|

Cyrk powiatowych weterynarzy. Nie widzieli cierpienia Baloo, pierwszy raz widzieli żywego niedźwiedzia

Baloo odebrany z cyrku
Baloo odebrany z cyrku
Źródło: Fundacja VIVA!

Niedźwiedź brunatny - z zanikiem mięśni, bez pazurów, bez kłów - jadł popcorn, a kajman, który okazał się krokodylem, z pyskiem związanym taśmą był dotykany przez widzów. Powiatowi lekarze weterynarii kilkadziesiąt razy kontrolowali ten cyrk. - Nie prowadzili obserwacji ani badań klinicznych zwierząt. Nie mierzyli pojemników, w których były trzymane. Bazowali na informacjach przekazanych od przedstawicieli cyrku - mówi prokurator. Cyrk został ukarany. Lekarze - nie.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Przyjaciele, co? - mówi kobieta do dziecka na widok mężczyzny karmiącego niedźwiedzia brunatnego z ręki przez kratę popcornem. - O jeja, o jeja, jaki misiaczek. Ale łapę ma dużą, co?

- Jakby co, toby ci zadrapał całą twarz - mówi dziecko.

- A czemu niedźwiedź żre popcorn? - pyta dziecko. - Dlatego jest gruby. On chyba waży tonę. Patrz, mama! - i dalej słychać dziecięcy śmiech. Mężczyzna wchodzi do klatki i posypuje popcornem niedźwiedzia leżącego na ziemi.

Jest 2016 rok. Fundacja Viva! przygotowuje raport o zwierzętach w polskich cyrkach. Jedna z aktywistek wchodzi na przedstawienia jako widz i nagrywa je telefonem. Tak odkrywa Baloo jedzącego popcorn. Zoolodzy zauważają na wideo, że niedźwiedź nie ma pazurów.

W tym samym roku, 5 lipca, kończy się cyrkowe życie Baloo.

Występ Baloo w cyrku
Występ Baloo w cyrku
Źródło: Fundacja Viva

Baloo i krokodyl w jednej stali naczepie

- Cyrk miał występować tego dnia przy kościele w Pawłowicach na Śląsku - wspomina Anna Płaszczyk z Vivy. - Przyjechałam dzień wcześniej, a cyrku nie ma.

Szósta rano 5 lipca - i pod kościołem nadal pusto. A do Pawłowic jadą pracownicy ogrodu zoologicznego w Poznaniu, który zgodził się przyjąć Baloo. Poznańskie zoo już wtedy miało azyl dla niedźwiedzi, odebranych z prywatnych hodowli, ufundowany przez austriacką fundację Cztery Łapy. - Bałam się, że jeśli nie zapewnimy wcześniej miejsca dla Baloo, policja go nie odbierze cyrkowi, bo nie będzie miała dokąd, i cyrk ucieknie do Czech. Byłam przekonana, że muszę dać im gotowe rozwiązanie - wyjaśnia Płaszczyk. Viva! przygotowywała się do tej akcji kilka miesięcy. I co teraz? Odwoływać?

Przed ósmą cyrk wreszcie zajeżdża. I jest Baloo za kratą naczepy ciężarówki. Wysiada po schodkach i na tym koniec spaceru. Nie prowadzą go do namiotu cyrkowego. Wokół naczepy rozstawiają metalową barierkę i tu pokazują Baloo, w przerwach spektaklu, na 20 metrach kwadratowych. To cały wybieg niedźwiedzia brunatnego. Barierka nie jest wkopana w ziemię. Kołysze się, gdy Baloo wstaje i opiera się o nią łapami. Płaszczyk bała się wtedy, że zwierzę przewróci to prowizoryczne ogrodzenie i policjanci będą musieli je zastrzelić.

cyrk
Dzieci idą do cyrku, w tle w naczepie za kratami Baloo
Źródło: Fundacja Viva

Są policjanci, dwaj zoolodzy, którzy badają zachowanie dzikich zwierząt w niewoli, przedstawicielka fundacji Cztery Łapy i trzej lekarze weterynarii, w tym specjalista chorób zwierząt nieudomowionych. "Eksperci orzekli, że dalsze pozostawanie zwierząt - niedźwiedzia brunatnego, trzech żółwi oraz kajmana krokodylowego u obecnego właściciela może zagrażać zdrowiu i życiu tych okazów, w związku z czym podjęto decyzję o ich zabezpieczeniu. Zwierzęta zostały umieszczone w specjalnych pojazdach i przetransportowane do ogrodu zoologicznego w Poznaniu, któremu oddano je na przechowanie. Tam przejdą również specjalistyczne badania" - brzmi policyjny komunikat z tamtej interwencji.

Niedźwiedź opuścił cyrk, zamieszka w zoo
Niedźwiedź opuścił cyrk, zamieszka w zoo
Źródło: TVN 24 Katowice

Jeszcze wtedy nie było wiadomo, że kajman to w rzeczywistości krokodyl. Wszystkie gady mieszkały z niedźwiedziem w jednej naczepie z małym okienkiem.

Chodzi Baloo koło więzienia

Sprawa trafia do prokuratury w Jastrzębiu-Zdroju, a Baloo na czas śledztwa i późniejszego procesu do Poznania. Zoo omal nie traci przez to dotacji z austriackiej fundacji, która obawia się, czy z nowym lokatorem niedźwiedzie będą miały odpowiednie warunki. Ale Baloo dostaje nowy i osobny wybieg.

- Wyszedł do lasu, a chodził po obrysie swojej przyczepy, tak miał ją wdrukowaną. Był uwięziony psychicznie - wspomina Anna Płaszczyk. Zoo rejestruje spacer niedźwiedzia na wideo: stała trasa, kręcenie głową i obrót dookoła własnej osi w tym samym miejscu, jakby wciąż dawał występy. Psycholodzy nazywają to stereotypią, czyli powtarzaniem bezcelowych ruchów. - Na widok parasola, łopaty czy miotły skomlał i kulił się. Bał się kija. Nie wiedział, że jest niedźwiedziem - opowiada Małgorzata Chodyła, rzeczniczka poznańskiego zoo.

Trauma Baloo wciąż widoczna; bezcelowo krąży po wybiegu
Trauma Baloo wciąż widoczna, bezcelowo krąży po wybiegu
Źródło: Nowe ZOO w Poznaniu

Zoologowie obserwują także inne nietypowe zachowania Baloo: ssie i gryzie własne łapy, co może być skutkiem zbyt wczesnej utraty matki. Opuszki ma okaleczone, odparzone, pełne odcisków, popękane. Z bólu nieprawidłowo stawiał łapy, co doprowadziło do ich deformacji, a w konsekwencji do zwyrodnienia kręgosłupa. Na skroniach rany, strupy i starta sierść, prawdopodobnie od wciskania głowy między kraty.

Badania wykazują także na zanik mięśni i katastrofalny stan uzębienia, brak kłów i zaawansowaną próchnicę. Zoo sprowadza endodontę z Berlina, który specjalizuje się w leczeniu zębów niedźwiedzi.

Misie u dentysty
Misie u dentysty
Źródło: TVN24 Poznań

O kajmanie, który był krokodylem

Rok po odebraniu zwierząt do sądu trafia akt oskarżenia przeciwko Katarzynie S. i Sebastianowi S., właścicielom cyrku z Baloo. Mają w sumie po sześć zarzutów. Cztery: za znęcanie się nad zwierzętami w różnych miastach Polski - od 2008 roku nad krokodylem nilowym, od 2012 nad dwoma żółwiami jaszczurowymi, od 2013 nad żółwiem pustynnym, a od 2014 nad niedźwiedziem brunatnym. Dwa kolejne za to, że kupując i wystawiając w celach zarobkowych niedźwiedzia brunatnego i krokodyla nilowego, naruszyli unijne przepisy dotyczące ochrony gatunków dziko żyjących.

Powołana przez prokuraturę biegła sądowa z zakresu psychologii zwierząt punktuje na 18 stronach, co robili nie tak. Zwierzęta miały w przyczepie tylko światło dzienne, które padało przez jedno małe okienko. Gady, których temperatura ciała zależy od otoczenia, były narażane na jej nagłe zmiany, bo przenoszono je z terrarium do namiotu cyrkowego przez otwartą przestrzeń. W przyczepie trzymano także pytona i świnki morskie, a te ostatnie są naturalnym pokarmem pytona i krokodyla i mają świetnie rozwinięte węch i słuch. To znaczy, że cały czas żyły w strachu.

W dniu odebrania zwierząt nie zmierzono parametrów powietrza w przyczepie, ale - jak zauważyła biegła - musiały być nieodpowiednie, skoro obok siebie mieszkały żółwie jaszczurowate, wymagające wysokiej wilgotności, i żółw pustynny, który lubi, jak jest bardzo sucho.

Ten ostatni w naturze dużo się rusza, a w cyrku miał do dyspozycji niespełna półtora metra kwadratowego. Jeszcze mniejszy pojemnik zajmowały dwa żółwie jaszczurowate. Trzymane były razem, chociaż w naturze walczą ze sobą o pokarm i przestrzeń. Mniejszy miał blizny, prawdopodobnie po ugryzieniach, większa i starsza żółwica była skrajnie otyła i apatyczna.

Z dokumentacji cyrku wynikało, że mają kajmana krokodylowego. Na anonsach spektakli przedstawiali go jako krokodyla nilowego, czyli zwierzę z listy najbardziej niebezpiecznych w Polsce. I krokodylem faktycznie się okazał. W pojemniku z wodą, w którym mieszkał, nie mógł się wyprostować ani zanurzyć.

Gady nie mogły pływać, kopać w dnie, ukryć się, wygrzewać w suchym miejscu - nic, co robią na wolności. Nie zaspokajały naturalnych potrzeb, przeciwnie - w trakcie spektakli narażone były na hałas, silne światło i kontakt z tłumem obcych ludzi. W dodatku nie wykonywały żadnych sztuczek. Były jedynie pokazywane, obnoszone przez cyrkowców dookoła areny. Krokodylowi krępowano pysk taśmą, a widzowie głaskali jego niezwykle wrażliwą na dotyk skórę.

Dlatego biegła nazwała cyrk menażerią objazdową, której zakazuje ustawa o ochronie zwierząt, definiując ją jako obwoźną wystawę zwierząt.

Zdaniem biegłej, wszystkie zwierzęta narażone były na chroniczny stres, depresję, choroby, a nawet śmierć. Podkreśliła, że niedźwiedź wykorzystywany był do pracy zarobkowej, mimo że był chory i cierpiał z powodu zwyrodnienia narządu ruchu i zepsutych zębów.

05.07.2016 | Niedźwiedź z wyrwanymi pazurami i karmiony popcornem uratowany z cyrku
Niedźwiedź z wyrwanymi pazurami i karmiony popcornem uratowany z cyrku (materiał z lipca 2016 roku)
Źródło: "Fakty" TVN

Baloo jest dziki, Baloo jest zły

Proces ciągnie się pięć lat. Sąd na wniosek obrony przesłuchuje - w trybie pomocy prawnej, prosząc o to właściwe terytorialnie sądy - kilkudziesięciu powiatowych lekarzy weterynarii, którzy od 2008 roku przeprowadzali kontrole w cyrku oskarżonych. W różnych regionach Polski.

Wedle przepisów, które regulują ustawa o ochronie zwierząt i rozporządzenie ministra środowiska w sprawie minimalnych warunków utrzymywania zwierząt wykorzystywanych do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych sportowych i specjalnych, właściciel cyrku musi przedstawić scenariusz występu głównemu lekarzowi weterynarii, wykazując warunki, w jakich zwierzęta żyją, oraz czynności, które będą wykonywać w czasie spektaklu.

Scenariusz zatwierdzany jest zza biurka, ale na miejscu wszystko punkt po punkcie powinien sprawdzić właściwy terytorialnie powiatowy lekarz weterynarii. Dostaje gotowy protokół, w którym wystarczy odkreślić ocenę pozytywną lub negatywną. Ocenia między innymi, czy zwierzę ma zapewniony odpoczynek, zwłaszcza po podróży przed występem, nieograniczony dostęp do świeżej wody i karmy, opiekę weterynaryjną, minimalne warunki stosowne do potrzeb biologii i ochronę przed stresogennymi czynnikami, czy nie przebywa z osobnikami agresywnymi lub ze swoją naturalną ofiarą, czy nie jest zmuszany do czynności, które sprawiają mu ból i są sprzeczne z jego naturą.

