Samochód starszego małżeństwa, które wracało z turnusu w sanatorium, ugrzązł w błocie w lesie pod Lubaczowem (woj. podkarpackie). 81-latek zdecydował się pójść po pomoc. Gdy długo nie wracał, jego 77-letnia żona zadzwoniła pod numer alarmowy.
Sytuacja miała miejsce na początku września, jednak policja poinformowała o niej w poniedziałek, po otrzymaniu od seniorów listu z podziękowaniami.
Jak przekazała asp. Anna Hanus-Witko, oficer prasowa komendy policji w Lubaczowie, dwoje mieszkańców Lublina wracało do domu z sanatorium w Horyńcu Zdroju. Nawigacja pokierowała ich drogą przez las. - Gdy zorientowali się, że GPS wprowadził ich w błąd, próbowali wyjechać z lasu, ale samochód ugrzązł w błocie. 81-letni kierujący poszedł po pomoc, jednak nie wracał do samochodu przez kilka godzin. 77-latka, zaniepokojona przedłużającą się nieobecnością męża i brakiem z nim kontaktu, zadzwoniła na nr alarmowy 112 – relacjonuje rzeczniczka lubaczowskiej policji
Pomogli policjanci i strażacy
77-latka nie potrafiła powiedzieć, gdzie dokładnie się znajduje, podała jedynie wskazówki w postaci kilku charakterystycznych punktów. Małżeństwo odnalazł policyjny patrol. Sierż. szt. Kamil Krzych oraz st. post. Krzysztof Kowalski zaopiekowali się seniorami do momentu przyjazdu strażaków, którzy pomogli wyciągnąć samochód z podmokłego terenu.
Starsze małżeństwo z Lublina nie wymagało pomocy medycznej. Cali i zdrowi wyruszyli w dalszą podróż. Do policjantów wysłali list z podziękowaniami. Napisali w nim m.in., że "nieczęsto spotyka się tak miłych i sympatycznych ludzi".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock