- Jest to swego rodzaju demonstracja siły - mówił o przylocie do Polski amerykańskich samolotów F-16 mjr Michał Fiszer. Gość TVN24 przekonywał, że obecnie 12 samolotów to tak, jak sto podczas II wojny światowej.
W czwartek minister obrony Tomasz Siemoniak i ambasador USA Stephen Mull przekazali, że w przyszłym tygodniu na ćwiczenia do Polski przyleci 12 amerykańskich myśliwców F-16. Samolotom będzie towarzyszyło 300 osób personelu.
Fiszer: nie będziemy walczyć sami
- Jest to swego rodzaju demonstracja siły. Obecność amerykańska w takim momencie pokazuje determinację do tego, żeby sojuszników z NATO wzmocnić w razie zagrożenia - komentował w TVN24 mjr Michał Fiszer. I dodał: - Wiadomo, że gdyby nastąpił jakiś atak - odpukać - na państwa bałtyckie czy nawet Polskę, to agresor musi się liczyć z tym, nie będzie walczył tylko z polskimi siłami zbrojnymi, ale także z amerykańskimi czy być może z innymi sojusznikami z NATO.
"Potężne możliwości bojowe"
Ekspert podkreślał, że nawet jeśli obecność amerykańskich samolotów jest symboliczna, to z politycznego punktu widzenia ma "zdecydowane znaczenie". - Wystarczy, żeby jeden z samolotów został przypadkowo zniszczony przez potencjalnego agresora, żeby reakcja Stanów Zjednoczonych była bardzo zdecydowana. Oni dbają o każdego żołnierza, o każdy sprzęt - przekonywał. I dodał: - Myślimy takimi kategoriami: 12 samolotów to nie jest dużo, ale trzeba pamiętać, że współczesne samoloty mają potężne możliwości bojowe. To jest tak, jak w II wojnie światowej byłaby ich setka.
Autor: nsz//tka / Źródło: tvn24