|

"Mniejszym problemem jest odchodzenie ludzi z Kościoła, większym odejście Kościoła od ludzi"

Radca prawna, ekolog, radny miasta, ksiądz i misjonarka. Chcą być nową jakością, nową nadzieją w dobie głębokiego kryzysu religijności. Motywacje mają różne, ale jeden cel: zmienić Kościół.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Kongres Katoliczek i Katolików działa od dwóch miesięcy, na razie zgromadził około 300 uczestników. Wśród nich jest ojciec Paweł Gużyński, który chce pozostać szeregowym członkiem.

Liczba uczestników ciągle rośnie. Na razie spotykają się i rozmawiają na platformach internetowych. Podzieleni na grupy tematyczne pracują nad wspólnymi postulatami, które przedstawią hierarchom kościelnym i o które będą walczyć. Chcą pokazać, że teraz to osoby świeckie, które stanowią 98 procent polskiego Kościoła, są jego prawdziwą siłą.

Arkadiusz Lechowski, ksiądz rzymskokatolicki z archidiecezji łódzkiej. Podobnie jak dla wielu księży zaangażowanych w Kongres, dla niego Kościół to świadomość budowania wspólnoty duchownych i świeckich, z realnym braniem odpowiedzialności. Ma świadomość, że to jest proces, prace Kongresu mają go ułatwić.

Patryk Białas, ekolog, społecznik z Katowic, radny tego miasta. Pracuje w parku naukowo-technologicznym, ekologia to jego pasja i praca. Po encyklice papieża Franciszka "Laudato si" odkrywa, jak troska o stworzenie powinna wypływać z naszej wiary. W Kongresie widzi przestrzeń, żeby działać dla wspólnego dobra, jakim jest nasza planeta, żeby jego dzieciom i wnukom żyło się lepiej, bo nie mamy planety B.

Siostra Barbara Radzimińska, misjonarka, również z diecezji gdańskiej, po doświadczeniach misyjnych z innych krajów widzi możliwości, jakie ma przed sobą Kościół w Polsce. Uważa, że mamy dużo do zrobienia i nauczenia się.

Marta Nowicka z archidiecezji gdańskiej jest radcą prawnym. W Kongres zaangażowała się ze względu na sytuację w swojej macierzystej diecezji, która bardzo się podzieliła po oskarżeniach abp. Sławoja Leszka Głódzia o to, że przez wiele lat poniżał i psychicznie znęcał się nad duchownymi. Marta Nowicka chce wziąć udział wydarzeniu, które pozwoli spojrzeć inaczej na Kościół - jako na rzeczywistość, która nie dzieli, ale łączy.

Barbara Balicka, dwudziestolatka z Wrocławia, jest działaczką społeczną i kościelną. Uczestniczy w spotkaniach różnych wspólnot i grup. Zaangażowała się w Kongres, bo - jak mówi - przez długi czas czuła, że ktoś próbuje jej zabrać wewnętrzną spójność i integralność. Przekonuje, że działalność społeczna dla człowieka powinna się łączyć z tym, jaką rolę odgrywa Kościół, również jako wspólnota. Chciałaby, żeby te ścieżki szły ze sobą w parze.

Wszyscy są aktywnymi uczestnikami życia kościelnego. O tym, co wymaga w nim najpilniejszej zmiany i jak do niej doprowadzić, rozmawiają z Katarzyną Skalską-Koziej.

Katarzyna Skalska-Koziej: Ojciec Paweł Gużyński nie chciał brać udziału w tej rozmowie, bo nie chce, by Kongres był prezentowany jako jego ruch. Kto w takim razie stoi za Kongresem? Skąd on się nagle wziął i ma tylu uczestników?

Siostra Barbara Radzimińska: Każda z osób działała już w swojej przestrzeni i próbowała coś zrobić. Myśmy się wszyscy spotkali, paradoksalnie dzięki koronawirusowi, na platformie internetowej. Dla mnie to był taki moment oddechu. Wow, jest nas więcej, jest nas dużo! Nie boimy się nazywać pewnych rzeczy, myślimy podobnie. Każdy z nas już był i działał, a w tym momencie po prostu połączyliśmy siły. Zobaczyliśmy, że mamy te same pragnienia i cele i chcemy się zaangażować. To tak, jakby ktoś zdjął nam z barków ciężar bezsilności i niemocy.

Barbara Balicka: Każdy z nas jest inicjatorem idei Kongresu, bo każdy z nas włączył kogoś, kogo zachęcił swoimi opowieściami o nim i jego wizją. Za Kongresem stoi więc i ojciec Paweł, i siostra Basia, i Marta, i ksiądz Arek… I jeszcze 300 innych osób, które są z nami oraz 500 lub 1000, które dołączą. Za Kongresem i jego ideą stoją wszystkie nasze lęki, obawy i chęć zmian. I to jest moment, w którym stwierdzamy: albo stąd wychodzę, albo coś zmieniam. My chcemy spróbować coś zmienić, naprawić. To trochę jak z pożarem w domu - nie mam już wiele czasu, więc wyciągam i ratuję z niego to, co jest najważniejsze. Może nie uda mi się zabrać wszystkiego, zanim dom runie, ale biorę ze sobą to, co jest najcenniejsze. A najcenniejszy jest zawsze drugi człowiek. To on stoi za Kongresem. Nawet nie ja, a ten, do którego idę, do którego próbuję dotrzeć.

Ksiądz Arkadiusz Lechowski: Odpowiem krótko, ale górnolotnie: naprawdę wierzę w to, że stoi za nami Duch Święty. Wierzę w to, że my naprawdę tworzymy Kościół. Nie chodzi o to, że to ruch tej czy innej osoby. Mam wrażenie, że ten ruch się rodził w głowach różnych osób. Na początku pojawiały się pytania, jak to nazwać, jak się spotkać, żeby coś zrobić. To nie było takie proste. To była grupa osób, które chciały coś zrobić równolegle. To działanie, które rodzi się w sercach, w umysłach. Od nas zależy, jak to odczytujemy. Odczytanie roli świeckich jest bardzo istotne, zwłaszcza dla duchownych. Podobnie jak właściwe odczytanie roli duchownych. U nas wszystko stoi trochę na głowie, czasem w sprzeczności z prawem kanonicznym. Chcemy wracać do korzeni, do ewangelii, chcemy to wszystko uporządkować. Każdy wnosi coś w ten Kongres i wszyscy za nim stoimy.

Ksiądz Arkadiusz Lechowski
Ksiądz Arkadiusz Lechowski
Źródło: Archiwum prywatne

Marta Nowicka: Wszyscy chcemy mówić z wewnątrz Kościoła, jako jego część i wspólnota. Chcemy Kościół współtworzyć, a nie z niego odchodzić.

Co najbardziej chcielibyście zmienić w Kościele? Co Was najbardziej w nim uwiera? Siedem grzechów głównych Kościoła. Lub mniej.

Ksiądz Arkadiusz Lechowski: Mam wrażenie, że doszliśmy już do absurdu w naszej lokalnej rzeczywistości Kościoła. Z jednej strony mamy papieża, który bardzo dobrze odczytuje znaki czasu i Ducha Świętego, który mu pokazuje, co jest ważne, a my jakbyśmy tego nie słyszeli. Nie jest tak, że Kościół o czymś nie naucza, że Kościół nie mówi o uchodźcach, bo to robi. A my jakbyśmy tego nie dostrzegali. Nie jest tak, że Kościół nie mówi, żeby z delikatnością podchodzić do drugiego człowieka, zwłaszcza wykluczonego, bo mówi. A my jakbyśmy tego nie słyszeli. Wybieramy sobie w tym naszym lokalnym Kościele niektóre rzeczy, często niestety polityczne, paradoksalnie wbrew nauczaniu Kościoła. Kościół powszechny bardzo wyraźnie mówi, że absolutnie nie chce szukać sobie przywilejów politycznych, nie identyfikuje się z żadnym ugrupowaniem i partią polityczną. To jest nauczanie Kościoła, to są jego dokumenty. Przeciętny Polak może mieć odwrotne wrażenie, że dzieje się coś zupełnie innego. Powinniśmy powrócić do tej intuicji, którą daje nam Kościół, także Duch Święty.

Siostra Barbara Radzimińska: Pierwszy grzech to brak posłuszeństwa Duchowi Świętemu. Posłuszeństwo pochodzi od słuchania, a grzechem Kościoła jest, że bardzo mało słucha. My nauczamy, mówimy, narzucamy pewne wizje, a czasem trzeba się zatrzymać i wsłuchać w drugiego człowieka, zrozumieć i dopiero potem coś mu odpowiedzieć. Najpierw muszę być z nim, zrozumieć go od wewnątrz, od środka. Takiej postawy bardzo brakuje w Kościele. Boli mnie polaryzacja Kościoła, na lewicowy i prawicowy. To etykietki: progresywny, nacjonalistyczny. To są sztuczne podziały, bo te granice wewnątrz każdego człowieka przebiegają bardzo różnie. Boli mnie lęk, żeby rozmawiać z tymi, którzy myślą inaczej i dla mnie Kongres jest nadzieją na taką rozmowę. Bóg mówi do nas na różne sposoby, a jedną z przestrzeni, w których Bóg chce się dać poznać, jest moment, w którym konfrontujemy różne punkty widzenia. Nawet tam, gdzie jest konflikt, możemy zrozumieć coś nowego od Boga. Grzech to brak słuchania. Boli mnie też to, że ludzie odchodzą od Kościoła. Ten ból jest mocniejszy, kiedy widzę, że Kościół mógłby swoim postępowaniem zatrzymać te odejścia, ale jest jakaś siła tarcia, która go powstrzymuje, żeby zareagować w odpowiedni sposób.

Kiedy zaczęliśmy ogłaszać działanie Kongresu, zadzwonił do mnie starszy pan, skromny emeryt z małej miejscowości, mówiąc, że on przez całe życie chodził do Kościoła, był wierny, przestrzegał przykazań i to dla niego jest bardzo ważne. Od dwóch lat nie chodzi do swojej parafii. Próbował porozmawiać z proboszczem, nie spotkał się ze zrozumieniem, a z krytyką i odrzuceniem. Teraz, żeby pojechać na mszę, szuka innego miasta, żeby pójść do spowiedzi, szuka konkretnego księdza, co dla niego jest ogromnym wysiłkiem, bo mieszka w małej miejscowości. Zadzwonił z taką nadzieją, że bardzo się cieszy, że powstało coś takiego jak Kongres. Nie wie, jak mógłby w tym uczestniczyć, bo nie umie obsługiwać internetu, ale jeśli tylko jest coś, co mógłby zrobić, żeby pomóc, to bardzo prosi o informację. Zostawił swój numer telefonu. Jest ogromna potrzeba, żeby być wysłuchanym i zrozumianym – i Kongres, w tym sensie, jest nadzieją dla wielu osób.

Marta Nowicka: Jeden z głównych grzechów Kościoła to kwestia rozumienia i sposobu sprawowania władzy w Kościele i to, że decyzyjność i przywództwo jest uwarunkowane tym, czy ktoś przyjął święcenia kapłańskie, czy nie. A świeccy, w tym kobiety, czyli około 98 procent członków Kościoła mogą jedynie wykonywać decyzje duchownych. Ewentualnie przysługuje im głos doradczy, ale taki, który w ogóle nie musi być uwzględniony. W kontekście rozumienia władzy w Kościele Papież Franciszek mówi o odwróconej piramidzie. Ci, którzy sprawują w Kościele funkcje, mają władzę, są tak naprawdę na dole tej piramidy i ich rola ma być rolą służebną, jakkolwiek naiwnie to zabrzmi w obecnej sytuacji. Mają służyć pozostałej części Kościoła.

Patryk Białas: Szczególnie w Polsce brakuje nam wrażliwości na stworzenie. W nauczaniu Kościoła powszechnego kwestie ekologiczne są obecne od dawna. To nie jest tak, że papież Franciszek odkrył ekologię, on nadał jej wyższą rangę. W chwili, kiedy nasza planeta płacze, kiedy biedni płaczą, my, jako wrażliwi wyznawcy Chrystusa, powinniśmy zrobić wszystko, żeby te łzy otrzeć. Mam poczucie, że w Polsce, ze względu na brak wrażliwości ekologicznej, potrzebujemy wrócić do korzeni i na nowo odczytać, głosić i realizować biblijne wezwanie: "czyńcie sobie ziemię poddaną". Myśmy bardzo dosłownie przez lata historii Kościoła podchodzili do tego sformułowania, tymczasem nie powinniśmy być królem i panować nad stworzeniem. Naszym wezwaniem jest być ogrodnikiem świata. Troszczyć się o niego i pielęgnować. A ten obraz ogrodnika jest tak mało obecny. Mam nadzieję, że działająca wewnątrz Kongresu grupa "Troska o stworzenie" odkryje na nowo i zaprojektuje działania, za które my, jako świeccy, będziemy chcieli wziąć odpowiedzialność i je realizować.

Patryk Białas
Patryk Białas
Źródło: Archiwum prywatne

Barbara Balicka: Grzechy Kościoła widzimy bardziej i dobitniej, ale w Kongresie nie tylko chcemy je wskazać, lecz zastanowić się nad tym, jak pośród tych upadków nawigować, jak naprawiać, budować. Chcemy zapobiec powtarzaniu tych błędów, które widzieliśmy na przestrzeni lat. Dla mnie szczególnie ważna jest kwestia młodych ludzi i tego, jak Kościół się z nimi komunikuje. Sama mam 20 lat i widzę po sobie, jak bardzo trudno znaleźć język komunikacji z Kościołem. On chyba jeszcze nie nauczył się z nimi rozmawiać. Cały czas odwołuje się do punktów odniesienia, których nam brakuje i których często nie rozumiemy. Do aksjologii, która jest przestarzała i nie znajduje zakotwiczeń w naszym świecie. W moich oczach Kościół to nie jest miejsce, które pomogło nam odeprzeć komunę, to nie jest miejsce wolności PRL, gniazdo polskości. To nie jest paradygmat Polak katolik. Mam więc inne spojrzenie, inne oczekiwania i wymagania względem Kościoła. Chciałabym, żeby mówił do mnie i o mnie. O moich - naszych - dzisiejszych problemach i radościach. Chciałabym, aby język, którego używa, był do zrozumienia i odczytania dla młodych osób. To jest kwestia, którą trzeba podjąć. Młodzi mają też inne potrzeby. Bardzo wprost mówią Kościołowi, że chcą być z niego dumni i czuć, że do niego przynależą. Ale przynależą nie do czegoś, co wyklucza. Nie kosztem tego, co jest zamiatane pod dywan. To kwestia oddzielenia esencji od naleciałości. Tego, co powinno być w nauce Kościoła fundamentem, od tego, co przez lata stanowiło jakieś opakowanie, którego dziś młody człowiek nie rozumie. Młody człowiek bardzo jasno mówi: rozliczam, sprawdzam. I albo się w tym odnajdziemy, albo nie.

Od lat obserwujecie, jak wiele osób próbuje coś zmienić w Kościele, bez skutku. Skąd pomysł, że w ogóle coś da się zmienić?

Barbara Balicka: Wszyscy przede wszystkim wierzymy w to, że warto rozpocząć dialog. Jedną kwestią jest, co chcemy powiedzieć jako osoby zaangażowane w Kościół, chcące ten Kościół zmieniać i reformować, a drugą to, że bardzo chcemy usłyszeć, co mają do powiedzenia inni. Faktycznie, dużo jest dziś inicjatyw, bardzo pięknych i bardzo ważnych. My przede wszystkim wyciągamy rękę do dialogu, do tego, żeby powiedzieć sobie o tych wszystkich trudach, bolączkach i zarzutach, jakie mamy wobec Kościoła. O zmianach, jakie chcemy w nim zobaczyć i w jakie chcemy się angażować. Przecież to właśnie my, osoby związane z nim na co dzień, mamy tych zarzutów jeszcze więcej, jeszcze boleśniej, jeszcze dotkliwiej przeżywamy wszystko, co złego się dzieje. Kongresem mówimy dziś wprost: "nie wiem, czy potrafię powiedzieć biskupom, jakim mają być Kościołem - ale wiem, jakim Kościołem będę ja".

Ale dostrzegacie tę niechęć do zmian po drugiej stronie? Jak zamierzacie ją przełamać?

Marta Nowicka: Oczywiście, że to widzimy. Ale dostrzegamy też to, co jest bardzo istotnym problemem, a mianowicie klerykalizm, który zniekształca spojrzenie zarówno świeckich, jak i duchownych. My, jako świeccy, również mamy spaczony sposób myślenia, dlatego tak istotne jest, abyśmy też zmieniali swoje patrzenie.

Siostra Barbara Radzimińska: Choroba jest po obu stronach i po obu stronach są też osoby otwarte lub takie w procesie otwierania się. Wierzę w ewolucję naszego myślenia, sposobu postrzegania rzeczywistości. W ewolucję przełamywania lęków, które są w nas i odwagi stawienia im czoła. Zmiana musi nastąpić, bo Kościół jest powołany do tego, żeby odpowiadać na rzeczywistość świata i teraz kuleje w tej odpowiedzi. Zmiana jest kwestią czasu, kwestią tego, na ile będziemy stawiać jej opór, jak bardzo będziemy się jej sprzeciwiać. Ale to, że ona nastąpi, jest dla mnie pewne. Papież Franciszek mówi, że Kościół trzeciego tysiąclecia, to jest Kościół, w którym idziemy razem, świeccy i duchowni. Słuchamy się nawzajem, bierzemy pod uwagę swoje opinie i szukamy dobra wspólnego. Tylko taki Kościół przetrwa. Inny umrze śmiercią naturalną. Życie nas poprowadzi w tamtą stronę.

Ksiądz Arkadiusz Lechowski: Jestem przekonany, że jest wielu księży, biskupów, którzy, gdy zobaczą to wsparcie ze strony świeckich, którzy patrzą na Kościół nie na zasadzie dziecięcego buntu czy wypowiedzenia swojej frustracji, ale realnie chcą wziąć odpowiedzialność, przełamią swoje lęki i obawy i nawet z pewną radością i ulgą podzielą się tą odpowiedzialnością, tym, co niektórzy określają władzą. Nie lubię tego określenia. Jeśli ktoś dąży do władzy, to będzie zawsze go deprawowało. Nam w Kościele również nie powinno chodzić o władzę, powinno chodzić przede wszystkim o odpowiedzialność.

W jaki sposób chcielibyście realnie wprowadzić te wszystkie zmiany? Na razie dyskutujecie i wypracowujecie postulaty, ale co dalej? Jak je przełożycie na działanie? Spiszecie to wszystko i pójdziecie do Prymasa Polski?

Marta Nowicka: Kongres ma być płaszczyzną dyskusji, w której będziemy wypracowywać zmianę świadomości. Chcemy zmieniać sposób myślenia, aby Kościół był tą odwróconą piramidą.

Ale w jaki sposób chcecie wypracować kontakt z drugą stroną, żeby to doszło do skutku? By doszło do zmiany, postulaty Kongresu muszą być zaakceptowane lub przynajmniej wysłuchane.

Ksiądz Arkadiusz Lechowski: To nie jest tak, że jesteśmy przeciwko komuś, że chcemy zaatakować czy wypunktować. Owszem, diagnoza obecnej sytuacji się pojawi, to jest bardzo ważne, bo trzeba oprzeć się na rzeczywistości, żeby pójść dalej. Jesteśmy jednym Kościołem. To nie jest tak, że Kongres jest oderwaną grupą alternatywną, która tworzy swoją wspólnotę. Nie, my jesteśmy jednym Kościołem, który chcemy tworzyć razem: duchowni i świeccy. Ufam, że przyjdzie taki moment, w którym usiądziemy razem z biskupami, gdzie oni, jako zaproszeni goście, będą mogli posłuchać tego, jak my na to patrzymy i dlaczego. Komuś mogłoby się wydawać to bardzo naiwne, ale dla nas pojęcie Kościoła to nie jest jakieś stowarzyszenie wzajemnej adoracji i nie o to w tym chodzi. Bolesną rzeczą jest to, że Kościół jest tak postrzegany i mam tego świadomość. To jest nasza wina, jako hierarchów, duchownych, ale i świeckich, że tak jest. Kościół przestał być znakiem Chrystusa i narzędziem, które pomaga dojść do Niego, a stał się tylko jakąś stroną sporu.

Marta Nowicka: Nam bardzo zależy, żebyśmy rozmawiali wszyscy, w tym biskupi, ale nie możemy marginalizować roli świeckich, dlatego że ta rola nas, jako świeckich, jest bardzo doniosła i mamy prawo do współtworzenia Kościoła i udziału w wypracowywaniu decyzji dotyczących Kościoła na równi z osobami duchownymi – na mocy tego, że jesteśmy w Kościele ochrzczeni. Nasze docieranie poprzez Kongres nie wiąże się tylko z tym, że przekonamy hierarchię, bo być może nie przekonamy. Oczywiście zapraszamy i chcemy rozmawiać wspólnie, ale musimy sobie uświadomić własną, jako świeckich, rolę i rangę w Kościele. I jeśli to pokaże Kongres, to też będzie kamień milowy.

Barbara Balicka: Spisujemy wszystkie nasze postulaty, opracowujemy je. Plan jest taki, żeby wypracować rozwiązania, cele, metody. Następnie chcemy te nasze wizje przełożyć na realne ścieżki, którymi pragniemy podążać, na które chcemy zaprosić jak najwięcej osób budujących nasz Kościół - tak abyśmy mogli gdzieś nimi dotrzeć. Skupiamy się, aby dobitnie wybrzmiał głos laikatu - przy współpracy osób wyświęconych. Tym niemniej chcemy podkreślić rolę świeckich, stworzyć mocne świeckie ramię Kościoła. Chcemy współpracować, chcemy rozmawiać z wszystkimi zainteresowanymi, w tym i biskupami. I wywrzeć nacisk, zachęcić do tych - tak potrzebnych - zmian. Mam nadzieję, że pójdą z nami, zapraszamy ich do tego. Bo wiemy, że to jedyne rozwiązanie, które możemy podjąć - tu i teraz, już dziś. My się w Polsce bardzo mało nauczyliśmy Kościoła. Z uwagi na różne zawirowania historyczne i w polskim Kościele reforma, która przeszła przez resztę świata, trochę nas ominęła. Przez to laikat niewiele wie o tym, jak wielką rolę może i powinien odgrywać. Dlatego przychodzimy i prosimy, żeby nas wysłuchać. Już dzisiaj nie czekamy, aż jakiś biskup podejdzie i powie: "słuchajcie, może macie rację, może warto podjąć ten wątek". Nie, my ten wątek już podejmujemy, działamy. I zapraszamy, żeby pójść z nami.

Są już pierwsze reakcje hierarchów kościelnych na Kongres? Biskupów, Prymasa Polski czy Konferencji Episkopatu?

Barbara Radzimińska: Na razie na to za wcześnie, bo Kongres istnieje od dwóch miesięcy, teraz jesteśmy na etapie wysyłania listów informujących do wszystkich biskupów. Są biskupi, z którymi rozmawialiśmy osobiście. Potrzeba trochę więcej czasu, ale jesteśmy bardzo optymistycznie nastawieni, mimo wszystko. Dla mnie takim pozytywnym znakiem jest też to, iż odbieramy krytykę z obu spolaryzowanych stron: jedni nas krytykują, że jesteśmy zbyt klerykalni, za bardzo nam zależy na obecności biskupów i duchowieństwa, drudzy nas krytykują, że za bardzo stawiamy na świeckich i idziemy jak taran, że jesteśmy progresywno-lewicowi. Dla mnie to potwierdzenie, że szukamy środka, porozumienia i dialogu. Głosów krytycznych nie trzeba się bać. Mamy pewne pomysły i założenia, ale dopiero zaczynamy istnieć i za wcześnie mówić o tym, co będzie dalej, nie bądźmy zbyt górnolotni.

Siostra Barbara Radzimińska
Siostra Barbara Radzimińska
Źródło: Archiwum prywatne

Patryk Białas: To bardzo młoda inicjatywa. Ze względu na covid spotykamy się w trybie zdalnym i to też budzi pewne zaciekawienie i intryguje. Pojawiają się już pierwsze zaproszenia do współpracy, na przykład od biskupa Adriana Galbasa [biskupa pomocniczego diecezji ełckiej - red.]. Wysłaliśmy korespondencję do wszystkich biskupów diecezjalnych i pomocniczych, bo Kongres to przestrzeń, gdzie liczymy na aktywny udział także duchownych. Chcemy się nawzajem lepiej poznać i zrozumieć.

Czasy się zmieniły. Dzisiaj świeccy na mocy chrztu także mają prawo do wzięcia odpowiedzialności za Kościół i my się tego nie obawiamy. Wiemy, że ten Kościół trzeba odnowić i w ten nurt się włączymy, ale tylko we współpracy.

Co zdecydowało o tym, że stwierdziliście, że to jest ten moment, żeby założyć Kongres? Czy było coś, co przelało czarę goryczy, czy raczej powody nawarstwiały się latami?

Patryk Białas: Dla mnie idea Kongresu to platforma wymiany doświadczeń, dialogu i wspólnego budowania. Jesteśmy świadkami największego kryzysu ekologicznego, ale i społecznego na świecie. Powinniśmy dołożyć wszelkich starań, połączyć siły i współpracować, żeby te kryzysy przezwyciężyć.

Siostra Barbara Radzimińska: Dla mnie momentem przełomowym były strajki kobiet. Mam postrzeganie świata, który nie jest biało-czarny i dla mnie było bolesne właśnie to biało-czarne postrzeganie rzeczywistości przez niektóre środowiska kościelne. Dla mnie to był moment przelania tej czary, bo już przez długi okres doświadczam tej ogromnej bezsilności w kwestiach tego, jak rozumiemy Kościół i naszą misję w świecie. Życie ludzkie samo w sobie jest o wiele bardziej złożone niż nasze schematy moralne. Kongres dał mi możliwość, żeby coś zrobić. Nie muszę czuć się bezsilna. To jest proces. Nie wiem, gdzie dojdziemy, nie wiem, czy coś realnie zmienimy, ale przynajmniej możemy coś robić. Papież Franciszek mówi, że lepszy jest Kościół, który się pomyli, niż taki który siedzi w fotelu i nic nie robi. I ja w to głęboko wierzę.

CnB fragment dla Piotra
Fragment reportażu "Czarno na białym"
Źródło: TVN24

Dlaczego akurat Strajk Kobiet? Czy przez to, że zaatakował kościoły, czy przez to jak Kościół zareagował na Strajk Kobiet?

Siostra Barbara Radzimińska: Jestem za życiem, bez żadnych wątpliwości. Nie pochwalam napadów na kościoły, ale też staram się zrozumieć frustrację tych ludzi. Ze mnie łatwo nie wychodzi potępienie. Kościół zareagował różnie. Świat ma wiele odcieni szarości, a syndrom oblężonej twierdzy mnie boli.

Barbara Balicka: Muszę się z tym zgodzić. Te ostatnie protesty i strajki były bardzo ważnym zdarzeniem, które wiele nam wszystkim uświadomiło. Kobiety mówią, jak czuły i czują się w Kościele, jak były traktowane i niewysłuchiwane. One już nie szepczą w konfesjonałach. One krzyczą. Za tym krzykiem jest ogromne niezrozumienie, ból i złość na Kościół. Pytanie: jak na to zareagować? Możemy udawać, że tego nie ma, możemy zareagować jeszcze większą złością i jeszcze większym gniewem. A możemy spróbować wysłuchać, wyciągnąć rękę i powiedzieć: "tak, nam też jest źle". Chcemy przeprosić za nasz Kościół. Nas też uwiera, rani i boli, a jednocześnie wiemy, że jest w nim wciąż bardzo dużo - może wciąż niezagospodarowanego - dobra, które kryje się w tych wszystkich, którzy go tworzą i chcą go tworzyć.

Obserwujemy ogromną fala niezrozumienia wobec zachowań Kościoła. On często mówi w sytuacjach, które tego nie wymagają, a milczy na tematy, które są naprawdę ważne. Dlaczego nie słyszymy, jak Kościół mówi o ludziach, ich godności, o migrantach, uchodźcach… Dlaczego nie staje w obronie wszystkich wykluczanych? Jednocześnie w momencie, kiedy pojawia się kwestia forsowania pewnych przepisów prawnych, to nagle Kościół się odzywa, gratuluje i ściska dłonie władzy. To oczywiście duże uogólnienie - ale to wszystko sprawiło, że ludzie wychodzą, protestują. W nas także jest dużo frustracji i gniewu. Możemy więc wyjść z Kościoła albo starać się zmieniać go od środka. I tego bardzo bym chciała. Stworzyć Kościół, do którego wszyscy ci, którzy dzisiaj odchodzą, będą mogli wrócić, jeśli tylko będą chcieli. Działamy więc na rzecz Kościoła, do którego będzie można i będzie się chciało wracać, jeśli tylko ktoś poczuje, że to miejsce dla niego. A jest. Powinno być.

Marta Nowicka: Kongres jest takim miejscem, w którym słucham i mogę zostać wysłuchana. I tego brakuje w Kościele. Kościół mówi, ale nie słucha, a nawet jeśli słyszy, to nie wsłuchuje się, a to powoduje, że ludzie czują się z niego wyłączeni i nieprzyjęci. Mówi o tym papież Franciszek: że mamy rzeczywiście siebie usłyszeć. To ma być dogłębne przyjęcie drugiego człowieka, tego, co druga osoba mówi, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy. I taką przestrzenią będzie Kongres.

Marta Nowicka
Marta Nowicka
Źródło: Archiwum prywatne

Co, jeżeli nie uda Wam się wprowadzić tych zmian, które planujecie? Będziecie próbować dotąd, aż wywrzecie wystarczającą presję? Czy jeżeli zobaczycie, że jest mur, którego nie da się przebić, to odpuścicie? Kongres nie jest przecież pierwszą inicjatywą, która próbuje coś zmienić.

Marta Nowicka: Nie chcemy uzależniać własnych działań od pewności przewidywanych skutków i od tego, czy rzeczywiście będziemy w stanie przebić głową mur, bo być może nie będziemy. To, co będziemy w stanie zrobić, to pokazać świeckim ich rolę w Kościele. Moment, w którym osoby świeckie sobie to uzmysłowią, już będzie przełomem. To już będzie osiągnięciem celu Kongresu.

Barbara Balicka: Nadrzędne jest samo rozpoczęcie debaty. Ziszczeniem się wizji pomysłu na Kongres jest to, że ktoś poczuje się usłyszany i wysłuchany. Kongres spełnia swoją rolę w momencie, kiedy daliśmy choć jednej osobie, dotychczas gdzieś zagubionej w Kościele, poczucie, że jest wysłuchana, ważna i jej przeżycia, doświadczenia, ból i gniew zostały przez kogoś potraktowane na serio. Nie wiem, czy przebijemy ten mur. Nie wiem, jak jest długi, gruby, nie wiem, jakie to są cegły. Może będzie ciężko, ale jeśli przez ten mur wpuścimy strużkę światła, to nie musi być wielki porażający promień, to ona dotrze do osoby po drugiej stronie muru. I o to światło walczymy, je chcemy nieść.

Marta Nowicka: Czasami wystarczy, że wyjmie się jedną cegiełkę z muru i mur się wali. Nawet jeżeli część hierarchii nie będzie chciała słuchać, to nie znaczy, że przestaniemy mówić. To jest zbyt ważne i Kościół jest zbyt ważny, żeby przestać o niego walczyć.

Siostra Barbara Radzimińska: Zmiana jest rzeczą, która nastąpi prędzej czy później. Pewne rzeczy muszą upaść czy dać się zburzyć, to jest kwestia czasu. Ludzie odpływają z parafii, gdzie nie ma dialogu, gdzie nie ma głoszenia słowa, które karmi i jest odpowiedzią na życie, zamiast tego jest moralizatorstwem. Proces zmiany nie musi iść odgórnie, to nie jest kwestia tylko przemiany mentalności biskupów i otwarcia się, chociaż wierzę, że tam też dochodzi do ewolucji, ale to też jest kwestia oddolna.

Zakładacie jakieś ramy czasowe trwania Kongresu? Czy wraz z realizacją celów jego działalność wygaśnie?

Marta Nowicka: Nie planujemy jego zakończenia, bo dialog jest konieczny zawsze. Rozmawiamy na razie o jednym momencie, jeśli pozwoli na to koronawirus, żeby mieć takie wydarzenie kongresowe, gdzie będziemy mogli się spotkać w rzeczywistości, porozmawiać i podzielić na jakimś forum tym, co wypracowaliśmy do tej pory. Założeniem jest trwanie.

