Gospodarze 21. Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Vancouver zapowiadali wyjątkowe zawody. Dla wielu takie były, wielu innych się rozczarowało. Było 7 mld dolarów na przygotowania, padły sportowe rekordy, ale nie zabrakło wielu bulwersujących wpadek organizacyjnych.
Do Kanady zjechała rekordowa liczba reprezentacji i pół miliona gości. Pierwszy raz w historii ceremonia otwarcia odbyła się pod dachem. Ale jeszcze zanim rozdano pierwsze medale, gospodarze musieli się mocno wstydzić z powodu niedociągnięć organizacyjnych.
"Tor śmierci"
Zaczęło się od śmierci Gruzina Nodara Kumaritaszwiliego na torze saneczkarskim. Lodowa rynna w Whistler przeszła do historii jako "tor śmierci" z powodu rozwijania na niej potwornych prędkości. Na źle wyprofilowanym torze wywracali się najlepsi. Saneczkarze i bobsleiści.
Wywróciła się, ale już podczas biegu narciarskiego, Petra Majdić. Organizatorzy nie zabezpieczyli należycie trasy. Dla Słowenki igrzyska się zakończyły bez medalu, za to z pięcioma pękniętymi żebrami.
Organizacyjnych wpadek było więcej. Posłuszeństwa odmawiały rolby przygotowujące lodową taflę przed zawodami panczenistów, nie wystrzeliły pistolety startujące łyżwiarzy.
Marit nie z tej ziemi
Ale Vancouver miało też swoich bohaterów. Królową igrzysk okrzyknięto narciarkę biegową Marit Bjoergen. Norweżka zdobyła 5 medali, w tym 3 złote! Jej dominację przerwała dopiero Justyna Kowalczyk – po dramatycznym finiszu biegu na 30 km.
Na skoczni panował Simon Ammann. Szwajcar do rodzinnego Grabs zawiózł dwa złote medale. Podobnie jak osiem lat wcześniej, zza oceanu (Salt Lake City). Nie ma bardziej utytułowanego skoczka w historii igrzysk.
W cieniu Justyny i Adama
Polacy z Vancouver wrócili z podniesionymi czołami. Dorobek sześciu medali okazał się historycznym wyczynem, wszak na wszystkich poprzednich zimowych igrzyskach Polacy zdobyli łącznie zaledwie 8 krążków.
W Kanadzie najjaśniej świeciła gwiazda Kowalczyk. Do jej złota, srebra i brązu dwa krążki za wicemistrzostwo dorzucił Adam Małysz. Niespodziewany brąz zdobyły panczenistki i historyczny sukces biało-czerwonych stał się faktem.
Doping u Marek
Negatywną bohaterką polskiej ekipy była Kornelia Marek. W organizmie narciarki stwierdzono obecność erytropoetyny (EPO). Badanie próbki B potwierdziło pierwsze wyniki. Zawodniczkę zdyskwalifikowano na dwa lata.
Pomimo wielu organizacyjnych perturbacji, na koniec cieszyli się także gospodarze. W ostatnim finale igrzysk, hokeju na lodzie, sięgnęli po złoto. Sukces podwójny, bo w ich narodowej dyscyplinie. I do tego pokonali odwiecznych rywali – USA.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/APTN/TVN24, fot. PAP/EPA