Premium

Prawie 90 kilometrów na godzinę przez centrum, pieszy nie żyje. Kara: dwa tysiące złotych

Zdjęcie: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Kiedy świadkowie udzielali potrąconemu mężczyźnie pierwszej pomocy, oni tylko się przyglądali. Uciekli, zanim na miejsce przyjechały służby. Później prokuratura ustaliła: w terenie zabudowanym jechali prawie 90 km/h. I choć pieszego nie udało się uratować, żaden z nich nie został oskarżony: ani o przyczynienie się do wypadku, ani o nieudzielenie pomocy. Kierowca odpowiedział jedynie za wykroczenie - przekroczenie prędkości.

Komunikat w sprawie wypadku na swojej stronie zamieściła stołeczna policja. Funkcjonariusze apelowali o pomoc w odnalezieniu dwóch mężczyzn podróżujących mercedesem, który 30 listopada 2019 roku uderzył przechodzącego przez przejście dla pieszych 63-letniego mężczyznę. Właśnie minęły trzy lata od tego tragicznego wypadku.

"Kierowca mercedesa porzucił auto i oddalił się pieszo z miejsca wypadku" - opisywali policjanci i dodawali, że był z nim jeszcze pasażer. Poszukiwania trwały kilka miesięcy. W tym czasie prokuratura ustaliła, że pieszy wszedł na przejście na czerwonym świetle i był pijany, natomiast kierowca mercedesa znacznie przekroczył dopuszczalną prędkość. Pędził 87 km/h w terenie zabudowanym.

Ani kierowca, ani pasażer nie zgłosili się na policję. Zostali zatrzymani dopiero kilka miesięcy później. Jeden z nich, pasażer mercedesa, zjawił się na warszawskim lotnisku z fałszywymi dokumentami. Dzięki temu policja dotarła do kierowcy.

Żaden z nich nie został jednak ostatecznie oskarżony: ani o przyczynienie się do wypadku, ani o nieudzielenie pomocy. Jak to możliwe?

"Kur**, wbiegł mi na czerwonym"

Do tragicznego wypadku doszło trzy lata temu. Ostatniego dnia listopada 2019 roku, na Puławskiej przy Dolnej. Około godziny 22. To wciąż centrum miasta, ruchliwa ulica, wtedy pięć linii tramwajowych, trzy autobusowe.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam