Co najmniej cztery osoby zginęły, a ponad 50 jest rannych po eksplozji i gigantycznym pożarze, do których doszło na przedmieściu San Francisco. Ratownicy zastrzegają, że liczba ofiar może wzrosnąć, bo wciąż przeszukiwane są gruzy spalonych domów.
Wcześniej przedstawiciel straży pożarnej informował o sześciu ofiarach śmiertelnych.
Według zastępcy gubernatora Kalifornii Abela Maldonado, trzy osoby są w stanie krytycznym. Maldonado ostrzegł, że liczba ofiar może rosnąć, gdyż ratownikom nie udało się jeszcze przeszukać wszystkich spalonych domów podmiejskiej dzielnicy San Bruno.
Prawdopodobnie awaria instalacji gazowej
Do pożaru doprowadziła najprawdopodobniej eksplozja instalacji gazowej. - Nie wiadomo jednak jeszcze, co ją spowodowało - powiedział Maldonado.
Sięgające kilkudziesięciu metrów płomienie i szybko rozprzestrzeniający się pożar zniszczyły 38 domów i uszkodziły siedem. Pożar szalał na powierzchni ponad 6 hektarów, a w piątek rano został opanowany w 75 procentach - wyjaśnił przedstawiciel władz.
Wybuch, do którego doszło w czwartek tuż po godz. 18 czasu miejscowego w czwartek (godz. 3 nad ranem w piątek czasu polskiego) w pobliżu lotniska międzynarodowego wywołał panikę. Na skutek eksplozji na wysokość ponad 300 metrów wzbiła się kula ognia. Przestraszeni mieszkańcy dzielnicy San Bruno zaczęli uciekać, szukając bezpiecznego schronienia.
"Jak po bombach"
Eksplozja spowodowała pożar okolicznych domów. W akcji gaśniczej uczestniczy od 150 do 200 strażaków oraz samoloty i helikoptery.
Władze miejskie poinformowały, że z zagrożonego osiedla ewakuowano około 100 ludzi.
- Stałem obok policjanta, który był w Bagdadzie i powiedział, że czegoś takiego jeszcze nie widział - relacjonował jeden z fotoreporterów na miejscu wypadku. - Wygląda to tak, jakby cała okolica została zbombardowana.
- Usłyszałam huk, przypominający hałas samolotu przelatującego na niskiej wysokości. Nagle cały dom zaczął się trząść - opowiadała Tina DiIoia, której dom znajduje się 800 metrów od miejsca wybuchu.
Źródło: PAP, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/EPA