Środa, 26 sierpnia Gerard Pomichowski jest weterynarzem z 27-letnim stażem. Kiedy pewnego dnia wykonywał rutynowy zabieg kastracji konia, zaskoczyli go jednak strażnicy miejscy. Mężczyzna dowiedział się, że morduje zwierzę, został skuty kajdankami i przewieziony na komendę.
- Pomogli mi rolnicy tego konika położyć. Według sztuki lekarskiej podałem mu środki, później zrobiłem mu zabieg - opowiada weterynarz z Kolna. Kastracja przebiegła bez komplikacji, ale pan Gerard nie mógł spokojnie udać się do domu. - Nagle przyjechał strażnik i krzyczy: "dlaczego skaleczyłem konia?". Założył mi kajdanki. Przyjechał policjant, wykręcili mi ręce i do radiowozu i na policję - relacjonuje poszkodowany.
A koń jest cały i zdrowy
Mimo oskarżeń o mordowanie konia, okazuje się, że zwierzę jest w doskonałej formie. Nie boi się także swojego domniemanego oprawcy i spokojnie pasie się na łące. Zdaniem pana Gerarda, kastracji, wykonywanej w warunkach polowych, przestraszył się ktoś postronny i nasłał na weterynarza straż miejską i policję.
Cała sprawa zakończyła się pouczeniem weterynarza przez policjantów. - Był na rozmowie u komendanta i powiedział, że zastrzeżeń co do pracy policji nie ma, ale ma zarzuty do straży miejskiej - mówi Joanna Makarewicz z miejscowej policji. Z kolei Zbigniew Kiełczewski, komendant Straży Miejskiej w Kolnie, tłumaczył zatrzymanie weterynarza kilkoma sygnałami od okolicznych mieszkańców. - Z tego co wiem, koń został w niewłaściwy sposób wykastrowany i skakał po posesjach mieszkańców - mówi komendant.
- To może z boku wygląda dość drastycznie, ale nie jest. To duże, ciężkie zwierzę i nie można go jak chomika położyć na dłoni, czy do kieszonki schować - tłumaczy Michał Geniusz, kolega po fachu pana Gerarda.
Walka o godność
Gerard Pomichowski uważa, że po skuciu go kajdankami i zawiezieniu na komendę ucierpiała jego reputacja. Oburzony jest także tym, jak potraktowano go zwalniając go z komisariatu. - Oddał komórkę i powiedział "spierd... do domu" - opowiada weterynarz. Aby ukrócić wszystkie plotki, jakie pojawiły się po jego zatrzymaniu, mężczyzna postanowił napisać list ze skargą do Ministerstwa Sprawiedliwości. - Wnoszę o ukaranie ludzi, co mnie tak zaatakowali - mówi lekarz.