"Stali z bronią. Kiedy sprawdzali nas i nasze bagaże, aresztowali dziennikarza". Relacje pasażerów

Źródło:
PAP, Reuters

Wszystkich nas sprawdzali. Stali przed nami z bronią. W tym samym czasie, kiedy sprawdzali nas i nasze bagaże, aresztowali dziennikarza - mówił jeden z pasażerów samolotu lecącego w niedzielę z Aten do Wilna. Maszyna została jednak zmuszona do lądowania w Mińsku, gdzie zatrzymano obecnego na pokładzie białoruskiego opozycjonistę Ramana Pratasiewicza. "Psy wszystko obwąchały. Tego chłopca wzięli na bok i wytrząsnęli jego rzeczy. Zapytaliśmy go, co się dzieje. Powiedział, kim jest i dodał: 'Tutaj czeka mnie kara śmierci'" - wspominał inny podróżny.

Samolot linii Ryanair, który leciał z Aten do Wilna, został zmuszony w niedzielę po południu do awaryjnego lądowania w Mińsku. Białoruś poderwała do jego eskorty wojskowy myśliwiec MiG-29, a miało się tak stać na rozkaz Alaksandra Łukaszenki. Jednym z pasażerów był opozycyjny aktywista i bloger na emigracji Raman Pratasiewicz, który został zatrzymany w stolicy Białorusi.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Przewoźnik poinformował później, że samolot ostatecznie wylądował w stolicy Litwy o godz. 21.25 czasu lokalnego (godz. 20.25 w Polsce). Lot miał ośmiogodzinne opóźnienie. Oprócz Pratasiewicza na pokładzie nie było także jego dziewczyny i – według opozycjonisty Pawła Łatuszki – jeszcze czterech innych osób. Na wileńskim lotnisku pojawiła się premier Litwy.

"W tym samym czasie, kiedy sprawdzali nas i nasze bagaże, aresztowali dziennikarza"

Pasażerowie, który dotarli do Wilna, opowiedzieli o swoich wrażeniach z lotu. Jeden z podróżnych, pytany, o to, co działo się w białoruskiej stolicy, powiedział, że "na pokład weszli funkcjonariuszy OMON-u i go (Pratasiewicza - red.) aresztowali". Potwierdził, że używali wobec opozycjonisty siły fizycznej i mieli przy sobie broń.

- Wszystkich nas sprawdzali. Stali przed nami z bronią - wspominał. - Nie wiedzieliśmy, co robić, bo w tym samym czasie, kiedy sprawdzali nas i nasze bagaże, aresztowali dziennikarza - dodał.

Inny pasażer mówił, że wszyscy czuli się "naprawdę zmęczeni". - Byliśmy w samolocie osiem godzin. Nie dostaliśmy żadnych informacji, co się stało. Tylko sprawdzaliśmy to w internecie - dodał.

"Raman nagle wstał, wziął torbę, próbował komputer i telefon przekazać swojej dziewczynie"

Mantos, obywatel Litwy, którego cytuje portal Onliner.by, opowiadał: "Pilot ostro zmienił kurs. Powiedział, że potem wyjaśni, ale nie zrobił tego. Podczas lądowania widzieliśmy samochody straży pożarnej, policjantów (milicjantów - red.) i tak dalej. Przyjechało bardzo dużo ludzi. Nie było jasne, czego chcą" - mówił.

"Siedziałem z tyłu. Raman nagle wstał, wziął torbę, próbował komputer i telefon przekazać swojej dziewczynie. Zaczął krzyczeć do dziewczyny obok, że nie możemy wylądować w Mińsku" – kontynuował.

"Powiedział, kim jest i dodał: 'Tutaj czeka mnie kara śmierci'"

Onliner.by przytoczył również relację innego z pasażerów. Według niego Pratasiewicz miał powiedzieć, że grozi mu kara śmierci.

"Psy wszystko obwąchały. Tego chłopca wzięli na bok i wytrząsnęli jego rzeczy. Zapytaliśmy go, co się dzieje. Powiedział, kim jest i dodał: 'Tutaj czeka mnie kara śmierci'. Był już spokojniejszy, ale się trząsł" – wspominał pasażer lotu.

Samolot relacji Ateny-Wilno linii Ryanair został zmuszony do lądowania w Mińsku z powodu rzekomego ładunku wybuchowego na pokładzie. Władze Białorusi potwierdziły, że poderwały myśliwiec MiG-29 do pasażerskiej maszyny.

Autorka/Autor:akr//rzw

Źródło: PAP, Reuters