- Kierowca czuje w sobie moc ciężarówki albo pick-upa. Po prostu kochamy te samochody - mówi Conrad Russell komentujący coroczne zawody w Petersburgu w Wirginii. Te kilka dni w połowie lipca to święto wszystkich zapaleńców szybkiej jazdy i silników o wielkiej pojemności.
Wizytówka letniej stolicy wyścigów w USA to zawody na dystansie 400 metrów (ćwierć mili), które w większości obsadzają zawodnicy w swoich przerobionych pick-upach. Te na co dzień pracują na farmach środkowych i zachodnich stanów. Niektóre są warte 100 tys. dolarów, inne jeszcze więcej. Rekordziści rozpędzają swoje maszyny do prędkości 250 km/h w niecałe 9 sekund, zostawiając za sobą tylko kłęby czarnego dymu.
Pięciotonowa "Stokrotka"
W Petersburgu o wysoką stawkę grają też kierowcy "wagi ciężkiej". Ci przyjeżdżają na zawody swoimi ciężarówkami. - Jeśli gdziekolwiek w odległości czterech godzin jazdy samochodem słyszę o odbywającym się wyścigu, jadę tam - mówi Jim Peddicord. - Dwa już w tym roku wygrałem.
Tysiąc koni mechanicznych
Diesel to moc, dlatego dla części gości i turystów najważniejszym punktem zlotu są zawody typowych "siłaczy", czyli samochodów ciągnących ogromne przyczepy.- Współzawodnictwo to amerykańska natura, dlatego takie zawody są zrozumiałe. Teraz naprzeciwko siebie stają kierowcy w swych pojazdach, kiedyś były to po prostu muły - tłumaczy fascynację rodaków tego typu zawodami dr Jim McClellan z Uniwersytetu Północnej Wirginii.
Ale nie tylko mężczyźni stają na starcie wyścigów. Michelle Simpson jeździ potężnym monster truckiem. - To niesamowite uczucie. Rządzi tobą fala adrenaliny. Po prostu miażdżysz samochody i wyładowujesz tym sposobem swoje frustracje - tłumaczy.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN