Aresztowania znanych postaci opozycji i brutalność policji i wojsk wewnętrznych wobec demonstrantów nie zatrzymała kampanii powyborczych protestów. W sobotę planowany jest w Moskwie wielki wiec przeciwników władz. Zebrać się na nim może nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Władze już szykują się do siłowej rozprawy. Zdaniem Pawła Felgenhauera, analityka Jamestown Foundation, dalsza konfrontacja z rosnącym niezadowoleniem społecznym może się dla Putina zakończyć upadkiem.
Kontrolowane przez władze telewizje przedstawiają wybory do Dimy jako triumf demokracji i ignorują protesty uliczne. Jednak internet i prasa pełne są dowodów fałszerstw wyborczych.
Różne wyniki
"Wiedomosti" na przykład pisały o "wpadce", jaką zaliczył finansowany przez Kreml ośrodek sondażowy FOM. Opierając się na exit polls, najpierw donosił, że w Moskwie Jedna Rosja zdobyła 27,5 proc. głosów. Tymczasem oficjalnie ogłoszony wynik dał rządzącej partii 46 proc. FOM natychmiast wycofał się ze swego exit poll, tłumacząc, że był to błąd statystyczny.
Zanim nadejdzie lato, reżim Putina może zostać uznany powszechnie za nielegalny. Przeciwstawić mu się może większa część ludności skoncentrowana w Moskwie, podczas gdy reszta Rosji będzie pozostawała politycznie bezczynna - lub neutralna. Reżim Putina może się zacząć chwiać i nie jest pewne, czy przetrwa do roku 2013. Paweł Felgenhauer
W piśmie ministra obrony do premiera Putina z 5 grudnia, do którego dotarli dziennikarze, Anatolij Sierdiukow zameldował, że "95,5 proc. żołnierzy i członków ich rodzin zagłosowało w wyborach do Dumy, a 80 proc. z nich poparło Jedną Rosję". W niektórych "najlepszych bazach" Jedna Rosja miała nawet 99,8 proc.
Rosjanie tracą cierpliwość
Zagraniczni obserwatorzy z OBWE i Rady Europy uznali, że wybory były niedemokratyczne. Zastępca szefa frakcji Jednej Rosji w Dumie Giennadij Gudkow (były pułkownik KGB) powiedział dziennikarzom, że "wybory w Moskwie były w pełni sfałszowane" a "Jedna Rosja z trudem zyskała 25 proc. głosów w całym kraju".
Podobnego zdania jest dużo więcej Rosjan. W oczach opinii publicznej Jedna Rosja nie ma już mandatu do rządzenia krajem. Były przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow powiedział: "Z każdym dniem coraz więcej Rosjan przestaje wierzyć w oficjalne wyniki wyborów. Ignorując opinię publiczną władze się dyskredytują i destabilizują sytuację". Gorbaczow wzywa do powtórzenia głosowania.
Konfrontacja, a potem upadek?
Kreml najwyraźniej jednak postanowił pójść inną drogą i stłumić siłą społeczny opór. Ale brutalna rozprawa z demonstrantami podważy wiarygodność nie tylko Jednej Rosji, ale także może skomplikować Putinowi walkę o reelekcję w marcu 2012 - uważa Paweł Felgenhauer.
"Zanim nadejdzie lato, reżim Putina może zostać uznany powszechnie za nielegalny. Przeciwstawić mu się może większa część ludności skoncentrowana w Moskwie, podczas gdy reszta Rosji będzie pozostawała politycznie bezczynna - lub neutralna. Reżim Putina może się zacząć chwiać i nie jest pewne, czy przetrwa do roku 2013" - pisze w swojej analizie Felgenhauer.
Jak podkreśla, "Putin jest otoczony przez bandę cynicznych kleptokratów, która masowo opuści go, jak tylko władza osłabnie. Przerażony świat może znowu, jak w 1991 roku, ujrzeć atomową superpotęgę z coraz mniej popieranym przez obywateli rządem, rozrywaną przez gwałtowne socjalne i polityczne rozruchy."
Źródło: Jamestown Foundation