Zbigniew Przesmycki, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN, przyznał, że arbiter sobotniego hitu T-Mobile Ekstraklasy między Legią a Lechem nie popełnił błędu, uznając gola Miroslava Radovicia. Piłkarze "Kolejorza" mieli do sędziego pretensje za, że nie odgwizdał faulu Serba na Kamińskim.
- Widoczne jest, że tuż przed strzeleniem gola zawodnik warszawskiej drużyny popycha obrońcę Lecha, ale widoczne jest również, że popchnięcie to nie spotyka się z reakcją obrońcy. Jego reakcja na mające miejsce popchnięcie, a w zasadzie jej brak, dowodzi, że już przed popchnięciem pogodził on się z faktem, że nie będzie w stanie podjąć próby przecięcia toru lotu piłki. Oznacza to, że z jego punktu widzenia popchnięcie go przez napastnika Legii nie miało wpływu na jakość jego walki o piłkę, ponieważ, powtórzę, podjął on już decyzję, że nie ma szansy na jej zagranie - wyjaśnił Przesmycki.
Popchnięcie nie musi być faulem
Przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN dodał, że popchnięcie przeciwnika nie jest obligatoryjnie traktowane jako faul. - Wszystkim, których może zdziwić moje ostatnie stwierdzenie, muszę uzmysłowić, że nie ma przewinienia "popchnięcie przeciwnika". Żeby popchnięcie przeciwnika było przewinieniem, to musi być ono dokonane w sposób uznany przez sędziego za nieostrożny, nierozważny lub z użyciem nieproporcjonalnej siły. Tak zresztą jak i "kopnięcie przeciwnika", "uderzenie przeciwnika" i tak dalej - zakończył Przesmycki.
Autor: ekstraklasa.tv / Źródło: pzpn.pl