Putin jest jedyną siłą, z którą dzisiaj Alaksandr Łukaszenka jest zmuszony się liczyć - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Andrzej Poczobut ze Związku Polaków na Białorusi. Jego zdaniem, poniedziałkowe spotkanie Putin - Łukaszenka będzie wyglądało "bez wątpienia jak spotkanie na dywaniku". - Łukaszenka przed spotkaniem z Putinem chciał zademonstrować, że kontroluje białoruskie ulice i to się jemu nie udało. Uważał, że nakręcając przemoc, osiągnie zamierzony cel. Tego celu osiągnąć nie dał rady - dodał.
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka przyleciał w poniedziałek rano do Soczi, rosyjskiego kurortu nad Morzem Czarnym, gdzie spotka się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekonywał w piątek, że jest to wizyta robocza i w jej trakcie nie jest planowane podpisanie dwustronnych dokumentów.
"Spotkanie na dywaniku"
Andrzej Poczobut ze Związku Polaków na Białorusi powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, iż "Alaksandr Łukaszenka zawdzięcza Putinowi to, że przetrwał najtrudniejsze chwile kryzysu". - Chodzi mi o sytuację, kiedy reżimowe media białoruskie ogłosiły strajk i kiedy skierowano na Białoruś grupę dziennikarzy i techników RT [państwowa telewizja rosyjska, niegdyś Russia Today - red.] - mówił.
- Putin jest jedyną siłą, z którą dzisiaj Alaksandr Łukaszenka jest zmuszony się liczyć. Oczywiście, że to będzie wyglądało bez wątpienia jak spotkanie na dywaniku. Jednak Łukaszenka uważa, że też ma jeszcze w zanadrzu argumenty dla Putina, żeby przekonać jego o tym, że on, Alaksandr Łukaszenka jest jeszcze Rosji potrzebny - ocenił Poczobut.
Niedziela jest 36. dniem protestów przeciwników prezydenta Alaksandra Łukaszenki na Białorusi. W Mińsku i innych miastach odbył się opozycyjny Marsz Bohaterów.
Białoruskie MSW podało, że w różnych dzielnicach stolicy zatrzymano 250 osób. Wśród nich jest dziennikarz telewizji Biełsat Arciom Lawa. Według relacji miejscowych mediów, milicjanci brutalnie rozpędzali protestujących, a mieszkańcy otwierali klatki schodowe, by demonstranci mogli się w nich schronić.
"Łukaszenka uważał, że nakręcając przemoc, osiągnie zamierzony cel. Tego celu osiągnąć nie dał rady"
- Protesty mówią o tym, że skala determinacji Białorusinów ciągle jest bardzo duża. Co więcej, spadek liczby uczestników protestów się zatrzymał - zaznaczył. Dodał, że "funkcjonariusze OMON-u, funkcjonariusze MSW, stosowali przemoc, bili kobiety i było takie wrażenie, że za chwilę Białoruś może się znaleźć znowu w tej sytuacji, w której była 9, 10, 11 sierpnia".
- To wszystko miało jeden cel. Przed spotkaniem z Putinem Łukaszenka chciał zademonstrować, że kontroluje białoruskie ulice i to jemu się nie udało. Alaksandr Łukaszenka uważał, że nakręcając przemoc, osiągnie zamierzony cel. Tego celu osiągnąć nie dał rady - skomentował.
Zdaniem Pocozbuta, "sytuacja na Białorusi teraz wygląda na pat". Z jednej strony Alaksandr Łukaszenka rządzi i ulica pokojowymi protestami nie jest w stanie jego obalić. Z drugiej strony Łukaszenka nie jest w stanie zapanować nad ulicą. Trwa mocowanie się dwóch sił teraz - mówił.
"Putin zdał sobie sprawę, że era Łukaszenki się kończy"
Poczobut ocenił, że "Alaksandr Łukaszenka zostanie zmuszony do zawarcia jakiegoś kompromisu, będzie musiał pójść na ustępstwo". - Zwłaszcza że jego jedyna siła zagraniczna i bardzo wpływowa na Białorusi – Rosja też deklaruje potrzebę kompromisu, też deklaruje potrzebę między innymi zmian w konstytucji i dialogu ze społeczeństwem - zauważył.
- Putin jakiś czas temu zdał sobie sprawę, że era Łukaszenki się kończy i dlatego szuka oparcia w innych podmiotach - skomentował.
Zaznaczył, że "to jest największy kryzys w historii rządów Łukaszenki". - Ja bym nie spieszył się z tym, żeby przekreślać Łukaszenkę jako polityka. Moim zdaniem obecna sytuacja nie świadczy o tym, że Łukaszenka straci w krótkiej perspektywie władzę, ale jest oczywiste, że nie jest w stanie wygrać żadnych wyborów, jest dużym obciążeniem dla wewnętrznego aparatu, jak i dla Rosji. Myślę, że zbliżamy się do końca jego kariery - podsumował.
Źródło: TVN24