Amerykańskie lotnictwo wstrzymało do odwołania loty swoich najnowocześniejszych maszyn. Flota 165 F-22 Raptor, jedynych na świecie myśliwców piątej generacji pozostających w służbie, pozostanie na ziemi z powodu problemów z urządzeniem wytwarzającym tlen dla pilota. Awaria tego systemu mogła być przyczyną katastrofy F-22 na Alasce.
Wstrzymanie lotów nakazał gen. William Fraser, dowódca amerykańskiego lotnictwa bojowego. Nie wiadomo jak długo F-22 będą musiały pozostać w hangarach.
Nieświadoma katastrofa
Systemy wytwarzające tlen dla pilotów Rapotrów są przedmiotem śledztwa od katastrofy jednej z maszyn na Alasce w listopadzie 2010 roku. Wtedy z nieznanych przyczyn F-22 wykonujący lot na dużej wysokości spadł na ziemię. Pilot nie dawał sygnału o problemach z maszyną i nie było z nim kontaktu bezpośrednio przed katastrofą. Nie próbował też się katapultować. Jedną z możliwych wersji katastrofy jest to, że pilot w wyniku awarii systemu wytwarzającego tlen stracił przytomność. Maszyna pozbawiona kontroli zaczęła nurkować i wbiła się w tundrę. Pilot albo w ogóle nie odzyskał przytomności, albo ocknął się za późno, by zareagować.
Najwyżej 10 sekund
Z powodu dziwnego zachowania pilota, śledczy zainteresowali się systemami umożliwiającymi mu przetrwanie na dużej wysokości. Już w marcu 2011 wprowadzono ograniczenia w lotach F-22 i wielu innych maszyn USAF, które otrzymały zakaz wzbijania się na wysokie pułapy, z obawy o możliwą awarię wytwornicy tlenu.
- To bardzo poważna sprawa, jeśli wysoko w powietrzu nagle skończy ci się tlen - stwierdził Hans Weber, były ekspert ds. badania wypadków w Federalnej Administracji Lotniczej. Na pułapie ponad 18 kilometrów, na którym często latają F-22, człowiek bez dostaw tlenu może pozostać przytomny przez około 10 sekund. Dopiero na sześciu kilometrach w atmosferze jest wystarczająca jego ilość, aby człowiek mógł swobodnie oddychać.
Źródło: Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF