Niemal areszt domowy, wyjątkowa ostrożność w kwestiach higieny i żywienia - to reżim, jakiemu w Pjongczangu poddani są polscy skoczkowie narciarscy. Nikt jednak się nie skarży. - Doskonale wiemy, po co przyjechaliśmy na igrzyska - zgodnie podkreślają.
- Liczy się tylko walka o olimpijskie medale. Nic innego nie ma tutaj znaczenia - powiedział Kamil Stoch. Podwójny mistrz olimpijski z Soczi emanuje spokojem. Po sobotnim konkursie na skoczni normalnej, w którym od brązowego medalu dzieliło go zaledwie 0,4 pkt, wrócił do pełnej równowagi.
Optymizm lidera
- To było trudne doświadczenie, ale nie nowe. Nie pierwszy raz któryś z nas miał szansę na sukces, jednak musiał się obejść smakiem. Oczywiście, było to trudne doświadczenie i pojawił się wielki żal. W przyszłość patrzę jednak z optymizmem, bo wiem, że jestem dobrze przygotowany - podkreślił Stoch. Skoczkowie mają świadomość, że dobra forma, cały sezon treningów, a w przypadku igrzysk nawet cztery lata, mogą łatwo zostać zaprzepaszczone. We wtorek, po raz pierwszy od sobotniego konkursu, opuścili wioskę olimpijską na około 30-minutowe spotkanie z dziennikarzami. - Nawet jeśli któremuś z nas pojawił się w głowie pomysł wyjścia, to i tak na pewno nie odważył się zapytać o to trenera. Każdy z nas zna odpowiedź. Nie przyjechaliśmy tu na wycieczkę - podkreślił Maciej Kot, 19. na normalnej skoczni.
Oczywiście, było to trudne doświadczenie i pojawił się wielki żal. W przyszłość patrzę jednak z optymizmem, bo wiem, że jestem dobrze przygotowany. Kamil Stoch
Dbają o detale
W związku z niską temperaturą i przenikliwym wiatrem zawodnicy z dbałością ubierają się nawet, gdy idą tylko na stołówkę. Odnotowane w Korei przypadki zarażeń norowirusami przypomniały natomiast, jak ważne jest mycie rąk. Zalecenia zawodnicy otrzymali także w zakresie żywienia. - Jedzenie w wiosce jest bardzo dobre i generalnie możemy jeść to, na co mamy ochotę. Oczywiście w granicach rozsądku i zdrowo. Unikać musimy przede wszystkich rzeczy surowych. Wszystko, co spożywamy, powinno być ugotowane, usmażone lub pieczone. Sałatki i owoce więc odpadły. Trener czuwa nad tym, co nakładamy na talerze - powiedział Piotr Żyła, który nie wystąpił w pierwszym olimpijskim konkursie. W takim reżimie skoczkowie będą do poniedziałku, kiedy odbędzie się ostatnia konkurencja w ich dyscyplinie - konkurs drużynowy. W sobotę natomiast czeka ich indywidualna walka o medale na dużym obiekcie. Jednak nawet po wyjeździe z Korei całkowicie hamulce im nie puszczą. - Po powrocie z igrzysk jeszcze nam trochę sezonu zostało - zwrócił uwagę Dawid Kubacki, 35. na skoczni normalnej.
Autor: kz/TG / Źródło: PAP, sport.tvn24.pl