4,5 roku koszmaru Bialackiego. "Będą starali się go wyniszczyć"

Aktualizacja:

Białoruskie więzienie o zaostrzonym rygorze. Przez 4,5 roku ma w takim przebywać skazany w czwartek obrońca praw człowieka Aleś Bialacki. - Będą starali się go wyniszczyć. Musimy walczyć o jego uwolnienie, bo inaczej nie wyjdzie żywy - mówi w rozmowie z tvn24.pl Franak Wiaczorka, białoruski działacz opozycyjny i dziennikarz TV Biełsat. Znęcanie się nad więźniami to powszechna praktyka na Białorusi - głosi opublikowany dziś raport Komitetu ONZ Przeciwko Torturom.

Aleś Bialacki za kratami ma spędzić najbliższe 4,5 roku. W ciężkich warunkach i pod presją więziennych urzędników, którzy mają jedno zadanie - jak najbardziej zatruwać życie więźniom politycznym. Organizacje broniące praw człowieka i białoruscy opozycjoniści alarmują, że więzienia reżimu Łukaszenki należą do jednych z najgorszych na terenie byłego Związku Radzieckiego.

"Wyniszczać jak tylko się da"

- Do niedawna informacji o tym jak wyglądają białoruskie więzienia było mało. Teraz jest więcej, bo osadzono wielu więźniów politycznych - mówi nam Franak Wiaczorka, białoruski dziennikarz i działacz opozycji.

Na Białorusi są różnego rodzaju więzienia i areszty. Inne dla aresztowanych krótkoterminowo, inne dla tych czekających na wyrok, inne dla czekających na przeniesienie do miejsca odbywania kary itp. Jak mówi Wiaczorka, ogólnie warunki w zakładach karnych można opisać jako złe, dlatego opozycja stara się wymusić na władzach poprawę sytuacji.

Jest to o tyle kluczowe, że liczni skazani w ostatnim czasie opozycjoniści trafili do więzień o zaostrzonym rygorze. Na dodatek administracja więzienna ma polecenie utrudniania im życia jak to tylko możliwe. - Tam są bardzo złe warunki. Oni tracą zdrowie, niektórzy są nawet w stanie zagrażającym życiu - mówi Wiaczorka.

Praktycznie cały czas siedzi się w przeludnionej celi z kilkunastoma osobami. W niektórych miejscach skazanych w pomieszczeniu jest kilka razy za dużo. Franak Wiaczorka

Więzienni urzędnicy mają być pod dużą presją, aby zatruwać życie "politycznym" i wyniszczać ich "jak tylko się da". Jak mówi dziennikarz Biełsatu, pomagają w tym administracji więźniowie kryminalni, którym w zamian za nękanie "politycznych" mają być oferowane spotkania z rodziną i inne korzyści.

Wiaczorka opisuje, że najgorsze jest odsiadywanie w warunkach zaostrzonego rygoru, na które został skazany Aleś Bialacki. - Praktycznie cały czas siedzi się w przeludnionej celi z kilkunastoma osobami. W niektórych miejscach skazanych w pomieszczeniu jest kilka razy za dużo - mówi dziennikarz TV Biełsat.

Bez opieki medycznej

Jedną z form represji stosowanych wobec "politycznych" w więzieniu jest utrudnianie lub nawet odmowa odpowiedniej pomocy medycznej. Dla więźniów przebywających w warunkach urągających ludzkiej godności, w zatłoczonej i wilgotnej celi, oznacza to często ciężkie choroby, nawet zagrażające życiu.

Tak jest w przypadku Dzmitrija Bandarenki. Mąż zaufania opozycyjnego kandydata na prezydenta Andreja Sannikaua oraz koordynator kampanii "Europejska Białoruś" w kwietniu został skazany na 2 lata kolonii karnej za udział w masowych zamieszkach 20 grudnia 2010 roku.

W areszcie zdrowie Bandarenki pogorszyło się, cierpi na wrzody żołądka, podagrę i chorobę kręgosłupa oraz wymaga natychmiastowej operacji. Pomimo wielu starań rodziny, nie otrzymuje odpowiedniej opieki medycznej. Grozi mu niedowład prawej nogi i długotrwałe kalectwo.

Jego córka Jula Bandarenka mówi w rozmowie z TVN24, że kontakt z ojcem jest bardzo utrudniony. - Z sześciu listów jakie do nas pisze dociera jeden. A wszystkie, które my wysyłamy są sprawdzane i cenzurowane. Jeśli czegoś ma nie wiedzieć, to tego nie dostanie - opowiada.

Dodaje, że jej ojciec ma prawo tylko do 3-4 spotkań z rodziną w ciągu roku i do 3 telefonów na miesiąc. Ile trwają takie rozmowy? - Gdy pierwszy raz do nas zadzwonił rozmawialiśmy około 8-10 min. Więc teraz, przez to, nie możemy rozmawiać więcej niż 5 minut. Co więcej, żeby skorzystać z telefonu więźniowie muszą zapisać się w kolejce i czekać. Pierwszeństwo mają ci, którzy pracują. Ponieważ, że względu na stan zdrowia mój ojciec teraz nie pracuje, to kontakt z nim jest jeszcze bardziej utrudniony - opowiada córka skazanego opozycjonisty.

Kilkanaście osób w celi

Bardzo uciążliwe jest też to, że odsiadując karę w zaostrzonym rygorze, znacząco są ograniczone widzenia z bliskimi, do może raz na trzy miesiące. "Normalnie" jest to raz na miesiąc. Dodatkowo nie wypuszcza się skazanych na rygor zaostrzony do pracy. Większość więźniów może wyjść z zakładu i pod eskortą wykonywać jakieś zadania, które przynoszą nawet mały zarobek i przede wszystkim zabijają monotonię.

- Gdzie ostatecznie trafi Bialacki nie wiadomo - mówi Wiaczorka. Więźniowie polityczni są przeważnie często przenoszeni w różne miejsca. - Nie będę prognozował, ale będą starać się go wyniszczyć. Musimy walczyć o jego uwolnienie, bo inaczej nie wyjdzie żywy - mówi dziennikarz Biełsatu.

Raport ONZ

Znęcanie się nad więźniami to powszechna praktyka na Białorusi - głosi opublikowany w piątek raport Komitetu ONZ Przeciwko Torturom, który wezwał białoruskie władze, by zaprzestały łamania praw człowieka.

Raport zawiera informacje o rutynowym odmawianiu zatrzymanym przez białoruskie władze niezwłocznego kontaktu z prawnikami i lekarzami oraz prawa do kontaktu z członkami rodziny.

Gdzie ostatecznie trafi Bialacki nie wiadomo. Nie będę prognozował, ale będą starać się go wyniszczyć. Musimy walczyć o jego uwolnienie, bo inaczej nie wyjdzie żywy. Franak Wiaczorka

Białoruś będąca stroną Konwencji ONZ przeciwko torturom zobowiązana jest przedkładać Komitetowi co cztery lata raport o tym, jak stosuje się do jej postanowień. Jednak ONZ-owski Komitet złożony z dziesięciu niezależnych ekspertów twierdzi, że była republika radziecka zalega ze sprawozdaniem od dziewięciu lat. Komitet daje Mińskowi rok na poinformowanie o krokach podjętych w celu ochrony aresztowanych i zbadanie sprawy tortur.

Bialacki skazany na 4,5 roku

Białoruski sąd skazał w czwartek Bialackiego na 4,5 roku więzienia o zaostrzonym rygorze za zatajenie dochodów przechowywanych na kontach bankowych w Polsce i na Litwie. Adwokat Bialackiego powiedział, że nie zgadza się z wyrokiem i będzie się od niego odwoływać.

Sąd odrzucił wyjaśnienia Bialackiego, że pieniądze były przeznaczone na działalność w sferze obrony praw człowieka. Sędzia stwierdził, że podczas procesu udowodniono mu winę polegającą na uchyleniu się od płacenia podatków i wyrządzeniu szkody dla państwa na szczególnie dużą kwotę.

Aleś Bialacki, który jest szefem Centrum Praw Człowieka "Wiasna", został zatrzymany 4 sierpnia. Aresztowanie było możliwe po przekazaniu służbom białoruskim przez Polskę i Litwę danych o jego kontach w tych krajach, w ramach mechanizmu pomocy prawnej.

Źródło: tvn24.pl, PAP