcy po wprowadzeniu jej w życie, po czym uznał ją za niezgodną z konstytucją.

"Błędy operatora", "błędy systemowe"

"WP" pisze też o wewnętrznej kontroli w NSA z maja 2012 roku, z której wynika, że w ciągu 12 miesięcy doszło do 2776 przypadków nieautoryzowanego gromadzenia, przetrzymywania lub dystrybucji danych. Nie jest jasne, ile osób padło tego ofiarą.

Według kontrolerów liczba przypadków wzrosła w pierwszym kwartale 2012 roku, gdy z powodu chińskiego Nowego Roku Stany Zjednoczone odwiedzało wielu Chińczyków, będących na celowników NSA.

Większość przypadków w pierwszym kwartale 2012 roku miała miejsce z powodu "błędów operatora" związanych z nieprzestrzeganiem procedur, niewystarczającymi informacjami lub zbyt dużą ilością pracy. Powodem innych przypadków nieautoryzowanego gromadzenia danych były "błędy systemowe". Niektóre dane były przechwytywane, gdy zagraniczne cele wjeżdżały na teren USA, choć możliwości szpiegowania ich w Stanach Zjednoczonych są prawnie ograniczone. System nie odnotowywał jednak tego, że cel przekroczył amerykańską granicę.

Czasami przypadkowo ofiarą NSA padały cele, które uważane były za obcokrajowców, ale po dokładniejszym śledztwie okazywały się być Amerykanami.

Autor: //gak / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: nsa.gov

Raporty: