Gdybyśmy od początku najpierw wydobywali gaz, a potem węgiel, gdyby te zakłady nazywały się nie kopalnie węgla kamiennego, tylko kopalnie gazu i węgla, byłoby inaczej. Dzisiaj nie tak prosto zmienić świadomość, tym bardziej że nawet w środowiskach górniczych nie każdy zdaje sobie sprawę, że ten groźny metan to jest ten sam gaz, co go używamy w domu w kuchence gazowej. Traktowany jest jako śmiertelne zagrożenie, jako zło konieczne i trudno się przebić z myśleniem, że to jest także cenny surowiec energetyczny, którego nie powinniśmy marnotrawić - mówi ekspert w dziedzinie metanu, geolog dr Janusz Jureczka.
Małgorzata Goślińska: Moglibyśmy zamiast węgla wydobywać na kopalniach metan?
Janusz Jureczka: - Na świecie metan akumulowany w węglu jest wydobywany na skalę przemysłową - niekoniecznie w kopalniach. Jako gaz ze złóż niekonwencjonalnych jest to jedno z podstawowych alternatywnych źródeł energii, obok gazu z łupków.
Niekoniecznie w kopalniach? To skąd?
- Z tak zwanych obszarów dziewiczych, czyli z pokładów węgla, które nie są objęte eksploatacją węgla.
W węglu nigdy nie ma czystego metanu, tylko wysokometanowy gaz. W kopalniach podziemnych ten gaz miesza się z powietrzem dołowym. Ujmujemy go w stacjach odmetanowania, które prowadzone są ze względu na bezpieczeństwo pracy górników. Zawartość metanu w tej mieszaninie waha się na ogół od 30 do 60 procent.
Można również ujmować metan z zamkniętych kopalń węgla, dobrym przykładem jest Zagłębie Ruhry w Niemczech. W takich miejscach z upływem czasu zawartość CH4 w ujmowanym gazie wzrasta nawet do 80 procent. W Polsce robi się to w niewielkim stopniu, właściwie tylko z dwóch złóż: ze zlikwidowanej kopalni Morcinek - rocznie około jeden milion metrów sześciennych, a z dawnej kopalni Żory - niecałe cztery miliony metrów sześciennych.
Natomiast z obszarów dziewiczych otrzymujemy gaz o największej zawartości CH4, przekraczającej 90 procent. W projekcie badawczym Geo-Metan, który Państwowy Instytut Geologiczny wspólnie z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem prowadził w Gilowicach obok Pszczyny, zawartość metanu w ujmowanym gazie wynosiła 98-99 procent. To jest gaz analogiczny do gazu ziemnego. Nadaje się bezpośrednio do przesyłu i użycia takiego samego jak gaz, który importowaliśmy z Rosji, który nam Rosjanie odcięli i który teraz będziemy sprowadzać ze złóż norweskich.
Które kraje w ten sposób zdobywają gaz?
- Przez wiele lat prym wiodły Stany Zjednoczone. Maksymalne wydobycie metanu tylko z pokładów węgla w 2008 roku wyniosło tam 56 miliardów metrów sześciennych. W następnych dziesięciu latach spadało, bardziej opłacalne okazało się wydobycie gazu z łupków, ale z pokładów węgla nadal jest tam wydobywany.
W skali przemysłowej robią to dzisiaj w Kanadzie, Chinach, Indiach, a przede wszystkim w Australii, gdzie przez ostatnie 10 lat zwiększono wydobycie metanu z pokładów węgla z około 10 miliardów do około 40 miliardów metrów sześciennych rocznie. Oznacza to, że w skali roku Australia tylko z pokładów węgla wydobywa dwa razy tyle gazu, co Polska zużywa.
Potrzebujemy rocznie 20 miliardów. Ile bierzemy z węgla?
- Z obszarów dziewiczych, poza kopalniami? Nic. Były do tego przymiarki, prowadzono prace rozpoznawcze, ale nigdy nie weszliśmy w fazę wydobycia w skali przemysłowej.
Dlaczego?
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam