- W kraju dojrzewa rewolucja. Teraz i tutaj ogłaszam początek narodowej, pokojowej, aksamitnej rewolucji - oznajmił lider armeńskiej opozycji Nikol Paszynian. W kraju od piątku trwają protesty przeciwko objęciu urzędu premiera przez byłego prezydenta Serża Sarkisjana. We wtorek aresztowano 30 osób i doszło do starć z policją.
Paszynin, lider opozycyjnego liberalnego bloku Elk (Droga Wyjścia), występując na wiecu w centrum Erywania, ogłosił początek aksamitnej rewolucji. - W miastach Giumri, Iczewan, Kapan i Mecamor protestujący blokują ulice i międzynarodowe trasy. Ludzie nie idą do pracy, zaczęły się masowe strajki - oznajmił.
Wcześniej Paszynin wraz z grupą protestujących udał się przed parlament. Budynku pilnuje policja, otoczono go drutem kolczastym.
W południe czasu miejscowego miało się tam odbyć głosowanie w sprawie wyboru Serża Sarkisjana na premiera, ale zostało przesunięte o kilka godzin. W końcu, we wtorkowy wieczór, parlament wybrał Sarkisjana na nowego premiera. Były prezydent był jedynym kandydatem.
Głosowało na niego 77 deputowanych, 17 było przeciw - poinformował szef parlamentu Ara Bablojan. Część deputowanych opozycji nie pojawiła się na posiedzeniu parlamentu, na którym we wtorek po południu odbyło się głosowanie.
Niespokojnie na ulicach
We wtorek rano policja udała się do miasteczka namiotowego opozycji i zawiadomiła Paszyniana o tym, że akcja nie może być kontynuowana. - Panu, jako organizatorowi, przekazujemy powiadomienie (...). W przeciwnym razie policja podejmie kroki przewidziane przez prawo - ostrzegł wiceszef stołecznej policji Walerij Osipjan. Paszynian przedarł przekazany przez policjantów dokument i wezwał swoich zwolenników do kontynuowania pokojowej akcji - blokowania ulic, wstrzymywania ruchu i zakłócania funkcjonowania urzędów. Policja następnie wydała oświadczenie, w którym stwierdzono, że demonstracja przestała mieć pokojowy charakter.
Zwolennicy Paszyniana od 13 kwietnia blokują ruch w stolicy. W poniedziałek doszło do starć między demonstrującymi i policjantami. Kilkadziesiąt osób, w tym Paszynian, zostało rannych. Rano we wtorek w stołecznych szpitalach wciąż przebywało 12 poszkodowanych.
We wtorek do protestujących zaapelował sam nowo wybrany premier Serż Sarkisjan. Namawiał deputowanych, by nakłonili swego kolegę do powrotu z ulicy do parlamentu. Sarkisjan podkreślił, że zajmowania budynków państwowych nie można nazwać akcją pokojową. - Powinniście być po stronie prawa - zwrócił się do opozycji.
Zmiana z prezydenta na premiera
W grudniu 2015 roku w Armenii odbyło się referendum, na mocy którego prezydent został pozbawiony prawa wetowania ustaw, może sprawować urząd tylko przez jedną kadencję, a jego władza ma charakter głównie ceremonialny. Najważniejsze uprawnienia trafiły w ręce premiera.
Po wprowadzeniu tych zmian w życie, rządzący od 2008 roku prezydent Serż Sarkisjan doprowadził do sytuacji, że został wyznaczony na stanowisko premiera po skończeniu swojej kadencji na początku kwietnia. Pozostał więc człowiekiem dzierżącym największą władzę.
Opozycja zarzuca Sarkisjanowi, że ukartował zmiany systemu politycznego, by dalej faktycznie rządzić krajem. Polityk odrzuca te oskarżenia. Armenia, liczące trzy miliony mieszkańców państwo na Kaukazie Południowym, ogłosiła niepodległość w 1991 roku, jednak pozostaje zależna od rosyjskiej pomocy i inwestycji. Wielu mieszkańców kraju oskarża władze o korupcję.
Autor: mk\mtom, adso / Źródło: PAP