Czwartek, 18 września 21:00 - Premier powiedział, że nie daje wiary dziennikarzom i staje po mojej stronie - twierdziała w "Magazynie 24 godziny" posłanka PO Lidia Staroń, która według "Rzeczpospolitej" zarobiła na własnej ustawie. Innego zdania był Marian Piłka. Według działacza Prawicy Rzeczpospolitej posłanka naruszyła standardy. - Nie może być tak, że osoba, tworzy prawo, by później z niego skorzystać - wtórowała mu Izabela Jaruga-Nowacka z SLD.
Lidia Staroń relacjonowała posiedzenie PO w sprawie usunięcia jej z partii. - Nie musiałam się bronić, bo po mojej stronie są fakty, dokumenty i prawo - tłumaczyła posłanka PO i dodała, że może się cieszyć wstawiennictwem premiera Tuska. Zaznaczyła przy tym, że nie doczekała się jeszcze przeprosin ze strony posła Zbigniewa Chlebowskiego, który głośno domagał się wykluczenia posłanki z szeregów PO. - Jestem przekonana, że poseł Chlebowski mnie przeprosi - powiedziała Staroń. Posłanka po raz kolejny powtórzyła, że traktuje tę sprawę jako "szykanę polityczną". - Nie jestem pokornym posłem, który idzie z prądem i zawsze głosuje tak, jak partia każe. - uważa Staroń. - Ja reprezentuję interes wyborców i to jest polityczna cena, jaką za to płacę - dodaje. Zdaniem Staroń, PO "nie trzyma standardów". - Przez wiele lat pokazywałam ciemne interesy pewnych grup ludzi i dziś ci ludzie ze mną walczą - przekonywała posłanka PO. - Czy będę w PO, czy nie, będę wykonywać swój mandat zgodnie z sumieniem i nie dam się zastraszyć - powiedziała i nazwała artykuł "Rzeczpospolitej" "paszkwilem pisanym na zamówienie". "Naruszyła standardy" Głos w sprawie posłanki Staroń zabrali goście "Magazynu 24 godziny". Zdaniem Mariana Piłki z Prawicy Rzeczpospolitej szansą na uniknięcie podobnych sytuacji w przyszłości są zmiany legislacyjne. - Prawo powinno uniemożliwiać pracę nad ustawą osobom, które w przyszłości mogłyby na tej ustawie skorzystać - uważa Piłka. - Taki powinien być standard. W tym przypadku standard został naruszony - dodał Piłka. Podobnego zdania była posłanka SLD Izabela Jaruga-Nowacka - Pani poseł mówi, że działała zgodnie z prawem. Nikt jej nie zarzuca, że działała wbrew prawu - tłumaczyła Jaruga-Nowacka. - Zupełnie inna sytuacja jest wtedy, gdy osoba tworzy prawo, by później z niego skorzystać. - dodała. Z kolei poseł Sławomir Nitras odniósł się do zarzutu Staroń, która stwierdziła, że "Platforma nie trzyma standardów". - Myślę, że ta sprawa jest dowodem na to, że Platforma trzyma standardy i nie zostawia takich spraw bez reakcji. A z drugiej strony na podstawie publikacji prasowej nie wyrzuca nikogo z klubu. - tłumaczył Nitras. - Potrzebujemy dwóch tygodni, by ustalić fakty. Albo rację ma pani poseł albo dziennikarze - zakończył przedstawiciel PO. Zarobiła na ustawie? Sprawa Lidii Staroń dotyczy poprzedniej kadencji Sejmu, kiedy posłanka reprezentowała klub PO w pracach nad nowelizacją prawa spółdzielczego. Jednak rekomendację jej cofnięto w związku z niepotwierdzonymi informacjami, że może być stroną w pracach nad tą ustawą. Jak pisze "Rzeczpospolita", sprawa wyjaśniła się, gdy do urzędu miasta w Olsztynie wpłynął akt notarialny podpisany przez Spółdzielnię Mieszkaniową Pojezierze oraz Lidię i Ryszarda Staroniów. Jak się okazało, znowelizowana ustawa umożliwiła posłance uwłaszczenie w 2008 r. lokalu usługowego. Grunt, na którym stoi ten obiekt, znajdujący się blisko centrum Olsztyna, wart jest kilkaset tys. zł. Jednak posłanka zapłaciła za niego zaledwie 749 zł. (CZYTAJ WIĘCEJ) Staroń twierdzi, że miała własnościowe prawo do lokalu i do dzisiaj nie wykupiła gruntu, na którym stoi. - Te 749 zł to suma opłat notarialnych, które ponoszą miliony spółdzielców w naszym kraju - powiedziała.