Prezydent Andrzej Duda udzielił wywiadu telewizji CNN. Przypomniał, że 23 lutego 2022 roku, kilka godzin przed inwazją, był jeszcze w Kijowie. Samochodem dojechał do granicy Polski "praktycznie w ostatniej chwili". - Potem zaraz spadły rosyjskie pociski - opowiadał prowadzącej rozmowę Christiane Amanpour. Wspomniał też słowa, jakie usłyszał tamtego dnia na pożegnanie od Wołodymyra Zełenskiego: "Andrzej, nie wiem, czy się jeszcze zobaczymy".
Już dziś po godzinie 17.00 w TVN24 wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą.
Andrzej Duda rozmawiał ze znaną amerykańską dziennikarką o wizycie Joe Bidena w Polsce i wspieraniu Ukrainy, która potrzebuje zachodniego sprzętu, by wygrać wojnę. Pytany o to, czego nasi sąsiedzi potrzebują, by odnieść zwycięstwo, prezydent wrócił najpierw do 23 lutego 2022 roku - dnia przed rosyjską inwazją.
- Wszyscy spodziewali się przecież, że obrona Ukrainy będzie trwała co najwyżej 72 godziny i po 72 godzinach Ukraina upadnie, i zostanie zajęta przez Rosję. 23 lutego 2022 roku byłem w Kijowie, rozmawiałem z Wołodymyrem Zełenskim dosłownie na kilka godzin przed rosyjską inwazją. W ostatniej praktycznie chwili dojechaliśmy do polskiej granicy, bo byliśmy wtedy samochodem, żeby ją przekroczyć, i potem zaraz spadły rosyjskie pociski. Pamiętam pożegnanie z Wołodymyrem. Powiedział: Andrzej, nie wiem, czy się jeszcze zobaczymy. To była bardzo przejmująca chwila. Po czym powiedział do mnie: Słuchaj, jeżeli Putin sądzi, że zdobędzie Ukrainę tak po prostu, jak kiedyś sobie zajmowali Krym w 2014 roku, to jest w wielkim błędzie. My mamy osiem lat doświadczenia bojowego i tysiące ludzi, którzy byli na froncie. Będziemy walczyli do ostatniej kropli krwi, do upadłego - relacjonował polski prezydent.
- I tak się stało. Walczą do dzisiaj - dodał.
Mówiąc o tym, czego Ukraińcy potrzebują, by wypędzić Rosjan, wskazał, że przede wszystkim po prostu broni, "bo różnica ilościowa jest ogromna". - To jest stary sprzęt, to, co mają dzisiaj Rosjanie. Oni wyciągają w tym momencie z magazynów czołgi z lat 60., ale mają je i tą przewagą ciężaru stali, miażdżą Ukraińców. Rosjan jest 140 milionów, Ukraińców niecałe 40 milionów. To pokazuje, jaki jest potencjał mobilizacyjny Rosji, a jaki Ukrainy. Wystarczy spojrzeć na te proste, jasne dane, żeby wiedzieć o tym, że w normalnych warunkach, jeśli Ukraina nie otrzyma wsparcia, nie ma szans się obronić sama przed Rosją. Dlatego wsparcie Ukrainy jest niezbędne - podkreślał.
- Jakie wsparcie możemy zaoferować jako sojusznicy? No to, co robią Stany Zjednoczone i to, co my robimy jako Polska. My darowaliśmy Ukrainie 300 czołgów z naszych zasobów. Teraz jeszcze dosyłamy kolejne. Wysyłamy już najnowocześniejsze czołgi, jakie mamy w tym momencie, czyli Leopardy. Wysyłamy kompanię Leopardów, organizowaliśmy sojuszniczą zbiórkę czołgów. O to zostaliśmy poproszeni przez Wołodymyra Zełenskiego, premier Ukrainy też prosił, więc to zainicjowaliśmy. Dzisiaj kluczem do tego, żeby Ukraina obroniła się przed Rosją jest to, żeby dostawała nowoczesne uzbrojenie, żeby ukraińscy żołnierze mogli walczyć wydajnie, żeby mieli, czym po prostu odepchnąć Rosjan - mówił dalej.
Myśliwce dla Ukrainy? Prezydent: wchodzą w grę, mamy jeszcze MIG-i-29
Zapytany wtedy przez Amanpour, czy w grę wchodzą "nawet myśliwce", Andrzej Duda, odpowiedział: - Jeżeli będzie taka potrzeba to tak, oczywiście, że tak.
- My mamy jeszcze MiG-i-29, do których ukraińscy piloci są dzisiaj przygotowani, żeby je pilotować. Pytanie, kiedy ukraińscy piloci będą gotowi, żeby pilotować nowoczesne samoloty w standardzie NATO, takie jak F-16 czy francuskie Mirage, Eurofightery czy jakiekolwiek inne. To jest znak zapytania, bo cykl przeszkolenia pilota jest znacznie bardziej skomplikowany i długi niż cykl przeszkolenia czołgisty. Tu jest znak zapytania, kiedy Ukraina własnymi siłami będzie w stanie wykorzystać takie samoloty - zaznaczył prezydent.
Co z Leopardami?
Christiane Amanpour wróciła wtedy do kwestii przekazania Ukrainie czołgów Leopard 2. - W ten weekend na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium Kanclerz Scholz powiedział mi, że teraz Niemcy muszą próbować przekonać wszystkich, żeby faktycznie te Leopardy na Ukrainę wysłali. I wygląda na to, że proces nieco zwolnił. Kiedy wasze Leopardy dotrą na Ukrainę? - zapytała.
- My jesteśmy gotowi do wysłania, nasze czołgi są gotowe do wysłania. W tej chwili szkolimy u siebie ukraińskich żołnierzy, żeby mogli te czołgi obsługiwać. Dziwię się trochę tej odpowiedzi pana kanclerza Scholza. Mam nadzieję, że oni ze swoimi Leopardami są już gotowi, my mamy poważne problemy z dostawami części zamiennych do czołgów z Niemiec i to nie tylko my. Te problemy są dosyć powszechne. Inne państwa też mają problemy z Leopardami. Po prostu Niemcy mają poważny kłopot z dostarczaniem części zamiennych. Nie rozumiemy tej sytuacji, ale tak jest - mówił Andrzej Duda.
Minister obrony Niemiec Boris Pistorius w miniony weekend przekazał, że jego kraj będzie w stanie przetransportować do Ukrainy w ostatnim tygodniu marca pierwsze Leopardy.
Joe Biden w Kijowie i Warszawie. Andrzej Duda: pokaz siły i strategiczny sygnał
Prowadząca rozmowę zapytała też prezydenta o wizytę Joe Bidena w Polsce i o to, jak ważny jest to dla Andrzeja Dudy moment.
Prezydent w odpowiedzi wskazał, że przez "zestawienie tych dwóch dni" - poniedziałku w Kijowie i wtorku w Warszawie, a więc "zaskakującej obecności prezydenta Joe Bidena w Kijowie" - to "sygnał polityczny i strategiczny" i "pokaz siły Stanów Zjednoczonych".
- Lider amerykański, który jest w istocie liderem wolnego świata, może pojechać nawet tam, gdzie toczy się wojna, nawet tam, gdzie jest to potencjalne niebezpieczeństwo. On się nie obawia, bo Stany Zjednoczone są na tyle silne, żeby go ochronić - mówił o Bidenie i jego spektakularnej wizycie w stolicy Ukrainy.
Wystąpienie Joe Bidena w Warszawie to zaś - jak powiedział polski prezydent - "sygnał o obronie wolnego świata, o obronie NATO, każdej piędzi ziemi NATO", wysłany przez "największe mocarstwo militarne na świecie", które Polacy mogą nazywać "naszym przyjacielem".
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Szymczuk/KPRP