Na Selmie jedni się pakują, drudzy wchodzą na pokład. To, co się wydarzyło w ostatnich miesiącach, zostanie w sercach załogi na zawsze.
O wyprawie Selmy pisaliśmy TU. Mamy nowsze wieści od załogi Rossa.
Ostatni meldunek z pokładu s/y Selma Expeditions.:
06.04.2015. Yate Club Argentino - Mar del Plata.
Stoimy w porcie. Na jachcie - twórczy chaos. Pod pokładem nie ma jak się przecisnąć. Wszyscy pakują Selmę. Jacht trzeba zaopatrzyć na dalszą drogę, w kolejny rejs, w który wyruszy - już z nową załogą - najbliższej doby. Tymczasem my - Załoga Rossa - kończymy Wyprawę. Skończyła się przygoda. Można ją podsumować w datach, milach: od Hobart - 80 dni i 9 172 mile (ok. 17 tys. km); od początku wyprawy w Ushuaia, rok bez 2 dni, 10 kolejnych załóg, 22 934 mile (42 474 km); w stopniach szerokości geograficznej "Najdalej na Południe" (78º43'926 S)... Ale najważniejsze jest chyba to co przeżyliśmy na tym stalowym, bezpiecznym jachcie, żeglując razem po najzimniejszych i najbardziej niedostępnych morzach na Ziemi. To co w sobie odkryliśmy. Relacje które wytworzyły się na tym rejsie będą pewnie jeszcze analizowane przez psychologów i socjologów (w ramach towarzyszącego programu naukowego - co tydzień wypełnialiśmy specjalnie przygotowane ankiety). Prawie trzymiesięczny rejs, przy jedenastu tak różnych typach osobowości... Taka mieszanka w zamkniętej przestrzeni - razem. Wydawało się to, co najmniej ryzykowne. Można było spodziewać się tarć, niesnasek czy wręcz otwartych konfliktów. W sytuacji takiego rejsu - nie ma gdzie wyjść ani opcji: spakować się i wyjechać. Ale daliśmy radę. A teraz wszyscy odczuwają żal na myśl o zakończeniu naszej przygody.
Dlatego największym osiągnięciem Wyprawy Selma-Antarktyda-Wytrwałość jest chyba stworzenie grupy wzajemnie wspierających się przyjaciół. Wszystkie pozostałe cele zostały osiągnięte dzięki takiej właśnie atmosferze - wzajemnego zrozumienia i wsparcia. Dzisiaj żegnamy się z jachtem, ale także z naszym skipperem. Kapitan - ma pracę do wykonania, a jacht - już kolejne zadanie: rejs z nową załogą do Recife i na Barbados. Kolejni załoganci już dotarli. Zaczynają pisać nową opowieść - ich własną przygodę. My tymczasem pojedziemy transportem lądowym - ok. 400 km (ok. 220 mil morskich) do Buenos Aires, razem. Tam spędzimy wspólnie jeszcze jeden czy dwa dni. Jesteśmy Załogą... Aby w pełni podsumować nasz rejs potrzeba czasu i nabrania do niego dystansu. Teraz mamy jeszcze zbyt wiele wspomnień, myśli, obrazów. To nie pomaga... Ta wyprawa jest już za nami, ale na zawsze pozostanie w naszych sercach i głowach. W duszy, płyniemy dalej... Jako załoga finalnego etapu Wyprawy Selma-Antarktyda-Wytrwałość - żegnamy się i dziękujemy za zainteresowanie, za wsparcie i za wszystkie uwagi przekazywane na jacht. Bardzo nam pomagały. Dziękujemy także naszym rodzinom i bliskim, byliście z nami Wytrwali!!! Żegnamy wieloryba Zenka, czapelkę, sokoła wędrownego, albatrosy, orki, delfiny, pingwiny i walenie.
Wyprawa Selma-Antarktyda-Wytrwałość właśnie się zakończyła. Z pokładu Selmy w Mar del Plata żegnają się: Piotr, Jacek, Duszan, Tomek, Luby, Artur, Kris, Leon, Damian, Wifi i Krzysiek.
Autor: Lidia Piechota / Źródło: selmaexpeditions.com
Źródło zdjęcia głównego: selmaexpeditions.com | selmaexpeditions.com