Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zaproponował w piątek Zachodowi, by zamknąć kartę dotychczasowej historii stosunków i rozpocząć je na nowo - od czystej karty. Mówił o tym na ceremonii swego zaprzysiężenia na piątą kadencję. Dodał też, że "jest gotów służyć" narodowi białoruskiemu "do ostatnich dni".
- Nie ma żadnych przeszkód, aby przewrócić karty przeszłości i rozpocząć nową historię stosunków od czystej stronicy. Jesteśmy do tego gotowi i liczymy na taką samą gotowość naszych zachodnich partnerów – oświadczył prezydent.
"Pokój i porządek są najważniejsze!"
Z zadowoleniem stwierdził, że w ostatnim czasie dały się zauważyć pozytywne perspektywy w stosunkach. Jego zdaniem jedność i otwartość białoruskiego narodu, a także klarowność kursu obranego przez kierownictwo kraju skłoniły Zachód do spojrzenia na Białoruś od innej strony. - Zobaczył on w nas rzetelnego partnera. Jesteśmy zadowoleni z ruchu w tym kierunku – zadeklarował.
Podkreślił, że Białoruś jest kochającym pokój i życzliwym krajem bez jakichkolwiek fantastycznych ambicji. - Mamy jedno pragnienie, jest ono proste i zrozumiałe: budować spokojne i szczęśliwe życie w swoim domu we współpracy i przyjaźni ze wszystkimi sąsiadami – zapewnił.
Za najwyższą wartość uznał pokój i porządek na białoruskiej ziemi. - Jeśli jest nieporządek, konflikt, wojna – nie potrzeba ani chleba, ani odzieży, ani pensji, ani przedsiębiorstw, ani reform. Dlatego pokój i porządek są najważniejsze! – oświadczył.
"Bogate plony" dla Europy
Zapewnił, że Białoruś będzie ze wszystkich sił sprzyjać wzrostowi wzajemnego zrozumienia i współpracy na kontynencie europejskim. - W tym widzę jedno ze swoich najważniejszych zadań na stanowisku prezydenta. Jeśli wytyczony cel zostanie osiągnięty, przyniesie to bogate plony zarówno Białorusi, jak i naszym sąsiadom i innym państwom – ocenił.
Ostrzegł, że konfrontacja między Wschodem i Zachodem prowadzi tylko do dalszej eskalacji konfliktów, katastrof humanitarnych i gwałtownego spadku poziomu życia ludzi, czego przykładem jest Ukraina. - Ktoś tam widzi swoje życiowe interesy, a cierpi już nawet nie naród Ukrainy, ale ci, którzy nie zdołali wyjechać z Donbasu – zaznaczył.
- Jak się komuś chce postrzelać, to niech wychodzi na puste pole i tam wali do siebie nawzajem, ale niech nie dręczy ludzi, którzy chcą spokojnie żyć – powiedział.
Zapewnił przy tym, że dopóki pozostanie u władzy, nie będzie dopuszczać do rozwarstwienia społeczeństwa na oligarchów i pozostałych, bo sam wie, "co to głód".
- Idąc szlakiem pozbawionym hamulców, przeciwwagi, stworzymy 5-7 proc. bogatych, którzy będą posiadać wszelkie bogactwo kraju, a pozostali będą zbierać okruchy ze stołu, żebrać. Nie chcę, żeby za mojej prezydentury powstało takie państwo – oświadczył.
"Służyć do ostatnich dni"
Łukaszenka zapewnił też w piątek, że jest gotów służyć narodowi do końca swych dni. - Kiedy będziecie odtąd głosować na głowę państwa, przyjrzyjcie się, jakie pieniądze i jacy ludzie za nim stoją. Ja nie mam żadnych obcych ludzi ani nie mam pieniędzy. Mam tylko was, białoruski naród. I jestem gotów mu służyć do ostatnich dni, tak długo, jak długo będzie on mi ufać – zwrócił się do wyborców.
Podkreślił, że wygrał wybory dzięki narodowi i nie prał pieniędzy na kampanię wyborczą, wydając na nią „kopiejki”. - To wielki honor, kiedy prezydent wygrywa dzięki narodowi, kiedy naród go wybiera, kiedy nie odgrywają roli pieniądze, kiedy nie są wyrzucanie na kampanię wyborczą miliardy, które są prane i rozkładane po kieszeniach - oświadczył.
Łukaszenka zapowiedział, że podczas piątej kadencji jego priorytetem będzie gospodarka i wzrost poziomu życia ludności. Obiecał uczynienie wszystkiego, co w mocy władz, by Białoruś stała się jednym z najbardziej atrakcyjnym miejsc dla inwestorów, a także poszukiwanie nowych rynków zbytu dla białoruskich towarów.
- Gospodarka, jakość i efektywne zarządzanie powinny się stać najważniejszych priorytetem. Przy tym nadal obowiązuje wymóg bezwarunkowego utrzymania miejsc pracy i wypłacania godnych pensji – powiedział. - Wysoko rozwinięta gospodarka stanie się gwarantem niezależności Białorusi - zapewnił.
Za wcześnie na reformy
Łukaszenka wypowiedział się przy tym przeciwko nieprzemyślanym i narzucanym z zewnątrz reformom strukturalnym. Według niego takie reformy można by przeprowadzić w ciągu pół roku, ale naród nie jest do nich gotowy.
- Za dużo się dziś mówi i pisze o reformach strukturalnych. Ale zauważcie, że nikt nie powiedział, co to za reformy. Jeśli ktoś się opowiada za reformami, to bądźcie uczciwi i powiedzcie, że trzeba zburzyć ustrój polityczny Białorusi, trzeba podzielić, rozkroić państwową, narodową własność i ją rozdać. Do takich reform jesteśmy popychani, za takie reformy niektórzy na świecie są dziś gotowi dużo zapłacić – oświadczył.
Według niego zwolennicy reform zakładają podniesienie wieku emerytalnego, wprowadzenie płatnej opieki zdrowotnej i oświaty. Tymczasem należy sobie zadać pytanie, czy takie reformy są krajowi potrzebne.
Powołując się na przykład Rosji i Ukrainy, gdzie według niego nastąpiły podobne przemiany, zaapelował, by uczyć się na cudzych błędach. - Oni spróbowali, skosztowali tych reform i co? Co złego jest w tym systemie, który my stworzyliśmy? – zapytał.
Szef misji MFW na Białorusi David Hoffman zastrzegł w marcu, że aby Białoruś mogła realizować nowy program MFW, powinna przeprowadzić szereg głębokich reform strukturalnych. Podkreślił, że powinny one obejmować przejście na elastyczny kurs wymiany rubla białoruskiego i wprowadzenie surowej polityki makroekonomicznej. Konieczna jest według niego liberalizacja cen, w tym plan szybkiego podniesienia cen usług komunalnych i transportu do poziomu, gdy będą w pełni pokrywać koszty tych usług, jak również prywatyzacja w sektorze przedsiębiorstw oraz bankowości.
W wyborach prezydenckich 11 października rządzący krajem od 1994 r. Łukaszenka zdobył według danych Centralnej Komisji Wyborczej 83,47 proc. głosów, a druga w kolejności przedstawicielka umiarkowanej opozycji, działaczka kampanii "Mów Prawdę!" Tacciana Karatkiewicz 4,44 proc. Szef misji obserwatorów OBWE na Białorusi Kent Harstedt wskazał, że głosowanie było dalekie od demokratycznych standardów, odnotowano zwłaszcza "poważne problemy" podczas liczenia głosów.
Autor: adso//gak / Źródło: PAP