W protokole jest osobna rubryka, mówiąca, że w cyrku mogą być zwierzęta "tylko takie, którym mogą być zapewnione warunki egzystencji stosowne do potrzeb danego gatunku". Ta zasada wyłożona jest szczegółowo w kolejnej rubryce: "miejsca, w których utrzymuje się zwierzęta, umożliwiają wszystkie zachowania życiowe i socjalne zwierząt, w tym możliwość ukrycia się i wypoczynku, pozwalają na utrzymanie temperatury otoczenia zwierzęcia, wilgotności powietrza, wentylację, oświetlanie światłem dziennym lub sztucznym, wynikającym z potrzeb biologii danego gatunku, wieku, rasy, płci, stanu fizjologicznego".

Na dole lekarz ma miejsce na wypisanie stwierdzonych nieprawidłowości i wydanych zaleceń. A na górze podkreślone jest zdanie, że "protokół może stanowić podstawę do wdrożenia nakazowego postępowania administracyjnego lub zawiadomienia organów ścigania o popełnieniu przestępstwa lub wykroczenia".

- Żaden z kilkudziesięciu lekarzy nie zgłaszał zastrzeżeń w czasie kontroli, nie stwierdził znęcania się fizycznego czy psychicznego nad zwierzętami - mówi mec. Patrycja Redzej, obrończyni właścicieli cyrku.

To koronny argument obrony, podnoszony w czasie śledztwa w prokuraturze i w sali sądowej w mowie końcowej na ostatniej rozprawie. Według obrony, lekarze weterynarii kontrolowali cyrk średnio raz na miesiąc. Ostatnio - na sześć dni przed interwencją fundacji Viva! w 2016 roku. Wtedy również mieli nie zauważyć cierpienia Baloo.

- Badaliśmy ten wątek, rozpytywaliśmy lekarzy - mówi Michał Sikora, prokurator, który prowadził sprawę cyrku z Baloo. Relacjonuje: - Wyjaśniali, że nie prowadzili obserwacji zwierząt ani badań klinicznych.

Z uwagi na niebezpieczeństwo, wynikające z charakteru gatunku tych zwierząt, oceniali je z dystansu. Nie mierzyli pojemników, w których były trzymane. Nie do końca byli w stanie ocenić ich stanu zdrowia ani warunków utrzymywania. Bazowali na informacjach przekazanych od przedstawicieli cyrku. Powoływali się na to, że nie posiadali dostatecznej wiedzy na temat wymagań gatunków egzotycznych, że znają się tylko na zwierzętach udomowionych. Pierwszy raz mieli do czynienia z żywym niedźwiedziem.
Michał Sikora, prokurator

Anna Płaszczyk, która z ramienia Vivy była oskarżycielem posiłkowym i brała udział w kilku przesłuchaniach lekarzy: - Na moje pytania, czym się różni krokodyl nilowy od kajmana okularowego, odpowiadali: "nie wiem".

- Nie powinni odpowiadać karnie za nierzetelne kontrole? - dopytuję prokuratora.

Sikora: - Chcę wierzyć, że nie było z ich strony złej woli. Gdyby na tych zwierzętach były ślady przemocy widoczne gołym okiem, rzucające się w oczy, zapewne inaczej by postąpili. My wnioskowaliśmy, że doszło do znęcania się na podstawie stanu zwierząt po badaniu klinicznym przez fachowców. Nie było podstaw do wszczęcia śledztwa przeciw lekarzom, nie było znamion czynów karalnych.

- Nie trzeba być znawcą dzikich zwierząt, żeby odróżnić kajmana od krokodyla, czy dostrzec zanik mięśni u niedźwiedzia. Jeśli Baloo był w złym stanie, to znaczy że powiatowi lekarze weterynarii nie dopełnili obowiązków, zatwierdzając występy. Zły stan zwierzęcia to wystarczająca podstawa do ukarania i właścicieli cyrku i lekarzy weterynarii, którzy je kontrolowali - komentuje profesor Andrzej Elżanowski, zoolog, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Etycznego.

Zdaniem Elżanowskiego, nadzór nad przestrzeganiem ustawy o ochronie zwierząt powinien zostać przynajmniej częściowo wyłączony z resortu rolnictwa i zakotwiczony w ministerstwie spraw wewnętrznych. - Taka inspekcja ochrony zwierząt byłaby niezależna od hodowców i mogłaby łatwo współpracować z policją - wyjaśnia.

Z drugiej strony - zauważa zoolog - w przepisach brakuje konkretnych norm, które powinny spełniać cyrki. Zamiast ogólnych sformułowań typu "stosownie do potrzeb biologii", "warunki uwzględniające zachowania zwierząt", "zapewniające swobodę ruchu" czy "wypoczynek w czasie zgodnym z ich aktywnością życiową" - wszystko powinno być określone precyzyjnie w metrach i godzinach, osobno dla niedźwiedzia, krokodyla czy żółwia.

Elżanowski: - Takie normy są ustalone dla ogrodów zoologicznych, ale trudno przenieść je do cyrków, bo one podróżują. Między innymi dlatego w cyrkach nie powinno być dzikich zwierząt.

Baloo szaleje na nowym wybiegu
Baloo szaleje na nowym wybiegu
Źródło: Nowe ZOO w Poznaniu

Baloo okruszek, Baloo kłębuszek

Wyrok zapadł 29 września 2021 roku. Sąd Rejonowy w Jastrzębiu Zdroju uznaje Katarzynę S. i Sebastiana S. za winnych wszystkich 12 zarzutów i skazuje oboje na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata (maksymalna kara z tego artykułu to trzy lata pozbawienia wolności, a jeśli przestępstwo kwalifikowane jest ze szczególnym okrucieństwem, to pięć lat).

Sąd orzeka przepadek odebranych im w 2016 roku żółwi, krokodyla i niedźwiedzia, i zakazuje działalności cyrkowej z wykorzystaniem zwierząt lub oddziaływaniem na nie przez pięć lat. W tym samym okresie Sebastiana S. obowiązuje zakaz wykonywania zawodu tresera zwierząt.

Oskarżeni poniosą też konsekwencje finansowe. Muszą zapłacić po 8 tysięcy złotych grzywny, po 13 tysięcy nawiązki dwóm wskazanym organizacjom prozwierzęcym i ponieść koszty sądowe.

Te koszty, włącznie z wydatkami oskarżyciela posiłkowego, to niespełna 6 tysięcy złotych. Tymczasem każda operacja Baloo, który przez pięć lat był dowodem rzeczowym, kosztowała 1000 - 2000 euro, a przeszedł ich sześć, głównie stomatologicznych, ale miał także amputowany palec. Do tego dochodzi budowa wybiegu, ogrzewanie kotnika, wyżywienie. Baloo, prócz buraków, uwielbia łososia i zoo mu na tym nie szczędziło.

- Po uprawomocnieniu się wyroku wystąpimy do sądu o zwrot kosztów - zapowiada Małgorzata Chodyła.

Koszty będą rosnąć, ponieważ właściciele cyrku nie zgadzają się z wyrokiem. - Złożymy wnioski o uzasadnienie wyroku i będziemy składać apelację - zapowiada Patrycja Redzej, powtarzając swój koronny argument ze śledztwa i procesu: - Wyrok jastrzębskiego sądu kwestionuje dokumenty urzędowe w postaci formularzy powiatowych lekarzy weterynarii, którzy zgodnie z przepisami byli w każdym miejscu, gdzie rozstawiał się cyrk moich klientów, by ocenić stan zdrowia zwierząt i warunki ich przetrzymywania.

Adwokatka twierdzi, że jej klienci kochają zwierzęta. Nie wyrwali Baloo pazurów. - Taki niedźwiedź bez pazurów w wieku dwóch lat został przez nich zakupiony od osoby z Hiszpanii. Osoba, która im go sprzedawała, powiedziała: albo takiego bierzecie, albo wracamy do Hiszpanii. Chcieli mu zaoszczędzić drogi powrotnej.

- To przełomowy wyrok, po raz pierwszy w Polsce ktoś został skazany za znęcanie się nad zwierzętami w cyrku - mówi Anna Płaszczyk. Na początku batalii, w 2016 roku, według raportu Vivy w polskich cyrkach było 400 zwierząt. Dzisiaj jest poniżej 40. - Niedźwiedzie i krokodyle w cyrku stają się przeszłością.

18 grudnia wchodzi w życie ustawa o gatunkach obcych, która nowelizuje ustawę o ochronie przyrody. Cyrk nie będzie mógł już posiadać zwierząt niebezpiecznych pierwszej kategorii.

Prócz niedźwiedzia i krokodyla, wedle ministerialnej listy, najbardziej niebezpieczne są między innymi ryś, pantera, gepard, puma, mors, słoń, hipopotam, nosorożec, hiena, niektóre małpy, ptak kazuar, 11 pająków i tyle samo skorpionów, jeden ślimak i jedna ośmiorniczka.

- Ustawodawcy zgodzili się z nami, że trzeba zamknąć cyrkową furtkę do prywatnych hodowli takich zwierząt. Nasze interwencje pokazały, że to także zagrożenie dla ludzi i ten argument przeważył - mówi Płaszczyk. I dodaje: - Mam nadzieję, że w końcu wprowadzą zakaz wykorzystywania w cyrkach wszystkich zwierząt, bo one nie są w stanie zapewnić im warunków zgodnych z ich naturalnymi potrzebami. Przerasta to także powiatowych lekarzy weterynarii, którzy na kontrolach nie byli w stanie zauważyć, że niedźwiedź nie ma pazurów i cierpi na zanik mięśni, czy odróżnić kajmana od krokodyla.

Cyrkową furtkę wykorzystał między innymi Kamil S., który w 2014 roku kupił w Czechach i sprowadził do Polski pumę. Nazwał ją Nubia i zarabiał na niej, sprzedając ją do reklam i wpuszczając do jej klatki klientów. Był za to ścigany od początku i skazywany za stwarzanie zagrożenia, ale zwierzę zostało mu odebrane dopiero w 2020 roku i umieszczone w zoo w Chorzowie.

Według ustaleń Vivy, w Polsce jest wiele takich udawanych cyrków, ale zwierząt nie ma dokąd zabierać - ogrody zoologiczne nie zawsze mają możliwości formalne i techniczne, by je przyjąć. Tę kwestię także może wkrótce uregulować rząd. Jeszcze w tym roku do Sejmu ma trafić projekt ustawy o centralnym azylu dla zwierząt gatunków obcych. Jeśli powstanie, będzie to pierwszy tego typu obiekt w Polsce.

Prace nad ustawą o centralnym azylu dla zwierząt gatunków obcych można śledzić TUTAJ.

Baloo mocno śpi, coraz mocniej

Jesień 2019. Baloo po raz pierwszy w życiu buduje gawrę. To zimowe legowisko niedźwiedzi, ale rodzice nie uczyli tego Baloo. On jest już dorosłym niedźwiedziem, ma siedem lat. - Tymi biednymi, chorymi łapami bez pazurów wykopał głęboki stromy korytarz, powiększył go na końcu i wyścielił liśćmi - opisuje Małgorzata Chodyła, rzeczniczka poznańskiego zoo.

Baloo wykopał gawrę
Źródło: TVN24

Zimę 2019 spędza jeszcze w kotniku - ogrzewanym pomieszczeniu na wybiegu. Ale rok później zasypia już w swojej gawrze. Obudził się w nim instynkt, jak mówi Chodyła.

Wystarczyło od niedźwiedzia odsunąć człowieka. Zapewnić mu spokój, stały rytm dnia, odpowiednią dietę i sposoby na zabawę. Niech się rusza i nie nudzi, ale w taki sposób, żeby robił to z własnej woli. Na ogromnym wybiegu z basenem ludzie budują mu konstrukcje, w których ukrywają pokarm, kule wypełnione orzechami, owoce na huśtawkach czy wysokich ruchomych platformach, posmarowane miodem wiszące kije. Baloo musi z tymi zabawkami "walczyć", żeby zdobyć jedzenie.

- Najpierw uciekał, rozglądał się, czy nikt na niego nie krzyknie. Potem postanowił tym zabawkom stawić czoła. Złości się na nie, demoluje je - mówi Chodyła. - I to nas cieszy. Pozwala sobie na używanie niedźwiedziej siły, powraca mu niedźwiedzia godność. On tu jest panem. Jest niebezpieczny i ma do tego prawo.

Na wiosnę prawdopodobnie czeka go amputacja kolejnych palców. Zimą niedźwiedziom spada metabolizm i odporność, dlatego nie może być teraz usypiany.

Chodyła: - Każdy sen zimowy niedźwiedzia po takiej traumie w cyrku może być ostatni. Jeśli oszczędza się na karmieniu i opiece weterynaryjnej, to jego życie nie jest obliczone na długie. Jest eksploatowany, aż się zużyje, a potem kupuje się następnego.

slideshow zoo
Baloo przeszedł amputację palca
Źródło: ZOO Poznań
Czytaj także: