Chyba nikt w historii piłkarskich mistrzostw świata w tak efektownym stylu nie dotarł do finału. Oczywiście, były małe potknięcia, Niemcy nie wygrywali wszystkiego jak Argentyńczycy, ale w sposób w jaki eliminowali poszczególnych rywali był albo efektowny, albo efektywny, albo i taki, i taki. Jedno jest pewne - na piłkarzy Joachima Loewa trzeba przygotować coś specjalnego. Konwencjonalne środki jak dotąd zawodziły.
16.06.2014. Grupa G. Salvador.
Niemcy - Portugalia 4:0 Od wysokiego C rozpoczęli mundial chłopcy Joachima Loewa. Wszyscy spodziewali się raczej wymiany ciosów, batalii talentu Cristiano Ronaldo z uporządkowaną jedenastką złożoną z samych gwiazd. Tymczasem Portugalczycy dostawali cios za ciosem, a prawdziwym katem okazał się Thomas Mueller, który jako pierwszy skompletował hattrick na brazylijskim mundialu. Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego przegrali, ale na domiar złego stracili jeszcze podporę defensywy Pepe. Piłkarzowi Realu Madryt znowu odbiło, po raz kolejny w swojej karierze nie zapanował nad nerwami i został przez sędziego wyrzucony z boiska. Niemcy postraszyli świat, nie po raz pierwszy, jak się później okazało.
21.06.2014. Grupa G. Fortaleza.
Niemcy - Ghana 2:2 Mylił się ten, kto sądził, że Niemcy pójdą za ciosem po spektakularnym zwycięstwie i łatwo i szybko rozprawią się z Ghaną, która wcześniej w ostatnich minutach dała sobie odebrać dwa punkty w meczu z Amerykanami. Zaczęli efektownie, podobnie jak kilka dni wcześniej, bramka Goetzego miała ustawić mecz, ale zamiast czekać na kolejne uderzenia, Afrykańczycy rzucili się do ataku jak podrażnione lwy. Efekt? Drugą połowę zdominowali właśnie Ghańczycy. Po godzinie gry na tablicy widniał już wynik 2:1 i kto wie, jak by się potoczyła przyszłość Niemców na turnieju, gdyby nie obudził się niezawodny Miroslav Klose. Swoim golem nie tylko doprowadził do remisu, ale wyrównał też rekord legendarnego Brazylijczyka Ronaldo w liczbie trafień na mistrzostwach świata.
26.06.2014. Grupa G. Recife.
USA - Niemcy 0:1 To miał być układ pomiędzy Joachimem Loewem a jego vis a vis, rodakiem i trenerem reprezentacji Stanów Zjednoczonych Juergenem Klinsmannem. Właśnie Jankesom wystarczał remis, aby oszukać Portugalię i Ghanę i spokojnie awansować z drugiego miejsca jak najmniejszym nakładem sił. Niemcy jednak nie chcieli ryzykować reputacją (jak w 1982 roku tzw. "Paktem o nieagresji z Austrią) i nie poszli na futbolową ugodę. Znowu ukąsił Thomas Mueller, który po fazie grupowej był oczywistym kandydatem na króla strzelców imprezy (jeszcze wtedy niewielu doceniało Jamesa Rodrigueza). Ekipa Klinsmanna rzuciła się w pogoń dopiero w końcówce, ale już było za późno. Szczęśliwie dla nich, korzystnie zakończyło się równoległe spotkanie i mogli świętować awans. A Niemcy? Zdaniem ekspertów, po pierwszym meczu zapadli w letarg. Jak bardzo się mylili...
29.06.2014. 1/8 finału. Porto Alegre.
Niemcy - Algieria 0:0 (2:1 po dogrywce) Mecz z podtekstami. Spekulowano, że Algierczycy mimo upływu lat pałają żądzą rewanżu i wyprują sobie żyły, żeby tylko wyeliminować Niemców z dalszych gier. I faktycznie, faworyci przez dłuższy czas bili głową w mur, atakowali, stwarzali sytuację, ale piłkarzy z Maghrebu sprowadzić na ziemię nie potrafili. Wstąpiły w nich nowe siły dopiero w dogrywce. Kamień z serca kibiców z Niemiec spadł dzięki trafieniu zmiennika doskonałego Andre Schuerrlego. W 120. minucie dobili przeciwnika po kontrze wykończonej przez Mesuta Oezila. Koniec? Nic z tych rzeczy! Kiedy wszyscy byli już myślami w ćwierćfinale, kontaktowego gola dla Algierii strzelił Djabou. Kilka chwil później Afrykańczycy mieli jeszcze jedną sytuację, ale tym razem nie udało się pokonać Neuera. Chcielibyśmy wtedy zmierzyć puls Loewowi.
04.07.2014. 1/4 finału. Rio de Janeiro.
Francja - Niemcy 0:1 Ćwierćfinał skończył się zanim na dobre się zaczął. Trzynastka okazała się dla Niemiec niezwykle szczęśliwa, właśnie w tej minucie wspaniałego gola głową strzelił Mats Hummels. I to był szach-Mats - Francuzi wywiesili białą flagę i niewiele zrobili, by doprowadzić do wyrównania. Fatalną formę pokazał Karim Benzema. Który to już raz napastnik Realu zawodzi w najważniejszych meczach, w decydujących chwilach? Niewiele wskórał też w starciu z Niemcami, ale winić należy cały zespół. Loew, jak wytrawny gracz, ustawił drużynę pod jedną bramkę, a później nakazał się bronić. Jego podopieczni polecenie potraktowali serio.
08.07.2014. 1/2 finału. Belo Horizonte.
Brazylia - Niemcy 1:7 Historia zdarzyła się we wtorek. Jeśli jednym zdaniem mielibyśmy wnukom opisać mundial w Brazylii, na pewno użylibyśmy zbitki słów "upokorzeni gospodarze". "Nokaut wszech czasów", "trzęsienie ziemi", "Wstyd, hańba" - kreatywni autorzy nagłówków mieli swoje chwile. Canarinhos schodzili po 45 minutach z bagażem pięciu goli. Honoru nie udało im się obronić w drugiej połowie, kiedy dostali kolejne dwa ciosy. I miernym usprawiedliwieniem była nieobecność kontuzjowanego Neymara oraz zawieszonego kapitana Thiago Silvy. Na długie lata będą się musieli tłumaczyć ze wstydliwej porażki, a trauma pozostanie odciśnięta bardziej niż z przegrana z Urugwajem na Maracanie w 1950 roku. Wszyscy pytali, co się stało z Brazylijczykami, ale zabrakło docenienia Orłów Loewa. Mundial rozpoczęli pogromem, a ostatni płotek przed metą wręcz zdmuchnęli. Pytanie, jak będzie wyglądał sprint do taśmy. Poślizg byłby niemile widziany w Berlinie.
Autor: bucz / Źródło: sport.tvn24.pl