Biznes oparły na dobrym smaku i wytrenowanym węchu. Koronawirus najpierw związał im ręce, zamykając branżę gastronomiczną. Potem "odciął" je od zmysłów, bez których nie mogą się obejść. Straciły stare "narzędzia". Jak radzą sobie z nowymi?
X: - Już piąty miesiąc czuję tylko smród. Mięso, wędlina, jajka mają okropny odór. Przez to nie mogę nic zjeść.
Y: - Idąc dziś ulicą, poczułam zapach bzu, zanim jeszcze zobaczyłam kobietę, która sprzedaje bukiety. Byłam w takim szoku, że mało się nie popłakałam. Nie myślałam, że jeszcze kiedykolwiek czegoś takiego doświadczę. Kupiłam jedną gałązkę, siedzę i ją wącham.
Z: - Wyjście do restauracji nie jest dla mnie. Bo co zjeść, jak mi nie smakuje mięso, cebula, czosnek, papryka, jajka i jeszcze parę innych rzeczy, które są praktycznie w każdej potrawie?
***
To komentarze ozdrowieńców, których koronawirus skutecznie odciął od smaku i węchu. Są zdesperowani. Chcieliby, żeby ich zmysły znów działały jak dawniej. Żeby kotlet znów smakował jak u mamy, a nie jak trawa.
Jak się żyje z wyłączonymi zmysłami? Zrozumie tylko ten, kogo TO spotkało. To, czyli anosmia (całkowita utrata węchu) lub parosmia (częściowa). Nagle okazuje się, że jesteś w tej części chorych (od 15 do 40 proc. w zależności od populacji), która nie może liczyć na dwa kluczowe zmysły.
Na kogo wypadnie? Częściej na młodszych niż na starszych, na kobiety niż na mężczyzn. Szczególne narażeni są ci, którzy zmagają się z przewlekłymi zapaleniami zatok, chorobami endokrynologicznymi, stwardnieniem rozsianym czy niedoborem witaminy B12. Ale ta lista jest dłuższa.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam