Piątek, 24 lipca Blady strach padł na rodziców, których dzieci brały udział w zawodach sportowych w Tomaszowie Mazowieckim. Mężczyzna, który brał udział w imprezie, trzy lata temu wyszedł z wiezienia. Skazany był za wykorzystywanie seksualne dzieci.
Michał R. został skazany na trzy lata wiezienia w 2001 roku. Jako wychowawca na obozie letnim skrzywdził pięć dziewczynek w wieku 10 i 12 lat. – Były to czynności seksualne polegające na obnażaniu dziewczynek, dotykaniu ich, lizaniu ich po całym ciele, po narządach płciowych – przypomina Jacek Gmaj, prezes Sądu Rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim.
Brał udział w niejednej imprezie
Ważne jest, że w wyroku nie orzeczono zakazu pracy i działalności na rzecz dzieci. Andrzej Smolarek, organizator imprezy
Na stadionie było ponad 130 dzieci w wieku od 7 do 16 lat. Jak się okazało, organizator imprezy – emerytowany nauczyciel wf-u Antoni Smolarek - wiedział kogo zaprasza do współpracy. Michał R. to jego długoletni przyjaciel.
Według organizatora imprezy, Michał R. był tylko pomocnikiem i zajmował się sprawami technicznymi. Nie mógł więc skrzywdzić kogokolwiek. Poza tym mężczyzna wielokrotnie brał udział w imprezach, na których były dzieci. – To było naprawdę sporo imprez – przyznaje Smolarek, prezes zarządu TKKF "ZNP" w Tomaszowie Mazowieckim.
Mogą zaatakować ponownie
W tamtym czasie nie obowiązywały przepisy, które dawały możliwości eliminowania takich osób z działalności edukacyjnej i wychowawczej. Jacek Gmaj, prezes sądu w Tomaszowie Mazowieckim
- To jest zagrożenie dla dzieci, takie osoby nie powinny brać udziału tam gdzie są dzieci – oburza się jedna z matek. – Ten organizator chyba nie ma dzieci i jest nieświadomy tego, co może być – dodaje kolejna osoba.
Obawy rodziców potwierdzają seksuolodzy, bo wiezienie nie jest lekarstwem dla pedofilów. Na wolności mogą zaatakować ponownie: - Wśród nieleczonych pedofilów, którzy opuścili zakłady karne, ponad 70 procent wraca do popełniania tych czynów – tłumaczy prof. Lew Starowicz, seksuolog.
Nie było zakazu, bo nie było przepisów
Antoni Smolarek nie chce mówić o przeszłości swojego znajomego, ale ma swoje zdanie na ten temat. - Ważne jest, że w wyroku nie orzeczono mu zakazu pracy i działalności na rzecz dzieci – mówi Smolarek.
Mam wrażenie, że mamy do czynienia z cichą akceptacją. Mariusz Strzępek z portalu NaszTomaszów.pl
Zakazu nie było jednak, bo nie było odpowiedniego prawa: – W tamtym czasie nie obowiązywały przepisy, które dawały możliwości eliminowania takich osób z działalności edukacyjnej i wychowawczej – mówi Jacek Gmaj, prezes sądu. Instrumenty takie dała dopiero nowelizacja kodeksu karnego z 2005 roku.
Michał R. w... Towarzystwie Przyjaciół Dzieci
Władze Tomaszowa, które ufundowały na imprezę nagrody, przekonują, że nie miały pojęcia, kto pomaga organizatorowi. – Dla nas ta osoba (Michał R. – red.) jest zupełnie obca – mówi Waldemar Wendrowski, zastępca prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego. I dodaje, że wiedza o przeszłości mężczyzny "nie była powszechnie znana w mieście".
Według lokalnych dziennikarzy, którzy na stronach swojej internetowej gazety opisali problem, w stosunkowo małym Tomaszowie Mazowieckim "wszyscy wszystko o sobie wiedzą". - Mam wrażenie, że mamy do czynienia z cichą akceptacją – mówi Mariusz Strzępek z portalu NaszTomaszów.pl. Na dowód podaje m.in. to, że w grudniu zeszłego roku Michał R. został wynajęty przez jedną z firm. – Był przebrany za Mikołaja i rozdawał dzieciom cukierki – dodaje Strzępek.
Michał R. nadal jest uważany przez niektóre organizacje za prawdziwego przyjaciela dzieci. W zeszłym roku znalazł się na liście Tomaszowskiego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Reporterzy "Prosto z Polski" próbowali się skontaktować z prezesem TPD, ale bezskutecznie.