Spławianie Wisłą świńskiej skóry, mierzenie obwodów pni drzew, badanie odwłoków zasuszonych owadów czy wieloletnie podsłuchy i prowokacje wobec oskarżonego - to tylko niektóre epizody z ponad 20-letniego śledztwa w sprawie zabójstwa i oskórowania Katarzyny Z. Jednak pomimo gigantycznych nakładów, zaangażowania setek policjantów, biegłych i ekspertów na sali sądowej zabrakło jednego - bezpośredniego dowodu, że oskarżony Robert J. jest winny.
O tej sprawie słyszał chyba każdy.
W styczniu 1999 roku wyłowiono z Wisły fragmenty ludzkiej skóry. Szybko okazało się, że szczątki należą do zaginionej 23-letniej studentki Katarzyny Z. Śledczy ustalili, że nie może być mowy o wypadku - ktoś celowo "wyciął" fragmenty skóry młodej kobiety, tak by całość przypominała koszulę z ludzkiego ciała.
Wieloletnie śledztwo zakończyło się oskarżeniem, a później nieprawomocnym skazaniem Roberta J. Dziś Sąd Apelacyjny w Krakowie uniewinnił Roberta J. oskarżonego w procesie poszlakowym o brutalne zabójstwo studentki Katarzyny Z.
"Czasem człowiek coś powie, nie zastanowi się"
Jakie przedstawiono dowody? Prokuratura przyznawała wprost - jednoznacznego potwierdzenia winy Roberta J. nie ma. Są za to poszlaki i to one miały przesądzać o tym, że oskarżony przetrzymywał, później torturował, a na koniec zabił i oskórował 23-letnią studentkę. Jednak tyle samo co poszlak było też wątpliwości: czy materiał zebrany przez prokuraturę pozwalał w ogóle, by kogokolwiek na jego podstawie skazać?
Oto najważniejsze z nich.
Na sali sądowej nigdy nie zaprezentowano jednoznacznych dowodów na to, że oskarżony nie tylko zamordował, ale w ogóle znał ofiarę.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam