Angelina Jolie poddała się prewencyjnej operacji mastektomii, żeby uchronić się przed rakiem, na którego zmarła jej matka. Aktorka opisała operacje i zabiegi, jakie przeszła, w specjalnym artykule dla "The New York Timesa".
Jolie w tekście zatytułowanym "Mój medyczny wybór" w bardzo osobisty sposób pisze o tym, co przeszła. Oto jej całe oświadczenie:
"Moja matka walczyła z rakiem przez blisko dekadę i zmarła w wieku 56 lat. Zdążyła poznać pierwsze ze swoich wnucząt i trzymać je w ramionach. Ale moje inne dzieci nigdy nie będą miały szansy jej poznać i doświadczyć jej miłości i wdzięku" - napisała.
(Matka Angeliny, aktorka Mercheline Bertrand, zmarła w 2007 roku po blisko ośmiu latach walki z rakiem jajnika. Matka Bertrand również zmarła młodo - miała zaledwie 45 lat -red.)
"Często rozmawiamy o 'mamie mamusi', a ja usiłuję wyjaśnić chorobę, która nam ją odebrała. Moje dzieci pytały mnie, czy to samo może przydarzyć się mnie. Zawsze mówiłam im, by się nie martwiły, ale prawda jest taka, że jestem nosicielką 'wadliwego' genu BRCA1, co znacznie zwiększa ryzyko rozwoju raka piersi i raka jajnika" - pisze Angelina.
"Zdecydowałam się zminimalizować ryzyko"
"Moi lekarze ocenili, że mam 87 procent ryzyka zachorowania na raka piersi i 50 procent ryzyka zachorowania na raka jajnika, choć u każdej kobiety wygląda to nieco inaczej.
Tylko ułamek przypadków raka piersi pochodzi od odziedziczonego zmutowanego genu. Te z defektem BRCA1 mają średnio 65 procent szansy na zachorowanie.
Gdy wiedziałam, że taka jest rzeczywistość, zdecydowałam się działać i zminimalizować ryzyko. Podjęłam decyzję o poddaniu się podwójnej mastektomii. Zaczęłam od piersi, bo ryzyko raka piersi jest u mnie wyższe niż ryzyko raka jajnika, a operacja jest bardziej skomplikowana.
27 kwietnia zakończyłam trwające trzy miesiące procedury medyczne związane z mastektomią. W tym czasie udało mi się zachować to dla siebie i nadal pracować" - napisała Jolie.
"Efekt jest piękny"
"Ale piszę to dlatego, ponieważ mam nadzieję, że inne kobiety będą mogły czerpać z moich doświadczeń. Słowo rak nadal powoduje w sercach ludzi strach i wywołuje głębokie poczucie bezradności. Ale dzisiaj możliwe jest zbadanie na podstawie testu krwi, czy ma się predyspozycje do zachorowania na raka i zareagowanie.
Mój proces zaczął się 2 lutego od tzw. 'zachowania sutków', które zwalcza raka w kanałach piersiowych za brodawką i powoduje zwiększenie przepływu krwi. To powoduje wiele bólu i siniaków, ale zwiększa szanse na zachowanie sutka.
Dwa tygodnie później przeszłam główną operację usunięcia tkanki łącznej wypełniającej piersi i zastąpienia jej tymczasowym wypełniaczem. Operacja trwa osiem godzin. Budzisz się z rurkami i rozciągaczami w piersiach. Można poczuć się jak w scenie z filmu science-fiction. Ale kilka dni potem można wrócić do normalnego życia.
Dziewięć tygodni później operacja kończy się rekonstrukcją piersi za pomocą implantów. W ostatnich kilku latach były znaczne postępy w tej procedurze, a efekty mogą być piękne.
Chciałam napisać to, by powiedzieć innym kobietom, że decyzja o mastektomii nie była łatwa. Ale cieszę się, że ją podjęłam. Szanse rozwoju raka zmalały z 87 procent do 5 procent. Mogę powiedzieć moim dzieciom, że nie muszą bać się, że stracą mnie z powodu raka piersi" - napisała Jolie.
"Są tylko małe blizny"
"To pocieszające, że nie widzą niczego, co wywoływałoby dyskomfort. Widzą tylko małe blizny i to wszystko. Reszta to ich mama, jaką zawsze była. I wiedzą, że kocham je i zrobię wszystko, by być z nimi jak najdłużej. Osobiście nie czuję się ani trochę mniej wartościową kobietą. Czuję się silna, że podjęłam trudny wybór, który nie umniejsza mojej kobiecości.
Mam szczęście mieć partnera, Brada Pitta, który jest tak kochający i wspierający. Więc dla każdego, kto ma dziewczynę lub żonę, która przez to przechodzi, wiedzcie, że jesteście bardzo ważną częścią procesu. Brad był w Pink Lotus Breast Center, gdzie przechodziłam leczenie, w każdej minucie zabiegów. Udało nam się znaleźć także chwile, by razem się śmiać. Wiedzieliśmy, że to właściwa rzecz dla naszej rodziny i że nas zbliży. I tak się stało.
Dla każdej kobiety, która to czyta, mam nadzieję, że pomoże to zrozumieć, że ma się wybór. Chcę zachęcić każdą kobietę, zwłaszcza jeśli miało się w rodzinie przypadki raka piersi lub jajnika, żeby zasięgnąć informacji i porad specjalistów, którzy mogą pomóc w tym aspekcie życia i podjąć własne, świadome wybory.
Przyznaję, że jest wielu cudownych lekarzy, pracujących nad alternatywą dla operacji. Mój tryb zostanie w odpowiednim czasie opublikowany na stronie internetowej Pink Lotus Breast Cenrer. Mam nadzieję, że to pomoże innym kobietom" - dodała Jolie.
"Badajcie się"
"Rak piersi zabija około 458 tysięcy osób rocznie według WHO, głównie w krajach o niskim i średnik dochodzie na mieszkańca. Priorytetem musi być zapewnienie, że więcej kobiet może mieć dostęp do testów genetycznych i prewencyjnej terapii ratującej życie, niezależnie od środków i pochodzenia oraz miejsca zamieszkania. Koszt testu na BRCA1 i BRCA2 to w USA ponad 3 tysiące dolarów, co jest znaczącą przeszkodą dla wielu kobiet.
Zdecydowałam się upublicznić moją historię, bo jest wiele kobiet, które nie wiedzą, iż żyją w cieniu raka. Moja nadzieją jest, że poddadzą się testom genetycznym, a jeśli okaże się, że są w grupie ryzyka, będą wiedziały, że mają wybór - kończy aktorka.
Życie przynosi wiele wyzwań. Te, które nie powinny nas przerażać są tymi, które możemy na siebie wziąć i przejąć nad nimi kontrolę" - napisała Jolie.
Autor: jk/ ola,mtom / Źródło: The New York Times
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Chris Natt