"Belgia na razie się nie rozpadnie"


Po wygranych przez flamandzkich nacjonalistów wyborach parlamentarnych, wielu stawia sobie pytanie: co dalej z Belgią? - Na razie Belgia się nie rozpada - uspokaja politolog z Wolnego Uniwersytetu Brukselskiego Regis Dandoy. Dodaje jednak, że "jeśli do tego dojdzie, to w perspektywie 30-50 lat".

Co prawda N-VA zyskała poparcie jednej trzeciej flamandzkiego elektoratu, czego nie można lekceważyć, ale nie wszyscy jej wyborcy są zwolennikami niepodległości. Opowiada się za tym tylko 10-15 proc. Flamandów, pozostali są za dalszą regionalizacją kraju. Na razie Flandria nie jest gotowa na niepodległość Regis Dandoy

Belgia zostanie cała

- Nawet N-VA mówi w swoim programie o niepodległości Flandrii dopiero w dłuższym terminie. Miałaby zostać osiągnięta stopniowo - uważa Dandoy. I wykluczył rozpad kraju na niderlandzkojęzyczną Flandrię i francuskojęzyczną Walonię czy to za dwa miesiące, czy za dwa lata.

Jak tłumaczy politolog, nie wszyscy, którzy wskazali na nacjonalistów, chcą niepodległości. - Co prawda N-VA zyskała poparcie jednej trzeciej flamandzkiego elektoratu, czego nie można lekceważyć, ale nie wszyscy jej wyborcy są zwolennikami niepodległości. Opowiada się za tym tylko 10-15 proc. Flamandów, pozostali są za dalszą regionalizacją kraju. Na razie Flandria nie jest gotowa na niepodległość - dodał.

Zdaniem Dandoy, rozpad Belgii może być rozpatrywany w perspektywie 30-50 lat, jeśli zostaną spełnione odpowiednie warunki: dalsza radykalizacja nastrojów separatystycznych we Flandrii oraz porozumienie z francuskojęzyczną klasą polityczną, przeciwną podziałowi kraju. Przypomniał, że proces stopniowych przekształceń ustrojowych w odpowiedzi na narodowe i językowe aspiracje Flamandów trwa już od lat 60. XX w., a kolejne wielkie reformy są ogłaszane średnio co 10 lat.

Kto premierem?

Politolog potwierdził też przeważającą opinię, że to przywódca francuskojęzycznych socjalistów Elio Di Rupo ma szanse zostać nowym premierem. On - w przeciwieństwie do nowego flamandzkiego lidera Barta de Wevera - jest orędownikiem jedności Belgii. Tradycja belgijskiego kompromisu wymaga, by szefem rządu został przedstawiciel największej "rodziny politycznej", na którą składają się bliskie ideowo partie z obu stron granicy językowej. Ponieważ N-VA nie ma odpowiednika po stronie francuskojęzycznej, największą rodziną polityczną kraju są po wyborach socjaliści.

Zdaniem politologa, urząd premiera dla Di Rupo będzie miał wynagrodzić frankofonom zgodę na forsowany przez De Wevera pomysł na stopniową realizację ich wyborczego hasła przekształcenia Belgii w konfederację Flandrii i Walonii.

Źródło: PAP, lex.pl