Ksiądz Arkadiusz Lechowski: To jest coś dynamicznego i być może będzie taki czas, kiedy stwierdzimy, że Kongres się w coś przeradza, że Kongres będzie tylko wydarzeniem cyklicznym, ale nie wiemy tego. Być może ta przestrzeń działania na platformie internetowej będzie czymś, co nas będzie budowało i formowało. Naszym dużym wewnętrznym marzeniem jest spotkanie się w rzeczywistości. Zobaczymy, jakie będą potrzeby. Dzisiaj staramy się wsłuchiwać w Ducha Świętego. Może być tak, że Kongres będzie trwał bardzo, bardzo, bardzo długo i kolejne pokolenie będzie o tym wspominało, a może odnajdziemy swoje miejsce w Kościele i Kongres będzie już niepotrzebny. Nie mamy konkretnych założeń i planów, nawet bym się ich bał, bo byłyby zaprzeczeniem planów Ducha Świętego.

Macie poczucie, że bez tych zmian, o których mówicie, Polskę czeka zeświecczenie, odejście od Kościoła?

Ksiądz Arkadiusz Lechowski: Nie wiem, czy chcemy za wszelką cenę pewne procesy zahamować. Najważniejsze, że ten Kościół, który będzie może mniejszy, na pewno inny, żeby on był znakiem obecności Chrystusa. Tu nie chodzi o zatrzymanie masowości, że mamy być jakimś lekarstwem, żeby zatrzymać odchodzenie. Chodzi o to, żebyśmy pewne rzeczy uporządkowali, wrócili do ewangelii.

Barbara Balicka: Mniejszym problemem jest odchodzenie ludzi z Kościoła, a większym odejście Kościoła od ludzi. Oni często już nie znajdują w Kościele idei wspólnoty, miłości i Boga, nie znajdują języka i dialogu o nich i do nich. Naszym pomysłem jest bycie Kościołem, który przychodzi do człowieka. Takim, z którego się nie odchodzi, bo on w tym człowieku jest. Ze wszystkimi wzlotami, upadkami i radościami. Nie jestem zdania, żeby teraz tym wszystkim wychodzącym zatrzasnąć drzwi i powiedzieć: "nigdzie nie idziecie, zostajecie tu na swoim miejscu". To budowanie Kościoła, do którego każdy będzie mógł wrócić i będzie czuł, że to jest w końcu miejsce, w którym może czuć się jak w domu. Trzeba walczyć nie z kimś, a o coś.

Barbara Balicka
Barbara Balicka
Źródło: Archiwum prywatne

Jak państwa zdaniem Kościół do tej pory radził sobie z kryzysami? Zwłaszcza tak potężnymi, jak na przykład pedofilia.

Ksiądz. Arkadiusz Lechowski: Odnoszę wrażenie, że sobie nie radzi. Nie tylko duchowni, świeccy także. Zdecydowanie sobie nie radzimy. Gdybyśmy sobie radzili, to w centrum mielibyśmy ofiary, dziękowalibyśmy im, że w ogóle mają odwagę mówić o swojej krzywdzie, niekoniecznie publicznie. Po to, byśmy mieli uważność, żeby do takich rzeczy nie dochodziło. Kościół sobie jakoś z tym nie radzi. Jest wiele osób, które próbują coś robić w tej kwestii, ale jest jakiś lęk, jakiś opór w tym, pewnie z tego odwrócenia priorytetów. Tu wcale nie chodzi o to, żeby jakoś to załatwić, żeby nie było skandalu, ale żeby pochylić się nad tą tragedią, żeby pomóc ofiarom i przede wszystkim sprawić, aby nie dochodziło do takich zdarzeń. Coś nam się wywróciło do góry nogami. Musimy zabezpieczyć tych najbardziej bezbronnych członków Kościoła przed niebezpieczeństwem krzywdy, która by mogła ich spotkać.

Marta Nowicka: Dla mnie porażające jest milczenie większości hierarchii, większości biskupów i osamotnienie w tej kwestii prymasa i może jeszcze kilku biskupów, których można by policzyć na palcach jednej ręki. To, co Kościół musi zrobić, to stanąć w prawdzie, przyjąć własną rzeczywistość i odpowiedzialność oraz zmierzyć się z nią. Nie udawać, że nic się nie stało. Konieczne jest wymierzenie sprawiedliwości sprawcom i realne zadośćuczynienie ofiarom.

Siostra Barbara Radzimińska: Gdyby nie zaangażowanie, w wielu przypadkach osób świeckich, o wielu rzeczach wciąż byśmy nie wiedzieli. To wszystko, co się dzieje z pedofilią w Kościele, to wina takiego grzechu strukturalnego, systemowych podejść. Są dokumenty Kościoła w Niemczech czy opracowania z Australii, które jasno mówią, że gdyby nie klerykalizm, tego by nie było. Papież Franciszek nazywa klerykalizm perwersją Kościoła. To, jak wyglądają struktury w Kościele, potem ma wpływ na życie konkretnych ludzi i takimi ludźmi są ofiary pedofilii. To jest konkretne życie. To jest coś, co jest do zmiany.

Czytaj także: