Argentyna w potrzebie. Z mundialem pożegnała się po 1/8 finału, przegrywając z Francją 3:4, a na selekcjonera Jorge Sampaolego niezmiennie sypią się gromy z każdej strony. Z pomocą zatem zgłosił się on - jedyny i niepowtarzalny Diego Maradona. 57-latek gotowy jest do objęcia kadry.
Co więcej, obowiązki pełniłby za darmo. - Nie oczekuję niczego w zamian - zapowiedział "Boski Diego" w wenezuelskiej telewizji. Nie przeszkadza mu to, że po mistrzostwach świata ma zostać prezesem Dynama Brześć. Chyba że plany już zmienił i na Białorusi nikt go nie zobaczy.
Zaszczyt i przyjemność już miał
Co myśli o Sampaolim, ogłosił światu już po pierwszym meczu grupowym rosyjskiego mundialu, zremisowanym przez Argentynę z Islandią 1:1. - Nie ma po co wracać do kraju - oświadczył. Teatr jednego aktora zaprezentował w wygranym 2:1 spotkaniu z Nigerią. Krzyczał, przybierał pozy, pokazywał wulgarne gesty, a końcu zasłabł i trzeba było wezwać lekarza.
Zaszczyt i przyjemność bycia selekcjonerem Argentyny wielki piłkarz już miał. Został nim w październiku 2008 roku. Pod jego wodzą reprezentacja wywalczyła awans do mistrzostw świata 2010, gdzie w ćwierćfinale dostała lanie 4:0 od Niemców. Związek zaproponował mu przedłużenie kontraktu, ale po zmianie współpracowników ze sztabu szkoleniowego, na co "Boski Diego" zgody nie wyraził. I tyle było selekcjonowania.
Autor: rk / Źródło: L'Equipe, sport.tvn24.pl