We wtorkowy wieczór Argentyńczycy bili się o mundialowe życie. Nadzwyczajne okoliczności sprawiły, że w Sankt Petersburgu nie mogło zabraknąć Maradony, pełniącego rolę ambasadora FIFA.Kibice Albicelestes, w tym Maradona, przeżyli ekstremalne chwile. Od euforii po golu na 1:0 Lionela Messiego do wściekłości po wyrównaniu Victora Mosesa w drugiej połowie. Trafienie Nigeryjczyka z rzutu karnego oznaczało wyeliminowanie dwukrotnych mistrzów świata z turnieju. W 86. minucie Argentynę uratował jednak Marcos Rojo. Po zwycięskiej bramce poniosło wszystkich. Piłkarzy, kibiców i - niestety - również Maradonę, który pokazywał obraźliwe gesty.
Sam opuścił stadion
Ale dramat dopiero się rozpoczynał. Po ostatnim gwizdku mistrz świata z 1986 roku źle się poczuł. Na filmie opublikowanym w mediach społecznościowych przez Fernando Schwartza, meksykańskiego dziennikarza sportowego, został odprowadzony przez jednego z mężczyzn do loży.Według argentyńskich mediów, w tym gazety "La Nacion", Maradona osłabł z powodu niskiego ciśnienia krwi. Na miejscu została mu udzielona pomoc.
Rzecznik komitetu organizacyjnego turnieju poinformował, że Maradona sam opuścił stadion, ale więcej szczegółów nie podał. Żadnego oświadczenia w tej sprawie nie wydał rzecznik argentyńskiego związku piłkarskiego.
"Jak mogłem wyjść?"
W środę głos zabrał sam Maradona. Za pośrednictwem mediów społecznościowych zapewnił, że wszystko jest w porządku.- W przerwie meczu zostałem przebadany przez lekarza, który polecił mi wrócić do domu, ale chciałem jeszcze zostać. Graliśmy przecież o wszystko. Jak mogłem wyjść? - napisał 57-latek.
Argentyna zwyciężyła 2:1 i z drugiego miejsca awansowała z grupy D. W 1/8 finału spotka się z Francją.
Autor: kz / Źródło: sport.tvn24.pl, Reuters